„Agatha Christie. Herkules Poirot. Morderstwo w Orient Expressie” – recenzja komiksu

Panika. Nieufne spojrzenia. Cichy zabójca, który przemyka za oknem, gdy sytuacja wymusza izolację od świata zewnętrznego. Nie, nie mówimy o epidemii koronawirusa. W tym przedziwnym czasie mamy dla Was recenzję najnowszej adaptacji klasycznego „Morderstwa w Orient Expressie”, które tym razem przewędrowało do medium komiksowego. Jak mu się to udało? Zapraszamy do lektury naszej recenzji.

Ostatnia ekranizacja „Morderstwa w Orient Expressie” reżysera Kennetha Branagha może i nie należała do najlepszych interpretacji powieści, ale doskonale rozumiała, że opowieść zamknięta w podobnie wąskiej scenografii wymaga galerii wyrazistych bohaterów (i wyrazistych aktorów, stąd gwiazdorska obsada), by zawiązać i utrzymać uwagę odbiorców. Wsiadając do bajecznego pociągu relacji Stambuł – Calais, w którym podczas śnieżnej zamieci dokona się makabryczna zbrodnia, oczekujemy estetycznego wysmakowania i stylistyki rodem z barwnego sztafażu Agathy Christie. Oczekujemy, że gdy na scenę wkracza Herkules Poirot, być może najlepszy detektyw na świecie, opowieść oblepi nas niczym wprawnie skonstruowana pajęczyna złożona z podejrzeń, ukradkowych oskarżeń i pomijalnych detali. Powieści Christie najlepiej pamięta się niekoniecznie za błyskotliwe rozwiązania zagadek, a atmosferę: plastyczną, niepokojącą, a zarazem wypełniającą czytelnika jak filiżanka parującego earl greya. Niestety, mes amis, podejmując komiksową wersję powieści otrzymujemy zaledwie dość żmudną reprodukcję materiału źródłowego, tak zajętą odtwarzaniem treści, że niewiele tu pozostaje miejsca na pierwiastek najcenniejszy czy jakkolwiek wyróżniający. 

Przeniesienie prozy Christie do innego medium niesie ze sobą niemały potencjał. Przy odpowiedniej autorskiej wizji czy skłonności do bardziej awangardowych rozwiązań, adaptacja mogłaby stać się dziełem o znakomitej autonomiczności. Brytyjskim adaptacjom wystarczył David Suchet, kreacja żywcem wyrwana z powieści Christie. Branagh pogubił się w ekspozycji, ale przyświecała mu nutka eklektyzmu, a odbiór jego dzieła był na tyle ciepły, że wkrótce doczekamy się kontynuacji, z pewnością równie widowiskowej czy godnej zapamiętania. Komiksowe medium, przez brak ograniczeń budżetowych, niesie jeszcze większe możliwości. Możliwości, które autor najnowszej adaptacji, Benjamin von Eckartsberg, pozostawia niestety zupełnie nienaruszone.

morderstwo-w-orient-expressie-min.jpg

Najnowsze „Morderstwo w Orient Expressie” otrzymujemy w komiksowej formie nie dlatego, że jej obecność może nowatorsko wpłynąć na odbiór dzieła Christie, a wyłącznie dlatego, że komiks taki da się zrobić i „czemu nie” (zwłaszcza skoro nadarza się idealny pretekst – setna rocznica powieści autorki). W istocie format opowieści obrazkowej wydaje się autorowi w obranej narracji wyłącznie przeszkadzać. Monstrualne dymki dialogowe zajmują większość przestrzeni kadrów, akcja jest zaś ciasno skoncentrowana na uproszczonym odtwarzaniu wydarzeń opisanych w powieści. Co więcej, w tym, jak autor komiksu traktuje kolejno wprowadzanych pasażerów, uwidacznia się, że odbiorcę traktuje, jakby ten już znał zakończenie powieści. Konsekwentnie, niewiele jest tu miejsca na snucie podejrzeń. Jako odbiorcy, wędrujemy za dedukcją Poirota, by raz jeszcze dotarł tam, gdzie, jak dobrze wiemy, prędzej czy później dotrze. Kolejne zwroty akcji zostają podane odbiorcy w duszącym, nieprzerwanym ciągu, zbijając się w dość niewprawną i nieuwydatnioną zupę.

Co w takim razie ze stroną wizualną? Cóż, mówiąc oględnie – ilustracje w żadnym razie nie uzasadniają, by tę konkretną interpretację opowiedzieć właśnie za pomocą komiksu. Chaiko rysuje „Morderstwo w Orient Expressie” całkowicie nijako, jałowo i sterylnie. Bezbarwne są nie tylko ascetyczne wnętrza niby-luksusowego pociągu. Bohaterowie, z których na zapamiętanie zasługuje bodaj wyłącznie detektyw Poirot, nie posiadają najmniejszych cech charakterystycznych, zaś pasażerki Orient Expressu to w gruncie rzeczy jedna i ta sama kobieta, bez ustanku reprodukowana na kolejnych kadrach. Między skrajnie statycznymi, nawet jak na komiks francuski, planszami nierzadko brakuje związku przyczynowo-skutkowego. Rysownik (choć w tym przypadku wina leży raczej po stronie instrukcji scenarzysty) ma też dość luźne podejście do zasady 180 stopni, toteż w przestrzeniach, szczególnie tych zorientowanych na dialogi, można się pogubić.

Zaręczam, wielokrotni odbiorcy „Morderstwa w Orient Expressie” nie odnajdą w komiksowej adaptacji zupełnie nic wartego uwagi. Z kolei garstkę tych, którzy z owym znakomitym kryminałem o filozoficznych inklinacjach nie mieli jeszcze styczności, von Eckartsberg może tylko zniechęcić. Otrzymujemy tu w zasadzie wyłącznie kiepsko napisany i bardzo przeciętnie narysowany komiks, który nie tylko nie wykorzystuje dobrodziejstw, jakie niesie ze sobą zastosowane medium, ale wręcz szkodzi treści dzieła Agathy Christie, które z takim namaszczeniem przepisuje.

+2
Scenariusz
3
Rysunki
5
Tłumaczenie
4
Wydanie
5
Przystępność*
+3
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność - stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

kpSYnKxmqaWYlaqfWGao,morderstwo_w_orient_expressie_72.jpg

Specyfikacja

Scenariusz

Benjamin von Eckartsberg

Rysunki

Chaiko

Oprawa

miękka

Druk

Kolor

Liczba stron

64

Tłumaczenie

Paweł Łapiński

Data premiery

22 stycznia 2020

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.

źrodło: zdj. Egmont