„Bloodborne” tom 1: „Śmierć snu” – recenzja komiksu

Ulice gotyckiej metropolii Yharnam spływają krwią Starszych Bytów. Dotknięte zarazą miasto skrywa tajemnice – plugawe sekrety należące zarówno do kosmicznych istot, jak i ludzkich potworów. Zapraszamy Was do lektury naszej recenzji opartego na kultowej grze Miyazakiego komiksu „Bloodborne” autorstwa Alesa Kota i polskiego rysownika Piotra Kowalskiego.

Trochę wstyd się przyznać, ale moje pierwsze doświadczenie z „Bloodborne'em”, zaraz po premierze, potrwało kilka godzin, po których upływie rzuciłem padem i wystawiłem grę na Allegro. Do rozgrywki podszedłem nie mając żadnej uprzedniej wiedzy o serii „Dark Souls”, samym „Bloodborne'ie” ani tym bardziej — o gamingowych formach narracyjnych uprawianych przez ich twórcę, Hidetakę Miyazakiego. Nie wspominając o tym, że jako graczowi, brakowało mi elementarnych umiejętności czy, przede wszystkim, wytrwałości, a więc komponentu tak istotnego w odbiorze „Bloodborne'a”. Do gry powróciłem dopiero parę lat później – wówczas już świadomy, że zarówno „Soulsy”, jak i „Bloodborne” to zabawa zupełnie innego rodzaju. Wciąż ginąłem dosłownie co zakręt, ale tym razem odkryłem, że u Miyazakiego śmierć ma szczególną funkcję, mianowicie każde odrodzenie i zresetowanie świata do statusu quo popycha opowieść do przodu.

Główny bohater, bezimienny łowca, przemierza metropolię przejętą przez zastępy dzikich bestii, wilkołaków, wampirów, mackowatych hybryd i nie ma przy tym najmniejszego pojęcia kim albo czym jest, jaki jest jego cel ani gdzie, na dobrą sprawę, się znajduje. Miyazaki nie jest bynajmniej zainteresowany wręczaniem graczowi prostych odpowiedzi – poznanie historii miasta Yharnam uzależnione jest wyłącznie od własnego zaangażowania oraz gotowości do studiowania każdego skrawka informacji podrzuconego przez twórcę. Podobnie jak bohaterowie celebrowanego przez Miyazakiego H.P. Lovecrafta, jako odbiorcy stajemy się badaczami tajemnej wiedzy, odtwarzamy ścieżki, które niechybnie doprowadzą nas do wiedzy zakazanej.

Bloodborne-t1-plansza.jpg

Podobna filozofia przyświeca adaptacji komiksowej Alesa Kota. Dwa opowiadania zebrane w ramach pierwszego tomu to historie oderwane od głównego nurtu fabularnego gry. W pewnym sensie moglibyśmy podejść do nich jako do prequeli oryginału, chociaż pamiętać trzeba, że wobec konstruowania jednoznacznych „timeline'ów” „Bloodborne”, ze swoją senną logiką, pozostaje całkowicie odporny. Autor komiksu jest zainteresowany przede wszystkim rozbudowaniem świata Miyazakiego – dołożeniem kilku cegiełek lore'u, które absolutnie nic nie wyjaśnią, ale przysłużą się spotęgowaniu tajemnicy.

Pierwsza z dwóch historii, „Śmierć snu”, wypada niemal niczym znacznie uboższa wariacja wydarzeń gry. Bohaterem Kota jest inny (?) Łowca, uwięziony w pętli odtwarzania tego samego koszmaru – po każdej śmierci, tajemnicza siła rzuca go z powrotem na ulice starego Yharnam. Łowca pamięta poszczególne elementy świata, ale nie mogąc ustalić własnej tożsamości i celu, pozostaje mu wyłącznie bezcelowa eksterminacja kolejnych bestii. Sytuacja zmienia się, gdy bohater wpada na dziecko krwawiące mistyczną „bladą krwią”, która zgodnie z przepowiednią ma pozwolić mu na „wyjście poza Łowy”. Druga opowieść, nieco obfitsza w ekspozycję i łatwiejsza w odbiorze, to „Pragnienie uzdrowienia”. W ramach bardziej bezpośredniego prequela cofamy się do czasu, gdy w Yharnam dopiero co wybuchła tajemnicza epidemia. Dwóch bohaterów, mnich i naukowiec, łączą siły, by wspólnie ustalić pochodzenie choroby i trafiają na ślad spisku, w który zamieszany jest Kościół Uzdrowienia. Obie historie ilustruje znakomity Piotr Kowalski – jego Yharnam to fantasmagoryczna wizja o zagadkowej geometrii i szczegółowej fakturze. Korpulentne formy kłębów dymu i ognia kontrastują tu ze strzelistymi dachami gotyckich świątyń, utkane z dziesiątków drobnych wzorów wyglądają jak pajęczynowa mozaika, upleciona z samego snu. Z kolei, mimo tuzinów bestii obecnych w komiksie, najciekawsze upiory Kowalski rysuje wtedy, gdy wykręca aparycję ludzkich bohaterów – jego prace przypominają wówczas koszmarne wizje Junjiego Itō, mistrza mangowego horroru.

Bloodborne-t1-plansza1.jpg

Autor nie ukrywa, że komiks, jako całość, nie jest przewidziany dla tych, którzy z „Bloodborne'em” nie mieli jeszcze żadnej styczności. Zwłaszcza „Śmierć snu” jest w tym kontekście wręcz skrojone dla entuzjastów pierwowzoru i niemal całkowicie niezrozumiałe dla nowo przybyłych. W pewnym momencie Kot nawiązuje do obecnej w grze mechaniki, która zakłada, że przy odpowiedniej wiedzy bohater jest w stanie dostrzec prawdziwą naturę rzeczywistości. W jeszcze innym, autor poświęca kadr na przerysowanie z gry dobrze znanej każdemu, kto podjął wyzwanie Miyazakiego, planszy z napisem „Nie żyjesz”. W „Pragnieniu uzdrowienia” narracja jest nieco łaskawsza. Obok tradycyjnych dymków dialogowych Kot decyduje się na wzbogacenie formy o spisywane w listach wewnętrzne monologi dwójki protagonistów. W przeciwieństwie do pierwszej opowieści stawiającej głównie na dynamiczne i stroniące od treści doświadczenie, druga połowa tomu oferuje wyraźniejszy, choć wciąż enigmatyczny szkielet fabuły. Obie historie czyta się ostatecznie bardzo przyjemnie, choć trudno mówić o jakkolwiek przełomowych rozwiązaniach tudzież, pod kątem siły wyrazu, dorastaniu do jakości wyznaczonej pierwowzorem. To po prostu dwa niezłe opowiadania, które eksponują Alesa Kota przede wszystkim jako fana – pasażera w rzeczywistości wykreowanej przez Miyazakiego.

Jak w takim razie poradzą sobie z lekturą nowi w temacie „Bloodborne'a”? Cóż, nie poradzą sobie, ale to jeszcze nic, skoro nie o radzenie w tym wszystkim chodzi, a właśnie o zachwyt nad kolejnymi tajemnicami. Komiks ma jednak nieco inny problem. Ponieważ jest tak diabelnie hermetyczny, to co rusz pozwala sobie na fabularne uproszczenia. Gdy natomiast nawiązuje do gry, to czyni to w ramach skrótowych mrugnięć okiem. Ale tam, gdzie u Miyazakiego odpowiedzi kryją się we wszelkiej maści elementach scenografii, u Kota żadnych odpowiedzi zwyczajnie nie ma, niezależnie jak długo i jak starannie by się ich poszukiwało. Komiks nie stanie więc nigdy na własnych nogach, bo odgórnie zakłada albo istnienie wcześniejszej relacji z materiałem źródłowym, albo jej nawiązanie na skutek lektury. Jest to ostatecznie wyłącznie „sneak peek”, dodatkowa atrakcja, która ma wszelki potencjał, by zachęcić do zakupu gry, a zarazem nie zmyśla, że jest czymkolwiek więcej.

4
Scenariusz
5
Rysunki
5
Tłumaczenie
5
Wydanie
3
Przystępność*
4
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność - stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

Specyfikacja

Scenariusz

Aleš Kot

Rysunki

Piotr Kowalski

Oprawa

twarda

Druk

Kolor

Liczba stron

224

Tłumaczenie

Piotr Czarnota

Data premiery

4 grudnia 2019

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.

źrodło: zdj. Egmont / Titan Publishing Group Ltd