All-New X-Men tom 5: Jeden z głowy - recenzja komiksu

We wrześniu ukazał się w Polsce piąty tom All-New X-Men, głównej serii Briana Michaela Bendisa o mutantach. Zapraszamy do lektury naszej recenzji.

Niedawno światem komiksowym wstrząsnęła wiadomość, że po ponad 15 latach wyłącznej współpracy z Marvel Comics Brian Michael Bendis przechodzi do DC. Newsowi towarzyszył szereg reakcji, począwszy od tych podkreślających niewątpliwy talent Bendisa, po te skupiające się na niskiej jakości wielu z jego niedawnych marvelowskich serii. Warto o tym wspomnieć przy okazji ostatniego wydanego u nas przez Egmont tomu All-New X-Men, ponieważ Jeden z głowy jak w kapsułce zawiera w sobie wszystko to, co najlepsze i najgorsze w stylu Bendisa. Pierwszy i ostatni zeszyt zawarty w tym tomie to całkiem udane próby eksploracji psychologii postaci oraz pokazania ich wzajemnych relacji, cztery środkowe zeszyty stanowią natomiast bezcelową, nudną, pustą historię, której niemal nie da się czytać.

Zeszyty 25 i 30 odnoszą sukces właśnie przez swoje skupienie na postaciach, które wymaga od Bendisa wzmożonych starań i przemyślenia kierunku fabuły czy motywacji bohaterów. Oba zeszyty mają swoje jasno określone miejsce w skali całego runu i nadrabiają wątki, których nieobecność na wcześniejszym etapie historii była chwilami rażąca. Struktura numeru 25 jest zbudowana wokół wyrzutów sumienia, jakie Beast odczuwa w związku ze sprowadzeniem do teraźniejszości oryginalnej piątki X-Men, co wreszcie dodaje ciężaru temu wydarzeniu, które wcześniej wydawało się nie wywierać wystarczająco dużego wrażenia na związanych z nim postaciach. Rozmyślania Hanka są pretekstem do przywołania historii X-Men, której hołd oddaje zróżnicowana i ciekawa oprawa graficzna złożona głównie z jednostronicowych rysunków autorstwa szeregu gwiazd od Davida Macka po Scottiego Younga. Ostatni zeszyt tomu jest natomiast bliższym spojrzeniem na relacje panujące w drużynie po jej osiedleniu się z ekipą starego Cyclopsa oraz po pozostaniu młodego Scotta Summersa w przestrzeni kosmicznej. Skupiona na zmieniającej się dynamice postaci opera mydlana jest esencją tego, czego wielu fanów oczekuje po X-Menach, a Bendis ze swoim talentem do pisania dialogów jest w tak opowiedzianej historii odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu.

all_new_x_men_t5_plansze_01.png

Niestety cały środek tomu jest sztampową, pozbawioną polotu historią walki ze znanym już z poprzednich odsłon serii Bractwem Złych Mutantów z przyszłości. Bendis po raz kolejny serwuje wszystkie marvelowskie klisze dotyczące podróży w czasie. Sam szkielet opowieści nie decyduje jednak o jej porażce. Gdyby fabuła w jakikolwiek sposób przyczyniała się do rozwoju charakterystyki bohaterów, albo przynajmniej zaskakiwała podejściem do gatunkowych schematów, można by ją potraktować jako prosty punkt wyjścia do czegoś ciekawego, tymczasem Bendis idzie po najmniejszej linii oporu i dostarcza twór, który da się przeczytać właściwie tylko dlatego, że jest narysowany przez Stuarta Immonena. Środek tomu Jeden z głowy to kolejny obok historii o Purifiers z tomu poprzedniego sztandarowy przykład Bendisa na autopilocie.

Strona graficzna poniekąd ratuje ten tom, inną cechą komiksów Bendisa był bowiem fakt, że zawsze udawało mu się namawiać do współpracy najbardziej utalentowanych artystów. Wspomniane rysunki Immonena są jak zawsze przyjemne dla oka, nawet jeśli kostiumy zaprojektowane przez niego dla tej drużyny są fatalne. W początkowej części tomu możemy podziwiać wczesne prace Davida Marqueza, który później zachwycał w dalszych kolaboracjach z Bendisem. Kto wie jednak, czy najlepsze nie są rysunki Sary Pichelli w końcowym zeszycie, których klasyczna kreska i ciekawe rozrysowanie akcji na panele doskonale dynamizują skupiony na postaciach numer. Scena walki w dyskotece jest chyba najlepszym fragmentem tomu, nie tylko dlatego, że jest pozbawiona dialogów.

all_new_x_men_t5_plansze_02.png

Jeden z głowy jest więc kolejnym tomem bendisowego tasiemca o mutantach, który dzieli problemy, z którymi borykały się jego poprzednie odsłony. Jest w nim jednak kilka jasnych punktów, dzięki którym sięgnięcie po ten komiks nie jest kompletną stratą czasu i pieniędzy. Jest tu kilka bardzo przyzwoitych przykładów rozwoju charakterystyki postaci i wystarczająco dużo wizualnych atrakcji, by nie uznać tomu za kompletną katastrofę. Kto czyta All-New X-Men na tym etapie już pewnie tej serii nie porzuci, kto tego nie robi, niech lepiej trzyma się od „sagi” Bendisa z daleka. Czas pokaże, czy Bendis w DC zaserwuje nam coś w tym stylu, czy też raczej przypomni dlaczego uważany jest za jednego z najważniejszych twórców komiksowych XXI wieku.

Oceny końcowe

2
Scenariusz
5
Rysunki
5
Tłumaczenie
4
Wydanie
3
Przystępność*
4
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność - stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum. 

3235877o.jpg

Historia została pierwotnie opublikowana w zeszytach All-New X-Men Vol.1 #25-30 (czerwiec - październik 2014 roku).

Szczegółowe zdjęcia komiksu All-New X-Men tom 5: Jeden z głowy znajdziecie w naszej prezentacji.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu do recenzji.

źródło: Egmont / Marvel Comics