„Biały Lama” – recenzja komiksu

Biały Lama” to naprawdę wielki album w twardej okładce i oferujący cały 6-częściowy cykl o swoim bohaterze (ale istnieje kontynuacja, następny cykl pt. „Legenda Białego Lamy”). Pytanie, czy zawartość jest tak samo cenna jak opakowanie, za które niewątpliwie należą się pochwały? Zapraszamy do lektury recenzji.

Tybet czekają bardzo trudne lata. W przyszłości ma zostać najechany i żeby ocalić go przed wrogiem, Wielki Lama postanawia jeszcze raz odrodzić się w nowym wcieleniu. Sęk w tym, że nim przyjdzie mu się narodzić, w klasztorze rządy przejmuje chciwy i żądny władzy następca, który chce zapobiec powrotowi swojego mistrza. Dawne ideały i wzorce zostają porzucone, a przywrócić je będzie mógł dopiero młody chłopak, Gabriel, z początku jeszcze nieświadomy swojego losu i bycia kolejną reinkarnacją Wielkiego Lamy.

Alexandro Jodorowsky stworzył wielowątkową, pełną rozmachu opowieść. Do zainteresowania najbardziej przyczynia się jej emocjonalność – są w niej wydarzenia burzące krew w żyłach, akty rażącej niesprawiedliwości, przemoc czy objawy szaleństwa. Wtedy jednak „Biały Lama” jest przede wszystkim historią o ludziach i tym, co czynią z nich niskie instynkty. W tym przejawia się kolejna siła komiksu, bo piętrzące się przed bohaterem problemy komplikują mu drogę do osiągnięcia oświecenia. To, co wydawało się proste, oczywiste i tym samym potencjalnie niezbyt atrakcyjne, zaczyna się rozrastać i gmatwać. Szkoda tylko, że scenarzysta rozczarowuje, gdy przychodzi do rozwiązań.

Ja to nazywam leniwym pisaniem i nie kupuję tego, że może o to w „Białym Lamie” chodzi, to znaczy o przedstawienie buddyzmu jako doskonałej koncepcji, która zawsze znajdzie lekarstwo na problem. Komiks jest opowieścią fantasy bazującą na buddyzmie, tylko że ta religia nagle daje praktycznie nieskończone moce, co znacząco ułatwia sytuację protagonisty. Napięcie wywołane trudnym położeniem niknie, skoro bohater ma – pozwolę sobie na pewne uproszczenie – magiczne zdolności i właściwie może zrobić, co zechce. Można się przejąć, gdy jego dusza jest wystawiana na próby i wiele wskazuje na przynajmniej wydłużoną drogę do celu, ale Jodorowsky i wtedy stosuje buddyzm jako przepis na wszystko. Do tego dochodzą skoki w czasie, częściowo zrozumiałe, bo Gabriel musi dojrzeć, częściowo będące zwykłą wygodą, ponieważ zawsze można przesunąć akcję o kilka lat do przodu, kiedy wątek jakby sam się rozwiązał.

biały lama plansza 1.jpg

Im dalej, tym bardziej wzrasta znaczenie motywów związanych z buddyzmem, czyniących całość oderwaną od rzeczywistości. Gabriel jest ciekawszą postacią, gdy walczy z zobowiązaniami krwi albo może się zagubić przez wpływ otoczenia, ponieważ wtedy jest bliższy czytelnikowi. Jako odbiorca oczekuję przekonujących, nawet jak na fantastykę, rozwiązań trudnych problemów, tego starcia się z brutalnym światem, z czego też mogłaby płynąć dla mnie lekcja (choćby o potrzebie determinacji), a nie cudacznych rozwiązań, które nie mają żadnego zastosowania. Zdaję sobie sprawę, że wchodzę tu na grunt światopoglądowy, na którym zresztą Jodorowsky wyraźnie sprzyja buddyzmowi, za to wręcz ośmiesza chrześcijaństwo, ale nie to mnie odstrasza, zwłaszcza że tak orientalna tematyka to duży atut (choć inni mogą to inaczej odebrać, czujcie się ostrzeżeni). Krytyce poddaję to, że mistyka w „Białym Lamie” jest przesadzona i wszystko rozwiązuje.

Sześcioksiąg jest zróżnicowany wątkowo, od dzieciństwa przez poznawanie tajemnic klasztoru po podróż w zimowe scenerie, gdzie zamieszkuje Yeti. Ta obszerność uwydatniona przez wydanie zbiorcze budzi podziw i pozwala na szybkie wciągnięcie się w historię – choć nie wiem, czy wystarczy do poznania jej za jednym podejściem, osobiście wolałem dawkować sobie komiks. Kolorystycznie dominuje ciepło, odcienie brązu, żółtego czy czerwieni, co dobrze oddaje klimat miejsc. Na początku ten styl trochę przytłacza, a mistyczne fragmenty wydają się po prostu dziwne, ale jak już się przyzwyczai, to plansze robią duże wrażenie. Na kadrach pojawia się wiele postaci, abstrakcyjne momenty mają swój kiczowaty urok, zaś szczegółowość i rozmach, z jakimi Georges Bess kreśli co większe sceny, są wprost niesamowite.

Podsumowanie

„Białego Lamę” warto przeczytać już ze względu na tematykę. Mistyczna opowieść oparta na buddyzmie? Wchodźcie w to, bo nie dość, że lektura chwilę Wam zajmie i dostarczy dobrej rozrywki, to jeszcze dowiecie się trochę o zupełnie innej kulturze. Takie rarytasy są rzadkie, dlatego choć opowieść ma swoje problemy – wygodne rozwiązania, które mnie uwierają – to nikt nie powinien żałować jej poznania.

Oceny końcowe

4
Scenariusz
5
Rysunki
6
Tłumaczenie
6
Wydanie
6
Przystępność*
5
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

biały lama.png

Specyfikacja

Scenariusz

Alejandro Jodorowsky

Rysunki

Georges Bess

Oprawa

twarda

Liczba stron

300

Druk

kolor

Format

170x260 mm

Wydawnictwo oryginału

Dark Horse Comics

Data premiery

grudzień 2020

Dziękujemy wydawnictwu Scream za udostępnienie egzemplarza komiksu.

zdj. Humanoids Inc. / Scream