„Czarna Wdowa” – recenzja komiksu

15 kwietnia do sklepów trafił komiks opowiadający o solowych przygodach Czarnej Wdowy w ramach serii Marvel Now 2.0. Czy warto sięgnąć po ten tytuł w obliczu zbliżającej się premiery kinowego filmu z popularną członkinią grupy Avengers? Przekonajcie się w naszej recenzji.

Do startu Marvel Cinematic Universe komiksowa rozpoznawalność Czarnej Wdowy była na tyle ograniczona, że w większości pojawiała się ona na gościnnych występach u innych, bardziej popularnych bohaterów, od czasu do czasu otrzymując skromne miniserie. Sukces uniwersum filmowego oraz rola, jaka przypadła zarówno Nataszy Romanow, jak i Clintowi Burtonowi (aka Hawkeye), poprzez wtórną inspirację medium komiksowego wpłynęły na otrzymanie nawet przez te drugoligowe postacie własnych serii komiksowych. Na szczęście dla czytelnika Hawkeye w serii Matta Fractiona zagrał oryginalnością i w dobie przepotężnych herosów postawił na uliczne klimaty, ubierając postać w codzienne rozterki i problemy. Odnośnie Nataszy długo spekulowano na temat jej solowego filmu, w międzyczasie Marvel postanowił więc skapitalizować oczekiwania fanów i w roku 2016 wystartowała seria „Czarna Wdowa” spod pióra Marka Waida, seria mająca również w przypadku najbardziej rozpoznawalnego szpiega i zabójczyni w uniwersum Domu Pomysłów postawić na nieco bardziej przyziemną formułę. Sensownie, biorąc pod uwagę, że mówimy o bohaterach, z którymi nieco łatwiej się utożsamić, są oni wprawdzie ludźmi posiadającymi rzadkie talenty i wyszkolenie, ale jednak pozbawionymi laserowego spojrzenia czy supersiły.

Co wiemy o Czarnej Wdowie? Kiedyś była świetnie wyszkolonym agentem KGB dzięki morderczym treningom w niesławnej Czerwonej Komnacie. Dziś jest agentką S.H.I.E.L.D. i członkinią Avengers, choć – jak to mówią – kto raz zdradził...

czarna wdowa plansza 1-min.jpg

Historię otwiera nam pełna dynamicznej akcji scena ucieczki Nataszy z transkoptera S.H.I.E.L.D. Na tle rozbrzmiewającego z głośników rozwścieczonego głosu dyrektor Marii Hill, deklarującego, że Wdowa ma być zatrzymana za wszelką cenę, bowiem wykradła dość istotne tajemnice, nasza bohaterka przedziera się przez kolejne fale agentów, aby w ostateczności spektakularnie zbiec. Już wkrótce rozpoczną się gorączkowe poszukiwania Nataszy, prowadzone na skalę światową, podczas gdy ona sama będzie starała się dotrzeć do osób związanych z pierwotną Czerwoną Komnatą, osób, które dziś postanowiły wznowić szkolenie kolejnego pokolenia nieletnich zabójczyń i wykorzystać je do sobie wyłącznie znanych celów. Czy Natasza faktycznie zwróciła się przeciwko S.H.I.E.L.D.? Kim jest postawny rosjanin o pseudonimie „Płaczący Lew” i dlaczego Natasza wykonuje jego polecenia...? Do tego, jaki sekret z przeszłości Wdowy będzie tak istotny, że jego ujawnienie może zachwiać zaufaniem jej towarzyszy z Avengers...?

Mark Waid jest doświadczonym scenarzystą, który obok dzieł wyjątkowych („Superman: Dziedzictwo” czy „Przyjdź Królestwo”) ma na koncie również kilka słabszych, ale nadal trzymających konstrukcyjny poziom pozycji. Jego duet z Chrisem Samnee wybrzmiał pierwotnie w ramach ich runu w serii „Daredevil”, eksplodując ciekawymi graficznymi wyobrażeniami przedstawiania świata oczami niewidomego superbohatera, głównie za sprawą współpracy przy scenariuszu przez głównego rysownika. Podobny autorski sznyt daje się wyczuć w „Czarnej Wdowie”. Tak to już jest, że rysownik maczający palce w scenariuszu ma tendencję do zachwiania równowagi pomiędzy fabułą i oprawą wizualną, w konsekwencji przedstawiania głównie rzeczy, które sam chętnie narysuje. Tu jednak wypadkową współpracy zespołu kreatywnego staje się stworzenie narracji przede wszystkim wizualnej, gdzie nie uświadczymy bloczków narracyjnych, a dialogi zdają się ograniczać do niezbędnego minimum, oszczędzając miejsca na falę przetaczających się przez panele scen. Co najważniejsze – działa to świetnie, zwłaszcza w pierwszym, pełnym akcji zeszycie, który skromny w jakąkolwiek ekspozycję silnie angażuje nas w opowiadaną historię. Dalej napięcie nie spada, w końcu mamy czas, żeby poopowiadać co nieco o historii naszej bohaterki, rozbudować jej osobistych antagonistów czy zająć się tym wszystkim, na co w seriach drużynowych nie było miejsca. Nie oznacza to, że „Czarna Wdowa” dzieje się całkiem na uboczu. Pierwszoligowe wątki i motywy będą się przewijać (łącznie z gościnnym występem Iron Mana i Zimowego Żołnierza), cementując historię Waida i Samnee w gigantycznym, komiksowym uniwersum. Miłym zaskoczeniem był dla mnie fakt lekkości, z jaką twórcy traktują dotychczasowy materiał źródłowy, budując własne opowieści, stopniując napięcie i stawki również poprzez odważne i niespodziewane pozbycie się tu i ówdzie jakiegoś bohatera drugoplanowego. Gatunkowo będziemy obracać się w ramach superbohaterskiego subgatunku – thrillera szpiegowskiego, czyli z dużym prawdopodobieństwem w klimatach, w jakich osadzony będzie film kinowy poświęcony Nataszy Romanow. Miejscami, przyznam, można uświadczyć nieco pretekstowych zwrotów akcji, ale całość spina się satysfakcjonująco i sprawnie domyka opowieść, nie drażniąc nas cliffhangerami.

czarna wdowa plansza 2-min.jpg

Oprawa graficzna Chrisa Samnee to – podobnie jak widzieliśmy w jego „Daredevilu” – mieszanka bardzo prostej, wręcz oszczędnej, nieco kanciastej kreski i odrobinę przerysowanej ekspresji. Niestety, ponownie jak w „Daredevilu”, o ile styl artysty idealnie sprawdza się w scenach dialogów, to w przypadku akcji odnoszę wrażenie, że czyni sceny z założenia dynamiczne niezwykle statycznymi, niejako „zamrażając” postacie w określonych pozycjach, co wpływa na mniejszą czytelność poszczególnych kadrów, zwłaszcza w długich, pełnych energii ujęciach.

Wydanie polskie to miękka oprawa ze skrzydełkami w standardzie Marvel Now! 2.0 i charakterystycznym czarnym grzbietem. Ponownie jak w przypadku „Visiona”, „Doktora Strange'a” czy „Niezwyciężonego Iron Mana”, na polskie wydanie składają się dwa oryginalne tomiki z podtytułami „S.H.I.E.L.D.'s Most Wanted” oraz „No More Secrets", dzięki czemu dostajemy sporą dawkę lektury, ale również miejsce na domknięcie wątków rozpoczętych i snutych przez zespół kreatywny. W zakresie dodatków na końcu tomiku otrzymamy standardowo okładki poszczególnych zeszytów oraz kilkanaście okładek alternatywnych różnych rysowników. Na koniec czekają nas obowiązkowe polecanki komiksowe od Egmontu, w tym „Czarna Wdowa: Powrót do domu” w ramach Klasyki Marvela, „Niezwyciężony Iron Man” i „Mockingbird”, jak również zapowiedź nadchodzącego wydarzenia „Tajne imperium”.

Podsumowanie

Czarna Wdowa nie doczekała na się na naszym rynku jakiejś szczególnie bogatej komiksowej bibliografii, jeżeli więc po kinowych „Avengersach” czujecie niedosyt tej postaci przed jej solowym filmem, seria Marka Waida i Chrisa Samnee to prawdopodobnie najlepsze miejsce na start. W kameralny sposób, na rubieżach superbohaterskiego uniwersum pełnego bogów i potężnych metaludzi, rozwija mitologię Nataszy Romanow, wprowadzając kilku osobiście podbudowanych antagonistów i opowiadając relatywnie zamkniętą historię. Do tego całość dzięki rysunkom (i współpracy przy scenariuszu) Chrisa Samnee sprawnie stawia na przewagę narracji wizualnej w surowo oszczędnej, acz ekspresyjnej oprawie graficznej. Z tego ostatniego powodu zeszyt pierwszy polecam absolutnie każdemu, a całość historii miłośnikom thrillerów szpiegowskich z superbohaterskim posmakiem. W efekcie całość to przyjemna rozrywkowa lektura, z którą warto się zapoznać przed dalszymi, nadchodzącymi wydarzeniami w uniwersum komiksowym, a które przyniosą dla Nataszy wiele... niespodzianek.

Oceny końcowe

4
Scenariusz
4
Rysunki
5
Tłumaczenie
5
Wydanie
6
Przystępność*
+4
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

Specyfikacja

Scenariusz

Chris Samnee, Mark Waid

Rysunki

Chris Samnee

Oprawa

miękka ze skrzydełkami

Druk

Kolor

Liczba stron

268

Tłumaczenie

Weronika Sztorc

Data premiery

15 kwietnia 2020 roku

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.

zdj. Egmont / Marvel