Doktor Strange - recenzja filmu i wydania Blu-ray

15 marca 2017 roku, prawie pięć miesięcy od polskiej premiery kinowej, na półki sklepowe trafił Doktor Strange, kolejny film Kinowego Uniwersum Marvela. Dostępne są wydania DVD, Blu-ray, Blu-ray 3D oraz Blu-ray 3D w steelbooku. Dzisiaj recenzujemy podstawowe wydanie Blu-ray.

"Doktor Strange" (2016), reż. Scott Derrickson

(dystrybucja w Polsce: Galapagos)

Film:

O tym, że adaptacje czerpiących z orientalnych stereotypów komiksów mogą kompletnie rozminąć się z gustami krytyków i części publiczności świadczy niedawne zamieszanie wokół netflixowskiego Iron Fista. Chłodne przyjęcie serialu pokazuje jak mógł skończyć Doktor Strange, jednocześnie uwydatniając co dokładnie stoi za sukcesem czternastego filmu z Kinowego Uniwersum Marvela. Doktor Strange działa, ponieważ jak większość filmów z MCU w pełni podporządkowuje się duchowi materiału źródłowego, starając się znaleźć jak najlepsze przełożenie psychodelicznych fantazji Steve’a Ditko na język filmowy. W efekcie Strange pełen jest zapierających dech w piersiach, pomysłowych scen akcji, które w ciekawy sposób unikają wchodzenia w nudną pornografię zniszczenia. Ale źródło sukcesu Strange’a tkwi jednak w spójnej, pod pewnymi względami nawet autorskiej wizji, według której film jest zbudowany. Doktor Strange jest fabularnie schematyczny, powtarza znane już każdemu tropy origin story, co pachnie trochę asekuranctwem ze strony Marvela, który obawiał się wyalienowania przeciętnego, niezdolnego do przełknięcia zbyt wielu odstępstw od reguły Kowalskiego. Każda z postaci dostaje jednak minimum uzasadnienia dla swojej obecności w fabule, a świeżość film czerpie z genialnej warstwy wizualnej, kreatywnego podejścia do akcji oraz, o czym rzadko się mówi, zaskakująco dojrzałej tematyki.

Fabuła filmu ma bardzo klasyczną strukturę, trudno więc podekscytować się jej opisem. Arogancka gwiazda medycyny, Stephen Strange, bierze udział w wypadku samochodowym, w którym zniszczone zostają jego dłonie, co uniemożliwia mu dalsze wykonywania pracy. W desperacji Strange szuka każdego możliwego sposobu odzyskania pełni władzy w rękach, po pewnym czasie trafia więc do Katmandu, gdzie w miejscu zwanym Kamar-Taj poznaje grupę mnichów-wojowników, którzy całkowicie zmieniają jego spojrzenie na rzeczywistość. O ile sama struktura origin story nie jest oryginalna, twórcy dbają, żeby akcja filmu toczyła się żwawo, unikają przestojów i retardacji, trzeba jednak przyznać, że film na dobre zaczyna się dopiero, kiedy Strange (i widz) poznaje świat mistyczny. Każda wizyta w innym wymiarze, każda walka, w której zaginana jest rzeczywistość, czy manipulowany jest czas, to prawdziwa uczta filmowa, coś, co rzadko kiedy można zobaczyć na kinowym (czy też domowym) ekranie. Niektórzy porównywali Strange’a do Incepcji, ale film Marvela ma wystarczająco dużo do zaoferowania od siebie, by nie nadużywać tej analogii. Spektakularne sceny akcji bronią się także na ekranie telewizora, głównie ze względu na to, że choć mają ogromną skalę, są też świetnie zaprojektowane pod względem kompozycji i choreografii.

_pressroom_materialy_0_Doctor_Strange_10(1).jpg

Reżyser Scott Derrickson odciska na Strange’u autorskie piętno czyniąc film pierwszą opowieścią superbohaterską, która w tak otwarty sposób pokazuje świat od strony mistyczno-religijnej, a nie stara się podporządkować wszystkiego naukowemu racjonalizmowi, przez który nawet magia Asgardu była wyjaśniana jako „zaawansowana nauka” (choć jedna z rozmów Strange’a z The Ancient One podąża groźnie w tym kierunku). Czas, przemijanie i śmierć są głównymi motywami filmu Derrricksona, co jest przyjemną odmianą w produkcjach Marvela, w których dotychczas, zresztą zgodnie z tradycją komiksową, większość umarłych postaci po pewnym czasie wracała do życia. Cała istota przemiany Stephena Strange’a z aroganckiego lekarza w opiekującego się całą ziemską rzeczywistością czarodzieja tkwi właśnie w jego strachu przed starością i przemijaniem. Wypadek, w którym Strange traci panowanie nad dłońmi to w końcu jedynie przyspieszenie zniedołężnienia, które i tak prędzej czy później by go czekało. Czas jest istotą kulminacji filmowej historii, powraca też przez cały film w ujęciach zegarka, który Strange dostał od swojej byłej partnerki/znajomej z pracy Christine i który zostaje stłuczony po przybyciu Doktora do Katmandu. Cały film jest więc fantazją, w której bohater podejmuje próbę opanowania swojego strachu przed śmiercią przez otwarcie się na inną rzeczywistość – trudno o bardziej religijną metaforę.

Benedict Cumberbatch świetnie odnajduje się w roli Strange’a, bez fałszywego tonu sprzedając jego przemianę z materialistycznego egocentryka w odpowiedzialnego za całą znaną nam rzeczywistość mistyka. Nawet jego amerykański akcent brzmi nieźle. Wszystkie poboczne postaci, mimo tego, że nie wychodzą poza znane już z poprzednich filmów Marvela typy, mają natomiast jasno zdefiniowane miejsce i funkcje w fabule. Casting Tildy Swinton w roli Starożytnej pociągnął za sobą kontrowersje dotyczące whitewashingu, ale zostawiając to na boku, trzeba przyznać, że Swinton jest w roli mistycznego mentora Strange’a doskonała. Jej postać porusza się i walczy z gracją, jaka przystoi liczącemu setki lat mnichowi, a jednocześnie Swinton nadaje jej nie tworzącą dystansu, wręcz zaczepną tajemniczość. Zawsze miło, kiedy na ekranie widać, że uznany aktor w filmie Marvela nie odbiera po prostu czeku na okrągłą sumę i nie odwala fuszerki (ekhm, Anthony Hopkins, ekhm!), a wykorzystuje okazję do stworzenia fascynującej, nietypowej roli. Chiwetel Ejiofor ma trochę bardziej niewdzięczne zadanie zagrania sztywnego, podporządkowanego autorytetom i regułom Mordo, który wprowadza Strange’a do Kamar Taj i w pewnym sensie mu partneruje, aktor wychodzi jednak z tego zadania obronną ręką. Grany przez Benedicta Wonga Wong został natomiast przez twórców przekształcony z niesamowicie rasistowskiej kliszy robiącego herbatę służącego w bibliotekarza-wojownika, który ma wręcz nad Strangem pewien autorytet i jest to zdecydowanie zmiana na dobre. Wong i Cumberbatch tworzą świetny aktorski duet, który może być atrakcją ewentualnych sequeli. Szkoda, że w tym filmie większość żartów z ich udziałem wydaje się nieco wysilona, niedopasowana do tonu i doczepiona trochę na siłę (Dan Harmon podobno dopisywał na życzenie Marvela żarty do filmu podczas dokrętek, co może być przyczyną tego wrażenia).

_pressroom_materialy_0_Doctor_Strange_6(1).jpg

Rachel McAdams i Mads Mikkelsen wcielają się za to w Marvelowską Kobietę i w Marvelowskiego Złoczyńcę, schematyczne postaci, które jednak mają swoje logiczne i istotne miejsce w fabule, zaś świetny casting wynosi nieco te znane już wszystkim typy ponad sztampowość. Christine grana przez McAdams ma po prostu stanowić pomost między starym a nowym życiem Strange’a i w tej roli sprawdza się nieźle. Kaecilius Mikkelsena opiera się zaś głównie na naturalnej aurze aktora. Niektórzy narzekają, że to marnowanie Mikkelsena, ale w rękach innego odtwórcy postać ta mogłaby być już kompletną porażką, Duńczyk nadaje jej zaś nieco wrodzonej charyzmy. Kaecilius dostaje jedną scenę dialogową, w której może uzasadnić swoje motywacje i zostaje ona świetnie wykorzystana, nadając jego akcjom przynajmniej logiczne uzasadnienie. Sceny niewykorzystane na płycie pokazują, że część filmu związana z głównym łotrem znalazła się jak zwykle na podłodze montażowni, a jednak film na tym za bardzo nie traci.

Największą przyjemnością towarzyszącą oglądaniu Doktora Strange’a jest obcowanie z kompletnie nowym, mistycznym zakątkiem uniwersum Marvela, ale film jak najbardziej broni się przy bliższej analizie swojej tematyki, czy po prostu jako świetne kino akcji. Mnisi-wojownicy po prostu są w tym filmie fajni – w wyglądzie, zachowaniu, czy sposobie walki – co stoi w kontraście z takim na przykład Iron Fistem, w którym wszyscy chodzą w dresach. Można się przyczepiać do fabuły Strange’a, ale twórcy kreują w filmie genialną estetykę i fascynujący świat przedstawiony, do którego z przyjemnością będzie się wracać w sequelach. Z punktu widzenia całego uniwersum, od którego Doktor Strange jest zresztą w dużej mierze niezależny, film przynosi zaś nową, świetną postać, co jest ważne biorąc pod uwagę, że po Infinity War część starej gwardii zapewne pożegna się z Marvelem. Doktor Strange, choć nie jest doskonały, jest więc świetnym, pomysłowym kinem rozrywkowym, być może nawet najlepszą origin story MCU. Sam film jest wystarczającym powodem, by sięgnąć po wydanie Blu-ray.

5
Film

Obraz:

Za zdjęcia w Doktorze Strange’u był odpowiedzialny Ben Davis, weteran Marvel Studios, który pracował już wcześniej nad Strażnikami Galaktyki oraz Avengers: Czasem Ultrona. Większość filmu nakręcona jest z użyciem cyfrowych kamer ARRI Alexa 65, ale, co ciekawe, sekwencje w Katmandu zostały utrwalone na taśmie filmowej 35mm za pomocą kamer Panavision Millenium XL. Davis przyznaje, że ważne jest dla niego zachowanie nieco mniej sterylnej tekstury nawet przy kręceniu kamerą cyfrową, więc różnica nie jest diametralna, ale nepalskie sekwencje faktycznie pozytywnie wyróżniają się wizualnie na tle pozostałej części filmu, choćby tym, że kolorystycznie są dużo cieplejsze, w porównaniu z generalnie stonowanym tonem reszty obrazu. Film jest zaprezentowany w formacie 2.39:1, więc tradycyjnie dla wydań Marvela sekwencje nakręcone w formacie IMAX 1.90:1 zostają wizualnie przycięte, a format nie zmienia się podczas trwania seansu. Sam transfer wypada bardzo dobrze, bez stwierdzonych wad w kompresji, czerń jest bez zarzutów, zaś generalnie stonowane oświetlenie nie wpływa negatywnie na odbiór obrazu. Generalnie pod względem wizualnym jest to jedno z lepszych wydań Marvela, który chyba na poważnie traktuje zarzuty, że wszystkie jego filmy wyglądają tak samo.

doctor_strange_08.jpg doctor_strange_10.jpg 

doctor_strange_14.jpg doctor_strange_17.jpg

5
Obraz

Dźwięk:

Zgodnie z polityką Disneya, na rynek polski trafiło wydanie filmu ze stratną ścieżką dźwiękową DTS-HD High Resolution Audio, zamiast dostępnego w innych zachodnich wydaniach bezstratnego formatu DTS-HD Master Audio. Co gorsza, wielokanałowy mix został zdegradowany z wersji 7.1 do 5.1. Są to defekty, które nie będą słyszalne na każdym sprzęcie, więc to od jakości hardware’u zależy, czy wady te będą wpływać znacząco na odbiór filmu. Ścieżka HRA wcale nie prezentuje się aż tak źle, dźwięk jest pełny i głęboki, a co ciekawsze efekty dźwiękowe, jak na przykład tykanie zegarka w scenie operacji, nie giną w miksie. Dialogi są czysto słyszalne, zaś świetny podkład muzyczny autorstwa Michaela Giacchino nie jest za bardzo zepchnięty w tło, co było problemem niektórych wydań Marvela.

Miłośnicy polskiej wersji językowej są już standardowo przy Marvelu skazani na polski dubbing i system Dolby Digital 5.1. Głosu Cumberbatchowi użycza Michał Żebrowski, co sprawia, że sceny w szpitalu nagle zaczynają przypominać Na dobre i na złe. Zresztą przy aktorze o tak charakterystycznym głosie trudno o satysfakcjonującego zastępcę. W sumie w obsadzie pojawiają się również tak uznane postaci, jak Danuta Stenka czy Robert Więckiewicz, więc jeśli ktoś z różnych powodów nie może oglądać wersji z napisami, przynajmniej wygląda na to, że do sprawy dubbingu polski Disney nie podszedł po macoszemu. Oczywiście wiele dialogów bezpowrotnie ginie w tłumaczeniu, więc choćby wymiana zdań między Strangem a Kaeciliusem, w której ten drugi przypadkowo nazywa Stephena „Mister Doctor,” w polskim przekładzie nie ma żadnego sensu.

+3
Dźwięk

Materiały dodatkowe:

doctor_strange_03.jpg doctor_strange_01.jpg

Wśród dodatków mamy kilka featurettes dotyczących filmu, których obejrzenie zajmuje ok. godziny, a także dwa klipy związane z szerszym uniwersum, sceny rozszerzone i niewykorzystane, gagi oraz komentarz audio. Całość wpisuje się w schemat tego, co zaprezentowały poprzednie wydania Marvel Studios, nie ma więc fajerwerków. Zwłaszcza featurettes mają więcej wspólnego z korporacyjną propagandą niż z faktycznym uchyleniem rąbka tajemnicy odnośnie procesu produkcji. Są wśród nich może ze dwie ciekawe informacje, z którymi wcześniej nie zetknąłem się w żadnym z wywiadów. Dokładnie wśród dodatków znajdziemy:

1) A Strange Transformation: Osobliwa transformacja (9:42) – Klip ogólnie wprowadza różne wątki rozwinięte w następnych materiałach, a także ogólnie omawia fabułę filmu, część decyzji, jak na przykład powód sięgnięcia po origin głównego bohatera, a także casting do głównej roli.

2) Strange Company: Nietypowe towarzystwo (12:37) – Ten materiał omawia całość głównej obsady filmu, a także angaż i osobę reżysera Scotta Derricksona. Całość sprowadza się do wzajemnego wychwalania się różnych osób oraz ich zachwytów nad możliwością pojawienia się w filmie Marvela.

3) The Fabric of Reality: Tkanka rzeczywistości (12:32) – Jeden z najciekawszych materiałów pokrótce omawia projektowanie kostiumów w filmie, scenografię oraz lokacje, w których Doktor Strange był kręcony. Pojawiają się tu na przykład osoby odpowiedzialne za rekwizyty, co jest miłym przypomnieniem, że machina Marvela zatrudnia setki ludzi, których praca na co dzień nie jest dostrzegana.

4) Across Time and Space: W czasie i przestrzeni (13:21) – Klip pokazuje część procesu powstawania scen kaskaderskich, choreografię scen walki, wspomina też o skomplikowanych efektach specjalnych, trudno jednak być w pełni usatysfakcjonowanym z dogłebności tego materiału.

5) The Score-cerer Supreme: Muzyczne czary (9:51) – Ostatni materiał o filmie poświęcony jest w całości Michaelowi Giacchino, temu co przyciągnęło go do projektu, jak mu się nad nim pracowało i jakie cele wyznaczył ścieżce muzycznej reżyser.

6) Marvel Studios Phase 3 Exclusive Look (7:28) – Tytuł zapowiada więcej niż materiał sobą reprezentuje. Jest to po prostu długa reklama nadchodzących filmów Marvela, z kilkoma nic nie wnoszącymi zapowiedziami, pomijająca Spider-Man: Homecoming, bo za jego promocję odpowiada Sony. Warto obejrzeć najwyżej dla kilku ciekawych grafik koncepcyjnych, które przewijają się przez materiał.

7) Team Thor: Part 2 (4:38) – Trochę komediowego złota od Taiki Waititiego przyczynia się do tego, że Thor: Ragnarok jest jednym z najbardziej wyczekiwanych przez mnie filmów tego roku.

8) Sceny rozszerzone i niewykorzystane (7:52, z opcją „Play All”):

- Strange Meets Daniel Drumm

- Kaecilius Searches for Answers

- The Kamar-Taj Courtyard

- Making Contact

- Lost in Katmandu

W każdym przypadku widać, dlaczego dana scena wyleciała z filmu. Większość (poza sceną z Drummem) jest sama w sobie całkiem niezła, ich wyrzucenie dodaje jednak dynamiki akcji. Warto zobaczyć zwłaszcza „Kaecilius Searches for Answers”: wyjaśnia skąd Zeloci wzięli się w kościele oraz zawiera ciekawą dyskusję między Kaeciliusem a księdzem.

9) Gag Reel (4:12) – Dla fanów gatunku, widziałem lepsze.

10) Komentarz audio – Nagrany przez reżysera Scotta Derricksona dzień przed uroczystą premierą w Los Angeles. Tradycyjnie najlepszy z dodatków. Derrickson pokazuje wielką pasję dla kina oraz entuzjazm do projektu, chętnie i ciekawie opowiada o filmie.

Wszystkie dodatki zaprezentowane są w jakości HD (1080p), wszystkie poza komentarzem opatrzone są też polskimi napisami.

+3
Dodatki

Opis i prezentacja wydania:

Doktor Strange w podstawowej wersji Blu-ray wydany jest w zwykłym niebieskim pudełku Amaray marki ELITE. Na przedniej okładce widnieje jeden z plakatów kinowych, lekko przerobiony na potrzeby wydania. Z tyłu znajduje się krótki opis dystrybutora, specyfikacja oraz lista dodatków. Polskie wydanie dorobiło się rodzimego pull quote – cytowany jest krytyk Piotr Mirski z Interii, który stwierdza, że mamy do czynienia z „jednym z najlepszych filmów Marvela.” Nie stwierdzono błędów edytorskich. W środku znajdziemy tradycyjny dla wydań Marvela niebieski krążek ozdobiony jedynie tytułem filmu i nowym logo Marvel Studios.

20170326-1336111.jpg 20170326-1336244.jpg

20170326_133700.jpg

20170326_133641.jpg

+3
Opakowanie

Specyfikacja wydania:

Dystrybucja Galapagos
Data wydania 15.03.2017
Opakowanie Amaray
Czas trwania [min.] 115
Liczba nośników 1
Obraz Aspect Ratio: 16:9 - 2:39:1
Dźwięk oryginalny DTS-HD High Resolution 5.1
Polska wersja napisy, Dolby Digital 5.1 (dubbing)

Podsumowanie:

Doktor Strange to świetne, spektakularne kino rozrywkowe, które zasługuje na jak najlepsze techniczne potraktowanie, tym bardziej szkoda, że znowu mimo wysokiej jakości obrazu, pod względem dźwięku polski rynek dostał towar wybrakowany. Tak czy inaczej, poziom wydania wciąż jest całkiem dobry, nawet jeśli dodatki stoją na różnym poziomie. Kto miał w ręku którekolwiek z niedawnych wydań filmów Marvel Studios wie, czego może się spodziewać, bo schematyczność, którą czasem zarzuca się tym produkcjom na pewno dotyczy sposobu przygotowywania wydań na rynek kina domowego.

Szczegółowe zdjęcia wydania w steelbooku znajdziecie w naszej prezentacji.

5
Film
5
Obraz
+3
Dźwięk
+3
Dodatki
+3
Opakowanie
4
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

Gdzie kupić wydanie Blu-ray filmu "Doktor Strange"?

dvdmax.pl – 78,23 zł

mediaMarkt79,90 zł

saturn79,90 zł

gandalf – 79,97 zł

swiatksiazki.pl – 79,99 zł

bluedvd – 83,56 zł

merlin – 84,99 zł

empik – 89,99 zł

Film do recenzji otrzymaliśmy dzięki uprzejmości firmy Galapagos.

źródło: Galapagos / Disney / Marvel Studios / Poral.eu