Grzech pierworodny: Hulk kontra Iron Man - recenzja komiksu

W listopadzie Egmont wydał kolejny komiks wplatający się w fabułę Grzechu pierworodnego, tym razem dotyczący Iron Mana i Hulka. Czy jest to pozycja warta uwagi?

Fabuła Grzechu pierworodnego, całkiem przyzwoitego marvelowskiego eventu autorstwa Jasona Aarona, kręci się wokół śledztwa dotyczącego zabójstwa Watchera Uatu, któremu ktoś, prawdopodobnie zabójca, wyłupał oko. Jak wiadomo oko Watchera widziało niejedno (a właściwie wszystko), więc gdy tylko w pewnym momencie organ ów pojawia się w historii, na całym świecie dochodzi do ujawnienia szeregu tajemnic. Jedną z nich była choćby „przypomniana” sobie przez Kapitana Amerykę tajemnica działań Iluminatów. Konsekwencje tego faktu można było śledzić w ostatnim tomie Avengers Jonathana Hickmana. Z inną ujawnioną tajemnicą, tą dotycząca prawdziwego przebiegu wybuchu bomby gamma, w wyniku którego powstał Hulk, muszą zmierzyć się Tony Stark i Bruce Banner, co możemy śledzić w wydanym właśnie przez Egmont tie-inie Grzech pierworodny: Hulk kontra Iron Man. Niestety nie jest to porywająca lektura, bowiem Mark Waid i Kieron Gillen, którzy wymieniali się przy pisaniu czterech zeszytów miniserii, stanowią zupełnie niedopasowaną stylistycznie parę, a bliskie powiązania crossoveru z pisanymi przez obu panów regularnymi seriami wcale nie pomogą niezaznajomionymi z nimi czytelnikom w czerpaniu przyjemności z lektury.

mn_hulk_vs_im_plansza_01.jpg

Egmont nie zdecydował się wydawać w Marvel Now ani Indestructible Hulka Marka Waida, ani Iron Mana Kierona Gillena, co jest zrozumiałą decyzją: choć trudno uznać je za szczególnie nieudane, żadna z serii nie jest też wybitna i dobrze, że padło raczej na genialną solową serię innego Avengera, Thora. Decyzja ta kwestionuje jednak sens sięgnięcia wydawcy po tie-in tak mocno związany z fabułą ongoingów. Owszem, można powiedzieć, że sam centralny koncept jest prosty jak budowa cepa i łatwo zainteresuje czytelników: Hulk walczy z Iron Manem, bo podejrzewa Starka, że ten przyczynił się do wybuchu bomby, która zrujnowała mu życie. Tej walki nie jest jednak wcale tak dużo, nie brakuje w komiksie natomiast machinacji fabularnych, czy postaci oraz lokacji powiązanych przede wszystkim z fabułą gillenowskiego Iron Mana. Oczywiście to nie musi być problemem, jeśli narracja odpowiednio sprawnie wprowadza czytelnika w świat przedstawiony, tutaj jednak nie odnosi się takiego wrażenia, bo wygląda na to, że crossover był skierowany przede wszystkim do regularnych czytelników obu serii.

Głównym problemem komiksu nie jest jednak niedobór scen akcji. Gdyby szła za tym głęboka i ciekawa charakterystyka postaci, właściwie w ogóle nie byłby to problem. Niestety twórcy zbyt łatwo uciekają do klisz zbudowanych przez lata obok obu Science Bros., z oczywistym przerysowaniem tematu alkoholizmu Tony’ego przy scenach retrospekcji. Gdy tylko akcja przenosi się wstecz, Stark non stop wspomina coś o piciu, co w żaden sposób nie odpowiada temu, na czym w rzeczywistości polega choroba alkoholowa. Nawet w dużo mniej subtelnych latach 70. i 80. scenarzyści radzili sobie z tym tematem dużo zręczniej. Ciągłe odwoływanie się do pijaństwa Tony’ego jest rzecz jasna łatwym sposobem na odróżnienie scen rozgrywających się w przeszłości od tych teraźniejszych, ale twórcy mogli nieco bardziej się postarać i wymyślić coś mniej oczywistego. Do tego, jak już wcześniej zasygnalizowałem, style pisania dialogów Gillena i Waida różnią się do tego stopnia, że staje się to już wręcz rozpraszające.

mn_hulk_vs_im_plansza_02.jpg

Podobnie jest zresztą w kwestii graficznej strony komiksu, bo Mark Bagley i Luke Ross to artyści z równie charakterystycznymi, bardzo ciekawymi, ale jednocześnie zupełnie do siebie nieprzystającymi stylami. Bagley jest dużo mniej realistyczny, zwłaszcza w przypadku swojego znaku rozpoznawczego, jakim są rysowane przez niego twarze, Luke Ross zmierza zaś w kierunku nieco mrocznego realizmu przypominającego prace Steve’a Eptinga, którego zresztą zastąpił kiedyś jako rysownik Kapitana Ameryki ze scenariuszem Eda Brubakera. W efekcie rysunki w tomie Hulk kontra Iron Man przyczyniają się do poczucia chaosu i wzajemnej nieprzystawalności poszczególnych zeszytów. Czytelnik przeskakuje z lekkich, bardziej kreskówkowych, pełnych raczej standardowych superbohaterskich dialogów zeszytów Waida i Bagleya do cięższych, mroczniejszych, ale i ciekawszych językowo komiksów Gillena i Rossa.

Czy Hulk kontra Iron Man jest wobec tego kompletną porażką? Na szczęście nie. Komiks zalicza się raczej do kategorii „Można przeczytać, tylko po co.” Poziom rzemiosła Waida i Gillena jest mimo wszystko bardzo dobry, pomimo tego, że ich style do siebie nie pasują. Pod koniec miniserii pojawia się nawet próba pogłębienia historii od strony charakterystyki postaci oraz problematyki komiksu poprzez powiązanie go tematycznie z wątkiem tytułowego grzechu. Rysunki Bagleya i Rossa też same w sobie są niezłe. Niestety to wszystko nie łączy się w zgrabną ani interesującą całość, a czytanie tomu dłuży się niemiłosiernie pomimo jego niezwykle skromnej objętości. Pozostaje nam zastanawiać się dlaczego wydawca zdecydował się na publikację tego tie-inu.

+2
Scenariusz
4
Rysunki
3
Tłumaczenie
4
Wydanie
2
Przystępność*
4
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność - stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

Hulk kontra Iron Man.300.jpg

Historia została pierwotnie opublikowana w zeszytach Original Sin Vol. 1 #3.1 - 3.4. (sierpień - październik 2014 roku).

Zachęconych recenzją odsyłamy do wpisu Grzech pierworodny: Hulk kontra Iron Man  - prezentacja komiksu, w którym znajdziecie obszerną galerię zdjęć oraz prezentację wideo.

Specyfikacja

Scenariusz

Mark Waid, Kieron Gillen

Rysunki

Mark Bagley, Luke Ross

Oprawa

miękka ze skrzydełkami

Druk

kolor

Liczba stron

96

Tłumaczenie

Kamil Śmiałkowski

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.

źródło: Egmont / Marvel Comics