„Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie 2017” Various Artists - recenzja wydania [CD]

10. Festiwal Muzyki Filmowej na długo pozostanie w pamięci wielu jego uczestników. Infomowaliśmy Was o najważniejszych wydarzeniach FMF-u, zaś pod koniec maja mogliście się zapoznać z obszerną relacją. Na tym jednak nie koniec, bowiem wspomnienia z tej zacnej imprezy można przybliżyć sobie, zapoznając się z okolicznościowym wydawnictwem, które zostało przygotowane wspólnie przez Krakowskie Biuro Festiwalowe, Varese Sarabande (wytwórnię fonograficzną, specjalizującą się w soundtrackach) i Universal Music Polska. Poniżej recenzja owej składanki.

 „Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie 2017” Various Artists 

(Varese Sarabande/Magic Records/Universal Music Polska, 2017)

Recenzja muzyki zawartej na płycie CD:

Jeśli ktokolwiek miał już okazję przeczytać naszą relację z 10. Festiwalu Muzyki Filmowej w Krakowie, wie czego może się spodziewać, biorąc do ręki kompilację, będącą przedmiotem niniejszego tekstu. Nie ma więc większego sensu powielać informacji wcześniej opisanych, dlatego teraz garść luźniejszych uwag, koncentrujących się na aspekcie użyteczności i sensu takiegoż wydawnictwa.

Płyta, wyprodukowana pod nadzorem Roberta Townsona, od lat odwiedzającego regularnie cykliczną imprezę, zawiera 15 kompozycji, których autorami są goście specjalni tegorocznej edycji Festiwalu, a zdecydowaną mniejszość stanowią te, jedynie prezentowane publiczności podczas koncertów. Wystarczy spojrzeć na tracklistę i porównać jej zawartość do bogatego programu 10. FMF-u, by stwierdzić, że repertuar albumu pokrywa się niemal w 100% z tym, co usłyszeliśmy i zobaczyliśmy w dniach od 17 do 23 maja. Selekcja utworów musiała być nie lada wyzwaniem, trudno bowiem na jednym krążku o czasie trwania ograniczonym do 80 minut, pomieścić wszystko, co sobie pierwotnie zaplanowano, a na dodatek zadowolić gusta potencjalnych nabywców, zarówno tych lepiej obeznanych z muzyką filmową, jak i zupełnych nowicjuszy. Ci ostatni są pewnie główną grupą docelową, do jakiej chcieli dotrzeć pomysłodawcy składanki. I tu właśnie dochodzimy do jeszcze jednego ważnego elementu: opłacalności takiego przedsięwzięcia – płyta musi się po prostu sprzedać i na siebie zarobić.

Nie da się ukryć, że album jest swoistym „the best of” (podobnież było z sobotnią Galą „All Is Film Music”), gromadzącym najbardziej popularne i rozpoznawalne utwory, pochodzące z niemniej znanych filmów. Takie jest w zasadzie podstawowe zadanie prawie wszystkich tego typu projektów: przyciągnąć jak najszersze grono odbiorców. Z drugiej strony, czy musiały się na płycie znaleźć tematy z „Gwiezdnych wojen” i „Władcy Pierścieni”? Są to marki trwale już obecne w kulturze światowej, o statusie nie do podważenia (dotyczy to filmów i muzyki). No ale prawie wszystkie produkty opatrzone napisem „Star Wars”, od razu osiągają wysokie wyniki sprzedaży. Można kręcić nosem, jednak prawa rynku są nieubłagane. Z „Titanikiem” sprawa wygląda trochę inaczej. Raz, że symultaniczny pokaz filmu z muzyką na żywo, był ukoronowaniem Festiwalu. Dwa, że na krążku znalazła się potężna suita, zbierająca najważniejsze tematy z dzieła Jamesa Hornera, w ciekawej interpretacji Royal Scottish National Orchestra pod batutą Johna Debneya (bez partii syntetyzatorowych).

Zresztą, sam album został całkiem pomysłowo zrealizowany (daje tu o sobie znać producenckie doświadczenie Townsona). Zaczyna się hitem Limahla z lat 80-tych, napisanym przez Giorgio Morodera do „Niekończącej się opowieści”. Z filmu Wolfganga Petersena pochodzi też radosna kompozycja Klausa Doldingera. Dalej pulsujący w dyskotekowym rytmie kawałek z „Midnight Express” oraz potężny pokaz mocy orkiestry i Briana Tylera z trzeciej części „Szybkich i wściekłych”. Po takiej dawce dynamiki następują chwile nieco mniej intensywne pod postacią utworów, skomponowanych na potrzeby telewizji (seriale „24 godziny”, „Fargo”, „Emerald City” i „Penny Dreadful” Abla Korzeniowskiego). Odrobinę wytchnienia dostarczą nam liryczne motywy z „Wichrów namiętności” Jamesa Hornera, w melancholijnym wykonaniu Sary Andon (flet) i Jean-Michel Bernarda (fortepian), a także urzekający prostotą fragment z „Marzyciela” Jana A.P. Kaczmarka. Finał płyty zaś również energiczny jak początek: otwierający kompletną ścieżkę dźwiękową track z „Drużyny Pierścienia” Howarda Shore’a, nieśmiertelny temat Johna Williamsa z „Gwiezdnych wojen” i wreszcie wspomniany już wyżej „Titanic”.

Składanka może nie jest idealna, ale odzwierciedla myśl przewodnią 10. Festiwalu Muzyki Filmowej. Jest zarówno świetną pamiątką i w pewnym sensie brykiem (w znaczeniu pozytywnym), pozwalającym uczestnikom imprezy powrócić po pewnym czasie do jej najważniejszych momentów, a osobom, które z różnych przyczyn nie mogły być osobiście wtedy w Krakowie i tym, dopiero zaczynającym przygodę z ilustracjami pisanymi na potrzeby małego i wielkiego ekranu, szansą na zaznajomienie się z wycinkiem twórczości znakomitych kompozytorów.

+4
Muzyka na płycie

Spis utworów:

  1. The Neverending Story – Never Ending Story (3:31)
  2. The Neverending Story – Bastian’s Happy Flight (3:16)
  3. Midnight Express – Chase (8:24)
  4. The Fast And The Furious: Tokyo Drift – Symphonic Touge (6:49)
  5. 24 – Theme (4:46)
  6. Fargo – Bemidji, MN (2:26)
  7. Emerald City – The Beast Forever Approaches (2:16)
  8. Penny Dreadful – Be True (3:55)
  9. Escape From Tomorrow – The Grand Finale (3:18)
  10. Legends Of The Fall (4:20)
  11. Finding Neverland – Neverland Piano Variation In Blue (4:29)
  12. The Science Of Sleep – Golden The Pony Boy (2:59)
  13. The Lord Of The Rings – One Ring To Rule Them All (7:16)
  14. Star Wars – Main Title (5:15)
  15. Titanic – Distant Memories / Southampton / Rose / Take Her To Sea, Mr. Murdoch (14:25)

Czas trwania płyty: 77:25

Opis i prezentacja wydania:

Składankę z Jubileuszowego FMF-u wydano w digipacku, czyli kartoniku z plastikową tacką na płytę. Rozkłada się on na trzy skrzydła, w jednym z nich, po prawej stronie, jest schowany booklet. Digipack, grubości ok. 10 mm, wykonany został ze sztywnej i solidnej tektury, przy normalnym użytkowaniu nie powinien on być więc podatny na powstawanie różnego typu zagięć i innych mechanicznych uszkodzeń. Front, tył, grzbiet i wnętrze samego kartonika pokryte są połyskliwym laminatem, dzięki czemu estetyka ogółu znacząco wzrasta. Część zewnętrzna opakowania została zdominowana przez barwy różową i niebiesko-granatową (płytę CD również), wnętrze zaś zdobią zdjęcia z poprzednich edycji Festiwalu. (Tutaj mała uwaga: do tej pory zastanawiam się skąd pomysł, by w materiałach promujących FMF i na okładce płyty zawrzeć wizerunek przypominający po części jednorożca. Owszem, stworzenie to kojarzy się „Legendą” Ridleya Scotta, będącą także przedstawicielem gatunku fantasy, jak i „Niekończąca się opowieść”, która była jednym z żelaznych punktów programu 10. edycji. Chyba że jednorożec, jako symbol jedynego w swoim rodzaju zwierzęcia i unikat, odnosi się do wyjątkowej pozycji Festiwalu. Być może taka idea przyświecała organizatorom, wówczas nabiera ona nowego znaczenia i ma jakiś sens).

Książeczkę, liczącą 12 stron, wydrukowano na grubszym niż zwykle, błyszczącym papierze kredowym. Tradycyjnie booklet zawiera spis utworów (strony nr 10 i 11) oraz niezwykle rozbudowany, 4-stronnicowy wpis (w języku angielskim) od Roberta Townsona, założyciela Varese Sarabande, w którym dzieli się on swoimi przemyśleniami na temat FMF-u.

Uwagę nabywcy zwraca także staranna oprawa plastyczna wydawnictwa. Booklet zdobią liczne fotografie z lat wcześniejszych, a utrzymane są one w dość przyjaznej dla oka kolorystyce, tworząc spójną szatę graficzną.

Czy wydanie posiada jakieś wady? Jedna, dość niewielka, nie rzutuje w jakimkolwiek stopniu na końcową notę. Chodzi mianowicie o brak tzw. slipcase’a, do którego wkłada się digipack celem jego ochrony. Warto zatem zadbać o właściwe przechowywanie. Do tego zadania idealnie nadaje się specjalna folia ochronna z paskiem, umożliwiająca szczelne zamknięcie kartonika, który będzie odpowiednio chroniony przed kurzem i powstawaniem obtarć na rogach. Drugim, znacznie poważniejszym mankamentem, jest brak tłumaczenia liner notes na rodzimy język. Nabywcą płyty jest przeważnie pochodzący z Polski konsument, a skoro Festiwal (choć o zasięgu międzynarodowym) ma miejsce w naszym kraju, spolszczony tekst powinien być standardem. Miejmy nadzieję, że w kolejnych latach wydawca zadba o osoby, które nie władają biegle językiem angielskim.

Estetyczne wydawnictwo, którego przystępna cena jak na niemalże wersję kolekcjonerską, na pewno zachęci niejednego bywalca krakowskiej imprezy, aby postawić je na półce obok szeregu innych kompilacji.

1. 10 FMF front.jpg 2. 10 FMF tył.jpg

3. 10 FMF digipack 1.jpg

4. 10 FMF digipack 2.jpg

5. 10 FMF digipack 3.jpg

6. 10 FMF booklet 1.jpg 7. 10 FMF booklet 2.jpg

8. 10 FMF booklet 3.jpg 9. 10 FMF booklet 4.jpg

10. 10 FMF booklet 5.jpg 11. 10 FMF booklet 6.jpg

+4
Wydawnictwo

Oceny końcowe

+4
Muzyka na płycie
+4
Wydawnictwo
+4
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

Gdzie kupić płytę „Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie 2017”?

musiccorner.pl34,58 zł

mediamarkt.pl34,99 zł

saturn.pl34,99 zł

swiatksiazki.pl35,26 zł

merlin.pl37,99 zł

empik.com38,49 zł

dvdmax.pl41,99 zł

Płytę do recenzji otrzymaliśmy dzięki uprzejmości firmy Universal Music Polska.