Dave Grusin "Trzy dni Kondora" - recenzja soundtracku [VINYL]

Nie samymi nowościami soundtrackowymi żyje kolekcjoner. Od dłuższego czasu na prężnie rozwijającym się rynku wydawniczym czarnych płyt pojawiają się starsze tytuły, które dopiero teraz doczekały się premiery na winylu lub też wznowienia, kiedy to pierwotny nakład dawno został już wyprzedany. Tak też stało się z muzyką Dave’a Grusina do Trzech dni Kondora (1975), która w chwili wejścia produkcji na ekrany kin wpierw wyszła na LP, a dopiero w 2004 roku ukazała się na CD. Oba wydawnictwa od dłuższego czasu są niedostępne i funkcjonują jedynie w drugim obiegu na portalach aukcyjnych. Winylowa reedycja ścieżki dźwiękowej z klasycznego już filmu Sydneya Pollacka ponownie trafiła do sprzedaży 9 lutego 2018 roku. Poniżej recenzja wydania LP.

Dave Grusin "3 Days of the Condor"

(Capitol Records / Universal Music / Music On Vinyl / JAWI, 1975/2018)

Recenzja muzyki zawartej na płycie:

Końcówka lat 60-tych XX wieku i cała następna dekada powszechnie są uważane do dziś za jeden z najlepszych okresów w kinie amerykańskim. Wtedy to za oceanem triumfy święciły kontrkulturowe produkcje, kino retro, filmy katastroficzne, do głosu doszli także młodzi filmowcy, których wkrótce krytyka okrzyknęła wspólnym mianem Nowego Hollywood (np. Francis Ford Coppola, Martin Scorsese, George Lucas, Steven Spielberg). Oprócz czysto rozrywkowych obrazów (np. spod szyldu Kina Nowej Przygody), powstało wiele znaczących (a przy okazji znakomitych) dzieł odzwierciedlających bieżące wydarzenia polityczne oraz nastroje i niepokój panujące w ówczesnym społeczeństwie. Przedłużająca się wojna w Wietnamie i liczne manifestacje przeciwko niej, studenckie rewolty, zaangażowane ruchy obywatelskie, afera Watergate – wszystkie te czynniki miały decydujący wpływ na zmianę światopoglądu (głównie) młodych Amerykanów i skutecznie podkopały ich zaufanie do władzy i instytucji państwowych. Na odzew ze strony twórców nie trzeba było długo czekać i niedługo potem powstały filmy demaskujące mechanizmy nieczystej gry politycznej rządzących, którzy coraz śmielej zaczęli ingerować w życie zwykłych ludzi, bojąc się utraty kontroli i wpływów.

W tychże to okolicznościach (upraszczając) narodził się nowy podgatunek sensacji, zaś określić możemy go jako paranoid thriller (tudzież conspiracy thriller). Wystarczy wspomnieć następujące tytuły: Klute (1971), Syndykat zbrodni (1974), Wszyscy ludzie prezydenta (1976) [wszystkie w reżyserii Alana J. Pakuli], Rozmowa (1974) Coppoli i w końcu przedmiot niniejszej recenzji – Trzy dni kondora. Film Sydneya Pollacka na tle pozostałych wyróżnia się najbardziej przystępną i klarowną dla zwykłego widza fabułą oraz muzyką właśnie (dlatego też cieszy się on niesłabnącą popularnością praktycznie od momentu premiery). Odpowiedzialny za nią został dziewięciokrotnie współpracujący z twórcą Pożegnania z Afryką (1985) i Firmy (1993) – Dave Grusin (za fortepianową, z energetycznym tematem przewodnim, ścieżkę dźwiękową do obrazu z Tomem Cruise’em zdobył ostatnią w swojej karierze nominację do Oscara, jedną z sześciu; z tą nieszablonową pracą również gorąco zachęcam się zapoznać).

2-condor-front-nalepka-min.jpg

O ile Michael Small i David Shire – nieco zapomniani dzisiaj, ale wielce zasłużeni autorzy ilustracji do czterech wyżej wspomnianych spiskowych dreszczowców z lat 70-tych – postawili przeważnie na dźwiękowe eksperymenty i niekiedy formy dalekie od autonomii poza obrazem, tak laureat nagrody AMPAS za Fasolową wojnę (1988) Roberta Redforda zdecydował się tutaj na bardziej przyjazne dla słuchacza brzmienie, osiągając także komercyjny sukces, a sam soundtrack nominowano do nagrody Grammy.

Jako że Trzy dni Kondora są dziełem (mam nadzieję) dosyć znanym polskiemu widzowi (wyświetlano go w naszych kinach, na przestrzeni blisko 30 lat doczekał się wielu emisji w różnych stacjach telewizyjnych, wydano go w latach 90-tych na VHS i kilkukrotnie na DVD; edycji Blu-ray do tej pory brak, lecz bez problemu jest ona dostępna zagranicą), toteż nie ma większego sensu przytaczać zawiązania akcji, koncentrując się w dalszej części już na muzyce.

Po seansie filmu z Robertem Redfordem, Faye Dunaway i Maxem von Sydowem, a następnie wysłuchaniu zeń ścieżki dźwiękowej, wśród niektórych odbiorców może pojawić się wrażenie lekkiego dysonansu pomiędzy powagą i ciężarem ekranowych zdarzeń, a materiałem obecnym na płycie. Grusin bowiem do spiskowego majstersztyku Pollacka skomponował przyjemną w obcowaniu jazzowo-funkową partyturę, nie pozbawioną przy tym dozy melancholii. Wydawać by się mogło, iż ów zabieg zniweczy wysiłek reżysera i operatora w drobiazgowym kreowaniu klimatu osaczenia i zaszczucia głównego bohatera, jednakże to pozory i mylenie tropów, by uśpić czujność widza. Trzeba wykazać się nie lada sprytem i warsztatową biegłością, żeby sobie pozwolić na takież rozwiązanie, złudnie (i podstępnie) oferując miłą dla ucha ilustrację. Dodaje jej to jeszcze klasy, wyróżniając ją spośród szorstkich i chłodnych ścieżek z niepokojących thrillerów tamtego okresu.

4-condor-tyl-nalepka-i-spis-utworow-min.jpg

Wybrany przez twórców tenże gatunek muzyczny, wymusił poniekąd zastosowanie charakterystycznego dlań instrumentarium (np. gitara elektryczna, basowa, trąbka, fortepian). Nie mogło zabraknąć też saksofonu, który wyraźnie współtworzy dwie linie melodyczne ścieżki, nieraz potrafi zdynamizować akcję, a w kilku utworach nawet jest zaczynem miłosnego tematu dla Joe Turnera (Redford) i Kathy Hale (Dunaway). Są i smyczki ilustrujące niebezpieczeństwo i dramatyzm wydarzeń, jednakże owe przeszywające partie są w zdecydowanej mniejszości.

Niespełna trzydziestominutowy score do Trzech dni Kondora w żadnym wypadku nie rości sobie prawa do bycia nowatorskim na tle wielu znakomitych i pomysłowych opraw do spiskowo-szpiegowskich produkcji z lat 70-tych. Byłoby wielką niesprawiedliwością odmówić mu polotu, a po części relaksujący charakter kompozycji należy zapisać po stronie pozytywów. Jeśli zatem nie mieliście jeszcze okazji do wysłuchania muzyki Dave’a Grusina, sięgnijcie w wolnej chwili po album, jak i sam film Sydneya Pollacka (gdybyście go trefnym zrządzeniem losu jeszcze nie widzieli). W sumie prawie dwie i pół godziny spędzone z klasykiem z 1975 roku nie będą czasem zmarnowanym.

4
Muzyka na płycie

Spis utworów:

Side One:

  1. Condor! (Theme from 3 Days of the Condor) (3:33)
    2. Yellow Panic (2:14)
    3. Flight of the Condor (2:28)
    4. We’ll Bring You Home (2:22)
    5. Out to Lunch (2:00)
    6. Goodbye for Kathy (Love Theme from 3 Days of the Condor) (2:15)

Side Two:

1. I’ve Got You Where I Want You (3:10)
2. Flashback to Terror (2:22)
3. Sing Along with the C.I.A. (1:31)
4. Spies of a Feather, Flocking Together (Love Theme from 3 Days of the Condor) (1:54)
5. Silver Bells (2:36)
6. Medley: Condor! (Theme) / I’ve Got You Where I Want You (1:56)

Czas trwania albumu: 28:21

Opis i prezentacja wydania:

W przypadku soundtracku do filmu Trzy dni Kondora, holenderska wytwórnia fonograficzna Music On Vinyl i jej oddział At The Movies, ponownie stanęły na wysokości zadania, dostarczając w ręce klientów produkt najwyższej jakości. Znowuż otrzymaliśmy wydanie w przezroczystej, grubej i elastycznej folii z PVC, na froncie której umieszczono srebrną nalepkę (z logotypami At The Movies i Music On Vinyl), informującą o jego specyfikacji (płyta o wadze 180 g), zaś z tyłu okrągłą i przezroczystą pieczęć – jej odklejenie umożliwia dostęp do najbardziej interesującej nas zawartości. W skład wydawnictwa wchodzą następujące elementy:

  • Zewnętrzna koperta – służąca do przechowywania longplaya. Wykonano ją z dosyć solidnej tektury pokrytej delikatnie połyskliwym laminatem, dzięki czemu estetyka ogółu znacząco wzrasta. Z tyłu znajduje się tracklista wraz z czasem trwania ścieżek na obu stronach krążka.
  • Płyta winylowa – recenzowane tu wydanie z płytą w złotym kolorze, zostało wypuszczone w limitowanym do 1000 sztuk nakładzie. Na każdej ze stron dysku (Side 1, Side 2) widnieje pomarańczowa etykieta ze spisem utworów i czasem ich trwania. 12-calowy placek został natomiast niezwykle starannie wytłoczony – nie uświadczymy u niego żadnych technologicznych niedoróbek w postaci szpetnie odstających kawałków tworzywa, co niestety nagminnie zdarza się u niektórych wydawców. Tym razem winyl zapakowano do białej koperty, wyłożonej cienką i antystatyczną folią, minimalizującą praktycznie do zera osadzanie się drobinek kurzu oraz zapobiegającą elektryzowaniu się płyty.

Szata graficzna wydawnictwa nie rzuca specjalnie na kolana, jest ascetyczna pod względem kolorystycznym, ale też dopracowana i spójna. Świetnie więc koresponduje z surowym klimatem filmu, osiągniętym dzięki ponurym zdjęciom Owena Roizmana. Na froncie wierzchniej koperty zamieszczono utrzymaną w ciemnej tonacji, stylową fotografię z postaciami Faye Dunaway i Roberta Redforda, z tyłu fotos z tym samym wizerunkiem, tyle że czarno-biały.

Skromne, wręcz minimalistyczne na tle innych propozycji od Music On Vinyl prezentowanych uprzednio na łamach Filmożerców, lecz bardzo eleganckie wydanie soundtracku – bezdyskusyjnie jego najlepszym elementem jest napisana z wielkim wyczuciem partytura Dave’a Grusina. Wysoka jakość zastosowanych komponentów opisywanej tutaj edycji i renoma samego dzieła Sydneya Pollacka mogą być dla wielu kolekcjonerów muzyki filmowej (i jazzowej), nie tylko na płytach analogowych, decydującymi argumentami za dołączeniem tegoż score’u do reszty zbiorów.

condor-vinyl-min (1).jpg condor-vinyl-min (2).jpg

condor-vinyl-min (3).jpg condor-vinyl-min (4).jpg

condor-vinyl-min (5).jpg condor-vinyl-min (7).jpg

condor-vinyl-min (9).jpg condor-vinyl-min (10).jpg

condor-vinyl-min (6).jpg condor-vinyl-min (8).jpg

4
Wydawnictwo

Oceny końcowe:

4
Muzyka na płycie
4
Wydawnictwo
4
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

Gdzie kupić soundtrack z filmu "Trzy dni Kondora" (LP)?

Soundtrack można także nabyć w stacjonarnych punktach sieci Media Markt i Saturn w cenie ok. 130 zł. Lista sklepów znajduje się na stronie Music On Vinyl.

Wydanie do recenzji otrzymaliśmy dzięki uprzejmości firm JAWI i Music On Vinyl.

źródło: zdj. Paramount Pictures