Baby Driver Volume 2: The Score for A Score - recenzja soundtracku

Baby Driver” – film, który wjeżdżając z piskiem opon na ekrany światowych kin zdobył szeroką publikę, odzwierciedloną przez przychód rzędu 227 milionów dolarów, mógł pochwalić się genialną ścieżką dźwiękową (o tym dwupłytowym albumie z 2017 roku szerzej pisaliśmy już na portalu). Nic więc dziwnego, że firma Sony Music zdecydowała się na dogrywkę – jeśli muzyka definiowała sam film i wypełniała go po brzegi, to można przecież sięgnąć po dany tytuł ponownie i zebrać kolejny worek gotówki od fanów. Czy tym razem się udało? Poniżej znajdziecie odpowiedź.

„Baby Driver Volume 2: The Score for A Score” Różni wykonawcy

(30th Century Records / Columbia Records / Sony Music Poland, 2018)

Recenzja muzyki zawartej na płycie:

Na płycie zawarto 28 ścieżek, które stanowią blisko 50-minutowy wyciąg muzyki i dialogów wprost z filmu. Filmu będącego odpowiedzią na głód publiki złaknionej szlagierów z minionych dekad. Takich potrafiących bez reszty zawładnąć ekranem i naszą wyobraźnią, przywołać ducha nostalgii (jak chociażby ostatnio „Ready Player One”), dzięki czemu odnoszą one komercyjny sukces pod postacią zgrabnie skompilowanych soundtracków. Nie inaczej było z oryginalnym albumem „Baby Driver”, zbierającym utwory pochodzące bezpośrednio z filmu lub nim inspirowane. Część druga charakteryzuje się niestety nijakością i słabym doborem materiału na krążku, do którego nie ma się ochoty wracać. Zawsze zastanawiałem się, jaki był nadrzędny cel tworzenia ścieżek dźwiękowych w stylu „More Music from the Gladiator”, „Ultimate Dirty Dancing” czy też „Back to Titanic”. Odpowiedź zdaje się prosta, jak w słynnej reklamie z udziałem Leo Beenhakkera.

Niewątpliwie „Baby Driver” stanie się wśród filmomaniaków pozycją kultową. Tak samo jak towarzyszące mu dwudyskowe wydawnictwo, wypuszczone na rynek przy okazji kinowej premiery dzieła Edgara Wrighta. Marne są szanse, że ktokolwiek po latach sięgnie po dodatkową płytę, zrealizowaną blisko po roku od oryginalnej. Co w niej nie zagrało?

Pierwszym poważnym zarzutem jest fakt, iż na składance ponad połowa utworów to przerywniki w postaci dialogów bohaterów, najczęściej na tle dźwięków muzyki. Odnajdziemy i rozpoznamy w nich mniej lub bardziej kluczowe sceny filmu. Jednakże nie wnoszą one nic ciekawego do całości, a żerują wyłącznie na sentymencie fana, który – według pierwotnych założeń pomysłodawców – powinien ucieszyć się, kiedy usłyszy słowa znane mu z obrazu. I gdyby tylko owe dialogi układały się wraz z pozostałymi piosenkami w przemyślany ciąg (vide soundtracki sygnowane nazwiskiem Quentina Tarantino), takiż zabieg miałby sens. Niestety, nie tutaj.

Drugim mankamentem są udziwnione i przekombinowane remiksy. Pominąwszy już fakt, że film bazujący na wspaniałych utworach z lat 60-tych i 70-tych nie powinien wykorzystywać ich odświeżonych wersji, a posiłkować się oryginałami, bo te bronią się same i nie potrzebują wysilonych przeróbek. Według producentów płyty, by zachęcić klienta do zakupu drugiego woluminu, wystarczy wrzucić utwór „TaKillYa” (tak, nie mylicie się – to potworek powstały po obróbce słynnej „Tequili” z repertuaru zespołu The Button Down Brass), dodać elementy musicalowe oraz wstawkę rytmiczną gitary basowej i perkusji w połowie „Nowhere to Run (Baby Driver Mix)” w wykonaniu Boga (sic!), na koniec doprawić całość szczyptą okrzyków z filmu. Nie tędy droga do osiągnięcia sukcesu. Nagranie raperów Run The Jewels nie jest w stanie przekonać mnie, że ot tak powinienem zaakceptować czarną muzykę prosto z Brooklynu na płycie inspirowanej obrazem „Baby Driver”. Zupełnie nie rozumiem powodu umieszczenia tu tej artystycznie miałkiej piosenki. To samo dotyczy zamykającego album „Blue Song” Mint Royale. Rzeczony pan brzmi jak Seal na sterydach, wykonujący swój hit „Crazy” z początku lat 90-tych – jednak wokalnie i muzycznie stoi kilka klas niżej.

Wreszcie mało atrakcyjny score Stevena Price'a, laureata Oscara za oprawę do „Grawitacji”. Raptem 10 minut niczym niewyróżniającej się, poprawnej tapety, która jak nikła pod naporem piosenek w samym obrazie, tak i na płycie nie zaskakuje niczym szczególnym. Taki sam los spotkał jego pracę przy „Legione samobójców”. Na szczęście, „Baby Driver” to projekt bardziej prestiżowy od produkcji Davida Ayera i tylko w tym można upatrywać pozytywów w angażu Price'a.

Czy na krążku nie ma zupełnie żadnych jasnych momentów? Są, choć znikome. „Chase Me” w wykonaniu Danger Mouse feat. Run the Jewels and Big Boi to nadal porządna kompozycja, która nic się nie zestarzała i nadal potrafi podnieść nas z fotela, a jeśli ktoś słucha jej w samochodzie, może spowodować ona niebezpieczne dociśnięcie pedału gazu do podłogi. „Easy”, w niepotrzebnym nikomu miksie, a w wykonaniu Sky Ferreiry, to jednak w dalszym ciągu piękny kawałek, do tego poprawnie zaśpiewany. Zaś „Harlem Shuffle” urzeka pięknym rytmem i feelingiem. Trochę szkoda pisać, że to już niestety koniec perełek na tym mało odkrywczym albumie.

Jeśli jesteś bezgranicznie zakochany w filmie, cytujesz dialogi bez zająknięcia z pamięci, a każda nuta dodatkowej muzyki z „Baby Drivera” jest dla Ciebie na wagę złota – nie krępuj się, może ten soundtrack został stworzony specjalnie dla Ciebie. Reszty osób raczej nie zachęcam do wydania jakichkolwiek środków finansowych na zakup owej płyty. Natomiast ścieżkę dźwiękową z 2017 roku, która nadal dostępna jest w naszych sklepach, warto posiadać w kolekcji.

+2
Muzyka na płycie

Ciekawostka: Syn Marca Bolana, wokalisty zespołu T. Rex, zaskarżył wytwórnię produkującą film o bezprawne wykorzystanie utworu „Debora” w obrazie i na płycie. Ciekawe, jaki będzie rezultat tej sprawy – wielka byłaby to strata, gdyby takie piękne nagranie miało wypaść z kolejnych wznowień muzyki z „Baby Driver”.

Spis utworów na płycie CD:

1. Robbery Arrival – Steven Price (0:44)
2. Chase Me – Danger Mouse Feat. Run the Jewels and Big Boi (3:26)
3. Secondo Intermezzino Pop – Ennio Morricone (0:49)
4. Candy From Baby / What's In There Is Ours – Steven Price (1:43)
5. Harlem Shuffle – The Foundations (2:02)
6. Sunset That Ride – Steven Price (1:08)
7. You're back! – Lily James & Ansel Elgort (0:12)
8. Baby I'm Yours – Barbara Lewis (2:27)
9. Cry Baby Cry – Unloved (3:58)
10. Keep Driving and Never Stop – Steven Price (0:43)
11. Threshold – The Steve Miller Band (1:02)
12. Nowhere to Run (Baby Driver Mix) – Boga (2:27)
13. TaKillYa (Baby Driver Mix) – Vinnie Maniscalco (3:46)
14. Run the Jewels – Run the Jewels (3:40)
15. Bananas – Steven Price (1:32)
16. Ready Let's Go – Boards of Canada (0:54)
17. Dumb-Ass Excuse – Steven Price (0:21)
18. Debora – Kid Koala (1:34)
19. What did you do? – Jon Hamm & Ansel Elgort (0:06)
20. Hocus Pocus (Baby Driver Mix) – Focus (2:39)
21. My name is Joseph – Ansel Elgort (0:28)
22. New Orleans Instrumental No. 1 – R.E.M. (2:05)
23. Lucky Charm – Steven Price (1:52)
24. Run – Steven Price (1:37)
25. Easy (Baby Driver Mix) – Sky Ferreira (3:50)
26. Postcards from Debora – Steven Price (0:54)
27. Killer Track – Jon Hamm & Ansel Elgort (0:10)
28. Blue Song – Mint Royale (3:25)

Czas trwania płyty: 49:31

Opis i prezentacja wydania:

Pobieżne zaznajomienie się z soundtrackiem zaskakuje na plus, głównie za sprawą wyrazistej palety barw. Tym razem dominującym kolorem jest żółty, przez co okładka zdaje się być bardzo energiczna (podobnież jak sam film). Front zdobi komiksowy wizerunek dwójki głównych bohaterów. Muszę przyznać, że jest on udany i zachęca do bliższego zapoznania się z płytą. W środku już nie jest tak dobrze. Spis utworów, ich autorów, także kilka słów od głównych twórców muzyki. Wnętrze wkładki wypełniają czarno-białe fotografie. Jest to fatalny zabieg artystyczny – przy całym moim zamiłowaniu do jaskrawych kolorów – nie wiem, czemu służy taka zmiana stylistyki w obrębie jednego wydania. Wreszcie podziękowania i można powiedzieć, że to tyle, jeśli chodzi o 8-stronicowy booklet. I jeszcze jedna rzecz: tył pudełka woła o pomstę do nieba. Pstrokata tracklista, brak numeracji, panuje kompletny bałagan, spowodowany przez takie, a nie inne rozmieszczenie tytułów. Naciągane trzy i pół punktu to maksymalna ocena, jaką może otrzymać ta edycja. I to wyłącznie ze względu na pozytywne wrażenie przy pierwszej styczności z „Baby Driver Volume 2”.

img-4166-a4cb6.jpg img-4167-a49b3.jpg

img-4169-c9527.jpg img-4168-ccb7d.jpg

img-4171-8de77.jpg img-4172-1ef8c.jpg

+3
Wydawnictwo

Oceny końcowe:

+2
Muzyka na płycie
+3
Wydawnictwo
3
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

Gdzie kupić soundtrack „Baby Driver Volume 2”?

Płytę do recenzji otrzymaliśmy dzięki uprzejmości firmy Sony Music Poland.

Źródło: zdj. TriStar Pictures / Sony Pictures