„Ad Astra” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie Elite]

Od pewnego czasu na sklepowych półkach odnajdziecie niewybaczalnie pominięte podczas przyznawania oscarowych nominacji „Ad Astra” z Bradem Pittem i Tommym Lee Jonesem. Zapraszamy Was do lektury naszej recenzji najnowszego filmu Jamesa Graya na Blu-ray.

„Ad Astra” (2019), reż. James Gray

(dystrybucja w Polsce: Imperial CinePix)

Film:

W kinie około-kosmicznym nie sposób ostatnimi czasy nie zauważyć interesującego trendu. Filmowcy, zwłaszcza ci najbardziej renomowani, coraz rzadziej traktują przestrzeń jako scenografię eskapistycznej rozrywki. Wnioski, które płyną z odbioru takiego bowiem „Interstellar”, na pierwszym miejscu stawiają międzyludzki kontakt i postulaty egalitaryzmu. Na tylne siedzenie przenosi się zaś niewątpliwe umiłowanie do eksploracji mroków kosmosu. „GrawitacjaAlfonso Cuaróna znajduje dla kosmosu inne zastosowanie, czyniąc go przedłużeniem żalu matki, która straciła dziecko. Podobnie biograficzny „Pierwszy człowiek” – choć przedstawia prawdziwe okoliczności lądowania na Księżycu, najwiecej wspólnego ma właśnie z medytacją o rodzicielstwie i traumie. Kosmos traktuje się coraz chętniej jako ekspresyjny nośnik ludzkiej kondycji, a nieco rzadziej już jako ułożone podług wzorca nowej przygody poszukiwanie kolejnej granicy. Zmianie uległ wektor zainteresowania. Od dłuższego czasu siły wyrazu kosmicznych narracji nie zmierzymy kształtami czającymi się w niezbadanej przestrzeni, a niemal wyłącznie odległością, jaką przebywamy od domu. Pionierem takiego podejścia do eksploracji kina science-fiction był oczywiście Stanley Kubrick, który w 1968 roku podarował widowni transcendencję.

Aspiracje Jamesa Graya w jego „Ad Astra” są nieco mniejsze, choć i jemu w eksploracji kosmosu przyświeca misja introspektywna, niosąca ze sobą przełomowe odkrycia w skali mikro. Co więcej, ową misję reżyser objaśnia symbolami już w pierwszej scenie. Ustawiając swojego bohatera, Roya McBride’a, na sięgającej stratosfery wieży transmisyjnej, fantastycznonaukowym odpowiedniku wieży Babel, Gray obrazuje swoją wizję ludzkości – chętniej zerkającej w gwiazdy, aniżeli wewnątrz siebie samych. Zrzucony z konstrukcji na skutek tajemniczego, kosmicznego wyładowania, którego przyczynę Roy wkrótce połączy z postacią dawno utraconego ojca, legendarnego astronauty, bohater spada na Ziemię. Podobną drogę, w sensie oczywiście całkowicie metaforycznym, postać Brada Pitta powielać będzie przez cały film. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że na oś zainteresowania „Ad Astra” składa się bowiem seria powrotów – tych na skalę kosmiczną i tych stricte psychologicznych (które Graya zajmują najbardziej).

00831.m2ts_snapshot_00.11.17-01-min.png

McBride jest astronautą, który obok wzorcowych osiągnięć w służbie rozwoju ludzkości chwali się całkowitą emocjonalną apatią – nigdy nie odczuwa stresu, jego tętno nigdy nie przekracza przepisowych 80 uderzeń na minutę. Skrajny pragmatyzm pomaga bohaterowi w dorastaniu do wymagań narzuconych przez ojca, a przy tym sabotuje konstruowanie ludzkich reakcji. Brad Pitt nieraz udowodnił, że w rolach udręczonych introwertyków sprawdza się najlepiej i nie inaczej jest w „Ad Astra”. Film Jamesa Graya można z powodzeniem dopisać do jego najlepszych portretów, obok „Zabójstwa Jesse'ego Jamesa przez tchórzliwego Roberta Forda”. Dość będzie powiedzieć, że rzadko widuje się w filmach brwi obdarzone własnym, konstruktywnie rozwijanym arkiem, a tutaj takowe się pojawiają i są, z braku lepszego słowa, oscarowe.

W pierwszych minutach filmu dowiadujemy się, że dekady wcześniej ojciec Roya opuścił rodzinę na rzecz podboju kosmosu i nie minęło wiele czasu, by słuch po nim zaginął. W zwięzłym briefingu bohater odkrywa, że ojciec nie tylko najpewniej żyje, ale działania, które prowadzi ze stacji badawczej na skraju Układu Słonecznego, mogą doprowadzić do kataklizmu o nieodwracalnych konsekwencjach. Zapobiec będzie można mu wyłącznie, jeśli uda się nawiązać kontakt z astronautą, toteż w ramach objętej ścisłą tajemnicą misji ratunkowej, McBride rusza na Marsa, by stamtąd nadać wiadomość w najdalszą część znanego kosmosu.

Posiłkując się klasykami w stylu „Jądra ciemności” czy wspomnianej już „Odysei kosmicznej”, Gray owija opowieść wokół kolejno pokonywanych przez bohatera wyzwań. Mityczny wzorzec sprzyja, by z kolejnych spotkań uczynić pole do dyskusji nad ludzkim stanem i nierzadko ostrego komentarza dla szkodliwych imperatywów męskości, dyktowanych emocjonalną wstrzemięźliwością i wariacjami syndromu „macho”. Przeprowadzając bohatera przez drastyczną izolację, reżyser eksploruje istotę człowieczeństwa, gdy człowieczeństwo to pozostaje same ze sobą pośród niewyczerpanej pustki. Warto jednak dodać, że Gray nie zagłębia się w swojej introspektywie na tyle, by pozwolić sobie na zaniedbanie scenografii. Science-fiction, które uprawia, to science-fiction z krwi i kości, tyleż momentami dystopijne, co wręcz nieuchronne. Jego wizjom ani na chwilę nie można odmówić też niezwykłego, audiowizualnego wysmakowania. Umieszczając akcję filmu niemal sto lat w przyszłości, Gray obrazuje kolonizację kosmosu jako ni mniej, ni więcej, a obietnicę wiernego reprodukowania Ziemi na nowych ciałach niebieskich. Na powierzchnię Księżyca można udać się w ramach komercyjnego lotu, po lądowaniu przekąsić kanapkę w Subwayu i zakupić kiczowatą maskę obcego w sklepiku z pamiątkami. Trzeba tylko uważać, bo skrupulatne podziały terytorialne pozostawiły na powierzchni planetoidy płaty „ziemi niczyjej”, po której grasują kosmiczni piraci. To właśnie z ich udziałem Gray inscenizuje bodaj najbardziej satysfakcjonującą, a przy tym przewrotnie realistyczną sekwencję akcji w najnowszym kinie science-fiction. Dość będzie powiedzieć, że reżyser filmuje odyseję McBride'a z przywiązaniem do gatunkowych tradycji, ale nie wstrzymuje się od wyodrębniania w nich kolejnych niuansów, nawet kosztem epizodycznego rozrzedzenia naukowego rodowodu i wkurzenia kilku astrofizyków. Zwłaszcza pod względem sekwencji nastawionych na chwilowe oderwanie od medytacji, jego film nie sposób określić inaczej niż nieprzewidywalny.

00831.m2ts_snapshot_00.27.37-min.png

Słowem podsumowania, „Ad Astra” Jamesa Graya nie odkrywa być może nowego lądu, bo tam, gdzie dociera, niektórzy mistrzowie kina zawędrowali już dawno temu. Zaryzykuję jednak stwierdzenie, że Gray jako pierwszy zatyka flagę z równie poruszającym, a zarazem oczywistym postulatem. Ostatnia granica, parafrazując Star Treka, leży jego zdaniem znacznie bliżej, aniżeli mogłoby się wydawać, a jej domeną, mimo zjawiskowych wizji, które roztacza, jest nie science-fiction, a dramat.

5
Film

Obraz:

„Ad Astra” został nakręcony w większości metodami tradycyjnymi, z użyciem taśmy 35 mm. W większości, bowiem w wywiadach James Gray ujawnia, że mimo swojego przywiązania do klasycznych metod filmowania nie był w stanie uniknąć wsparcia ze strony kamer cyfrowych. Zapis, który odnajdziecie na Blu-ray, powinien bez najmniejszych problemów zachwycić wymagających miłośników kina science fiction, a przy tym tych, którzy od kina oczekują przede wszystkim silnych emocji. Uwagę zwraca przede wszystkim zjawiskowe przywiązanie do detali – skafander Roya McBride'a zdradza znakomite ślady zużycia, design statków kosmicznych pozwala wyśledzić kompleksowo zaprojektowane różnice między wnętrzami komercyjnymi a tymi zaplanowanymi do eksploracji głębokiej przestrzeni. W kontekście emocji, głównym bohaterem filmu jest oczywiście ekspresja Brada Pitta, której transformacja należy do najpilniej śledzonych przez oko elementów – w ramach wydania Blu-ray nie powinien minąć Was ani jeden moment, za który Pitt powinien był dostać Oscara (cóż, dostał, ale nie za ten film, co trzeba).

Kolejny element, na który warto zwrócić uwagę, to paleta kolorów, na którą zdecydował się Gray przy współpracy z operatorem Hoytem van Hoytemą. W otoczeniu jednolitej i głębokiej czerni, którą z dużym natężeniem konfrontuje zwłaszcza druga połowa filmu, kontrastują wyobrażenia oblanej karmazynową poświatą bazy na Marsie i przepięknie zaprezentowane na Blu-rayu błękitne pierścienie Neptuna. Ponieważ film, jak wspomniałem, nakręcono metodami tradycyjnymi, całość pokrywa piękne, naturalne ziarno. Zakłóceń nie doświadczymy szczęśliwie żadnych – konsekwentnie „Ad Astra” składa się na spójnie wizjonerskie doświadczenie, w którym trudno dopatrzeć się słabych stron.

„Ad Astra” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie Elite] „Ad Astra” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie Elite]

„Ad Astra” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie Elite] „Ad Astra” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie Elite]

„Ad Astra” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie Elite] „Ad Astra” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie Elite]

„Ad Astra” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie Elite] „Ad Astra” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie Elite]

„Ad Astra” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie Elite] „Ad Astra” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie Elite]

„Ad Astra” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie Elite] „Ad Astra” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie Elite]

„Ad Astra” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie Elite] „Ad Astra” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie Elite]

„Ad Astra” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie Elite] „Ad Astra” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie Elite]

Wykres bitrate'u wideo na płycie Blu-ray

Poniżej prezentujemy wykresy bitrate'u video recenzowanej płyty Blu-ray, a dodatkowo także bitrate obrazu filmu „Ad Astra dostępnego w bibliotece serwisu iTunes dla posiadaczy urządzeń Apple TV i Apple TV 4K w rozdzielczości 4K i Full HD. Pamiętajcie, że w przypadku filmu 4K został użyty inny kodek.

Po kliknięciu w obrazek przejdziecie do narzędzia, w którym można wyłączyć wybrany wykres i sprawdzać bitrate w konkretnym miejscu.

ad-astra-2019-bitrate-bd-it.png

5
Obraz

Dźwięk:

Wydanie „Ad Astra” na Blu-ray zaopatrzono w ścieżkę DTS-HD Master Audio 7.1. Pierwszym przemyśleniem, które narzuca się w następstwie obcowania z wydawnictwem, jest wyjątkowa uwaga, którą przywiązuje ono do ścieżki dźwiękowej Maxa Richtera i Lorne'a Balfe'a. Syntezatorowe brzmienia niosą ze sobą znakomity bas i widowiskowo harmonijne, elektroniczne dystorsje – co warto podkreślić, w kosmicznej próżni to nierzadko one, a nie elementy diegetyczne wiążą się z uprzestrzennianiem ścieżki.

W toku dwugodzinnego metrażu film Graya z sukcesem odhacza poszczególne kryteria w dekalogu kinowego audiofila. Dialogi (zwłaszcza monologi Pitta) są należycie faworyzowane w miksingu. Sceny, takie jak start promu księżycowego, nie mają najmniejszego problemu z wygenerowaniem potężnego zasobu brzmień niskich. Z kolei sekwencja pościgu z piratami stawia na dynamiczne transfokacje pomiędzy teksturami dźwięku. Wyższe tony zaś z sukcesem wydobywa scena z udziałem (spoiler!) kosmicznego pawiana.

Polską wersję odnajdziecie na krążku w klasycznym zapisie Dolby Digital 5.1, o którym można w zasadzie powiedzieć niewiele więcej niż to, co tradycyjnie się o nim mówi. Jakość jako taka jest oczywiście całkiem dobra, choć doniosłość poszczególnych elementów przestrzeni ulega spłaszczeniu. Polski lektor, a zarazem element kluczowy w odbiorze, to zaś przyjemny w odbiorze klasyk, więc o ile wersja anglojęzyczna nie wchodzi w grę, to alternatywna nie odstrasza.

5
Dźwięk

Materiały dodatkowe:

Ad-Astra-bd-menu-min.png

W skład materiałów dodatkowych wchodzi całkiem pokaźny zestaw minidokumentów z planu, dwie usunięte sceny i komentarz reżysera Jamesa Graya (subiektywnie mówiąc, najlepszy rodzaj dodatku, w tym przypadku oferujący znakomity wgląd w symbolikę stojącą za narracją). Co istotne, wszystkie dodatki (z wyjątkiem ścieżki z komentarzem reżysera) zaopatrzono w polskie napisy.

  • Sceny niewykorzystane z opcjonalnym komentarzem (4 minuty)
  • Komentarz reżysera
  • Do gwiazd (9 minut) – minidokument sumujący wywiady z obsadą i ekipą
  • Człowiek o imieniu Roy (9 minut) – materiał omawiający postać Brada Pitta
  • Załoga Cefeusza (9 minut) – omówienie postaci drugoplanowych
  • Kunszt „Ad Astra” (11 minut) – fantastyczny, choć zbyt krótki wgląd w proces designu produkcji
  • Sięgając gwiazd (7 minut) – kolejny minizbiór wywiadów
  • Zwiastuny
4
Dodatki

Opis i prezentacja wydania:

Otrzymujemy tu zwykłe opakowanie Elite, którego jedynym wyróżnieniem jest to, że nieco zbyt gorliwie informuje odbiorców, że zawiera film na krążku Blu-ray. W pozostałym zakresie nie ma specjalnie, o czym opowiadać. „Ad Astra” otrzymał ładną, przednią i tylną okładkę, zaś nadruk na dysku ogranicza się do samego tytułu, co robi raczej dość eleganckie, acz ascetyczne wrażenie.

DSC01536.jpg DSC01540.jpg

DSC01547.jpg DSC01553.jpg

4
Opakowanie

Podstawowe informacje z raportu BDInfo:

Disc Title: Ad Astra
Disc Size: 43,520,966,511 bytes
Length: 2:03:02.375 (h:m:s.ms)
Size: 34,877,988,864 bytes
Total Bitrate: 37.80 Mbps

VIDEO:

Codec Bitrate Description
----- ------- -----------
MPEG-4 AVC Video 26887 kbps 1080p / 23.976 fps / 16:9 / High Profile 4.1

AUDIO:

Codec Language Bitrate Description
----- -------- ------- -----------
DTS-HD Master Audio English 4643 kbps 7.1 / 48 kHz / 4643 kbps / 24-bit (DTS Core: 5.1 / 48 kHz / 1509 kbps / 24-bit)
Dolby Digital Audio Polish 448 kbps 5.1 / 48 kHz / 448 kbps / DN -31dB


SUBTITLES:

Codec Language Bitrate Description
----- -------- ------- -----------
Presentation Graphics English 32.393 kbps
Presentation Graphics Polish 23.745 kbps
Presentation Graphics Polish 0.142 kbps

Pełny raport BD-info dostępny jest pod odnośnikiem: „Ad Astra” – raport BDInfo z płyty 2D.

Specyfikacja wydania

Dystrybucja

Imperial Cine Pix

Data wydania

05.02.2020

Opakowanie

Elite

Czas trwania [min.]

124

Liczba nośników

1

Obraz

Aspect Ratio: 16:9 - 2.39:1

Dźwięk oryginalny

DTS-HD Master Audio 7.1 angielski

Polska wersja

Dolby Digital 5.1 (lektor: Piotr Borowiec) i napisy

Podsumowanie:

Ad Astra” przefrunął przez kina, może i notując niezłe wyniki finansowe, ale i tak nie otrzymując należnego sobie zainteresowania. Nawet gdy przemawia do widowni nieco zbyt bezpośrednio, film Jamesa Graya to kino, które konwencję podejmuje z wyraźnym zamiarem dokonania drobnego przewrotu – kino, które własną skalę wykorzystuje naprzeciw oczekiwaniom, a Brada Pitta raz jeszcze eksponuje jako aktora, którego, mimo kilku dekad w topie przemysłu filmowego, wciąż odkrywamy na nowo. Blu-ray, zaopatrzony w znakomity zapis obrazu i dźwięku oraz całkiem solidny zestaw materiałów dodatkowych, na pewno Wam w tym odkrywaniu nie przeszkodzi.

Kompletne informacje na temat wydania Blu-ray z filmem „Ad Astra” znajdziecie na Filmoskopie.

5
Film
5
Obraz
5
Dźwięk
4
Dodatki
4
Opakowanie
+4
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

Gdzie kupić?

zdj. 20th Century Studios / Imperial CinePix