MARVEL NA ŚWIEŻO #1: Po Secret Empire, w przededniu Marvel Legacy

Przed Wami pierwsza odsłona nowego cyklu na Filmożercach, Marvel na świeżo, w którym komentowane będą najnowsze doniesienia i premiery z Marvel Comics - na świeżo, na szybko, bez chwili zwłoki. Na początek pochylimy się nad tym, co się teraz w Marvelu ogólnie dzieje.

A w Marvel Comics ostatnio dzieje się sporo, więc lepszej okazji, żeby wystartować z nową kolumną o nowinach z Domu Pomysłów może nie być. Zarówno wydawane przez Egmont wydania zbiorcze z Marvel Now, jak i filmowe oraz serialowe adaptacje komiksów Marvela są na Filmożercach obecne od dawna. Z tą serią chciałbym jednak żeby serce całej tej popkulturowej mody na Marvel, czyli regularnie wydawane w formie zeszytowej komiksy, także miało jakiś swój zakątek w naszym serwisie, nawet jeśli, sądząc po wynikach sprzedaży, popularność filmów MCU nie przekłada się na zwiększenie popytu na ich komiksowe pierwowzory. Jeśli ktoś czyta zeszytówki Marvela na bieżąco, ta kolumna może być miejscem na porównanie opinii czy wymianę zdań na ich temat. Jeśli ktoś po prostu jest ciekaw, co tam w trawie piszczy za oceanem, to też mam nadzieję, że będzie tutaj z chęcią wracał. Będę pisał o najciekawszych wiadomościach i zapowiedziach, ale przede wszystkim także najciekawszych przeczytanych w danym tygodniu zeszytach.

MARVEL NA ŚWIEŻO: Po Secret Empire, w przededniu Marvel Legacy

Okazja jest oczywiście dobra, bo Marvel (znowu) obiecał, że teraz nareszcie będzie lepiej. Zamiast kolejnej wariacji na temat Marvel Now i dziesiątek nowych starych serii z numerem jeden na okładce czeka nas inny rodzaj relaunchu – taki, który przywraca starą numerację zeszytów. Marvel Legacy, bo o nim mowa, ma podkreślać raczej długoletnią historię uniwersum i przywrócić do łask najbardziej znane postaci w swojej nieco bardziej klasycznej formie. Cała ta marketingowa akcja wydaje się być po prostu reakcją na sukces DC Rebirth z jednej strony oraz z drugiej na narzekania fanów sfrustrowanych tym, że Tony Stark, Thor Odinson, czy Steve Rogers zostali albo odsunięci na dalszy plan, albo zdekonstruowani przez zamianę w swoje moralnie upadłe wersje, albo i jedno, i drugie. Odbywający się teraz quasi-event Generations sugeruje co prawda, że zamysłem Marvela jest teraz współistnienie klasycznych bohaterów z ich niedawno wprowadzonymi dziedzicami, ale nie oszukujmy się – ostatecznie ktoś musi zostać odsunięty na dalszy plan: Sam Wilson nie bez przypadku wraca do swojej tożsamości Falcona, zaś inaugurujący Marvel Legacy arc genialnej serii The Mighty Thor nie bez przyczyny nazywa się The Death of the Mighty Thor.

Choć zarzut, że u podstaw problemów Marvela leży nadmiar zróżnicowanych rasowo i płciowo bohaterów jest niedorzeczny, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że takie serie, jak wspomniana Mighty Thor czy Ms. Marvel stanowią absolutną czołówkę tytułów wydawnictwa, to częściowa reaktywacja starych, ukochanych przez czytelników postaci nie powinna seriom zaszkodzić, pod warunkiem, że elementy nostalgii będą w Marvel Legacy dozowane z umiarem. Problemem był raczej brak poczucia, że wszystko zmierza w jakimś sensownym kierunku, a także artystyczna i scenariuszowa przeciętność wielu serii. O tym, czy w tych dziedzinach można liczyć na zmiany, przekonamy się dopiero po jakimś czasie. Najbardziej ekscytujące w Marvel Legacy jest to, że wygląda na to, iż stery ogólnego kierunku uniwersum przejął Jason Aaron. On właśnie pisze scenariusz do one-shotu, który już pod koniec września rozpocznie wydawniczą inicjatywę. W Marvel Legacy #1 ma zadebiutować wymyślona przez niego drużyna Avengers z 1000000 lat p.n.e., składająca się z Odyna, Czarnej Pantery, Iron Fist, Starbranda, Agamotto, Phoenix oraz jeżdżącego na płonącym mamucie Ghost Ridera, co jest tak niedorzecznym pomysłem, że po prostu nie można go nie pokochać. Aaron obiecuje, że prehistoryczni Avengers powrócą w projekcie, dla którego oddał serię Star Wars w ręce Kierona Gillena. Niedawne przecieki sugerują, że styczniowy zeszyt #675 Avengers będzie wielkim wydarzeniem, na co wskazuje utajniony opis oraz szereg zapowiedzianych wariantów okładek. Danowi Slottowi wymsknęła się natomiast na Twitterze anegdota o tym, jak bardzo wszyscy się podekscytowali w Marvelu, gdy usłyszeli o line-upie Avengers Jason Aarona. Czy to znaczy, że Aaron przejmuje główną serię Avengers? Dowiemy się pewnie niedługo. Fakt, że Mark Waid będzie teraz regularnym autorem serii Captain America może wszak sugerować, że zrezygnuje z pisania innego tytułu.

avenegersbc.jpg

Narysowany przez Mike'a Deodato line-up postaci, dla których pojęcie "Legacy" jest istotą superbohaterskiej tożsamości

Czego, jak na razie, najbardziej brakuje w Marvel Legacy? Dla mnie przede wszystkim jakościowego odrodzenia X-Menów i przywrócenia Fantastycznej Czwórki tam, gdzie jej miejsce, czyli na półki sklepów komiksowych. Na zmiany w świecie mutantów jak na razie nie ma co liczyć, bo ostatnie odświeżenie X-tytułów odbyło się zbyt niedawno, by coś się w tej kwestii znacznie zmieniło. Wiemy, że wraca Phoenix, nie tylko ten prehistoryczny, trwa obiecująca spore zmiany, całkiem fajna seria Astonishing X-Men Charlesa Soule’a, zaś Mark Paniccia, redaktor komiksów o mutantach, obiecał ekscytujące nowości końcem roku. Nie zmienia to jednak faktu, że dwie główne X-serie pisane przez Marca Guggenheima i Cullena Bunna nie oferują na razie nic ciekawego, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Co zaglądam do przykładowych plansz – mutanci grają w bejsbol, jak to drzewiej bywało, zaś inaugurujący Legacy crossover Mojo Worldwide obiecuje nostalgiczną podróż po historiach z przeszłości. Wolę poczekać aż X-Meni przestaną zjadać własny ogon.

Kwestia Fantastycznej Czwórki w sumie nie jest jeszcze przesądzona, ale sam fakt, że komiks nie wrócił przy tej okazji do regularnej sprzedaży można uznać za rozczarowujący. W zamian dostaniemy Marvel Two-in-One Chipa Zdarsky’ego i Jima Cheunga, w którym Human Torch i The Thing mają wyruszyć na poszukiwanie rodziny Richardsów, co jest w sumie ciekawym pomysłem na serię, a i zespół twórców odpowiedzialnych za serię jest obiecujący. Poza tym wiele serii z Legacy wydaje się trochę nieszczerze zapowiadać jakieś rewolucyjne zmiany, bo na przykład poza tym, że Peter Parker nie będzie już raczej milionerem, trudno się spodziewać jakichś wielkich rewolucji w komiksach z Pająkiem. Większość tytułów zachowuje swoich scenarzystów, co zapowiada, że zakres zmian będzie jednak ograniczony, a przywrócone do oryginalnej numeracji tytuły będą także bardzo bezpośrednią kontynuacją swoich obecnych runów.

secret empire.jpg

Kapitan Ameryka powrócił z bardzo poważnym wyrazem twarzy

Bardzo istotna jest obietnica Axela Alonso, że po zakończonym właśnie Secret Empire poczekamy na następny wielki crossover co najmniej półtora roku. Wiele osób demonizuje eventy, obarcza je odpowiedzialnością za wszystko, co złe na rynku komiksowym, jednak dobre eventy potrafią odświeżyć uniwersum, dodać mu spójności, energii i zainspirować ciekawe historie w poszczególnych seriach. Prawdą jest natomiast, że tendencja ta wymknęła się ostatnio w Marvelu spod kontroli i pełno było sytuacji, w których obiecujące, młode serie całkowicie traciły petardę przez to, że musiały fabularnie nawiązać do kolejnej przeciętnej nawalanki, w której często ostatecznie bohaterowie po prostu walczyli ze sobą nawzajem. Secret Empire, w którym Hydra Cap zamienił USA w faszystowskie imperium, było niestety zmarnowaną szansą na naprawdę ciekawy tematycznie, pogłębiony psychologicznie portret upadku demokracji. W zamian dostaliśmy to, co zwykle, czyli walczących ze sobą bohaterów i wątpliwe rozwiązania fabularne, które osiągnęły swoje apogeum, gdy kluczową rolę w fabule odegrał Inhuman zwany Barfem (czyli na polski Rzygiem), którego supermocą jest to, że może wyrzygać dowolny przedmiot, o jakim pomyśli, ale „musi to być coś altruistycznego”. Można docenić absurdalność tego pomysłu, ale kompletnie nie współgrało to z patosem, w jaki Secret Empire bardzo często uderzało. Ostatni, dziesiąty zeszyt serii był po prostu fatalnie napisany, zostawił po sobie bardzo nieświeży posmak i całkowicie położył „wielki moment”, jakim miał być powrót prawego Steve’a Rogersa do uniwersum Marvela. Miejmy więc nadzieję, że z eventami na razie faktycznie mamy spokój i każdy twórca dostanie wolną rękę w tworzeniu długoterminowych, skrupulatnie zaplanowanych serii, bez obaw że musi zbyt mocno oglądać się na to, co dzieje się w pozostałej części uniwersum. (Z drugiej strony o czym tu mówić, jeśli na dzień dobry w Legacy dostajemy crossovery X-Men: Gold i X-Men: Blue, Avengers i Champions oraz Amazing Spider-Mana z Venomem).

Dobra, obiecuję, że zwykle nie będzie tyle gadania na ogólne tematy i poświęcimy trochę więcej czasu na ukazujące się na bieżąco komiksy. Tym razem tylko parę słów o tym, co warto przeczytać. Astonishing X-Men #3 ukazali się w zeszłym tygodniu, ale nie mogę o nich nie wspomnieć, bo Charles Soule robi tutaj świetną robotę i pokazuje, jak umiejętnie łączyć odrobinę nostalgii z rozwojem postaci i ogólną atmosferą tajemnicy, dzięki której na każdy kolejny zeszyt czeka się z niecierpliwością. W tym pięknie narysowanym przez Eda McGuinnessa zeszycie trzecim uwaga skupia się na przebywającym z kilkoma innymi mutantami w sferze astralnej Old Manie Loganie, którego trudna przeszłość zostaje świetnie wykorzystana w kontekście fabularnych zakusów Shadow Kinga. W tym tygodniu dostaliśmy natomiast Secret Empire Omega #1, swoisty epilog całego eventu, który swoją jakością bije na głowę większość ostatnich numerów serii. Nick Spencer nareszcie może skupić się na dylematach moralnych postaci, cały zeszyt jest właściwie zbudowany wokół dyskusji Hydra Capa z odrodzonym Stevem Rogersem, a pod względem głębi podejścia do tematu scenariusz nareszcie nie zawodzi, zaś rysunki Andrei Sorrentino i kilku innych artystów są pomysłowe i świetnie wpasowują się w ponury klimat zeszytu. Szkoda, że wcześniej trzeba było zrobić miejsce na nawalankę.

Axm3.jpg

Rysunki wewnątrz zeszytu trzymają poziom świetnej okładki

Na wyróżnienie zasługuje także Amazing Spider-Man #32 ze scenariuszem Dana Slotta i rysunkami Grega Smallwooda. Widać, że zrobiła się miesięczna przerwa między tie-inami do Secret Empire oraz startem Marvel Legacy i trzeba było wymyślić jakąś krótką historię na zapchanie dziury. Decyzja o tym, by opowiedzieć historię poszukującego w sobie resztek Zielonego Goblina Normana Osborna była w sumie bardzo dobra, a nie przeszkodził w niczym fakt, że rysunki Smallwooda kolorowane przez Jordie Bellaire są jak zwykle świetne. W tym tygodniu wystartowała też nowa seria Runaways ze scenariuszem Rainbow Rowell, podjąłem jednak decyzję, że nie będę sięgał po coś, co coraz bardziej zapowiadało się jak fanfic oryginalnej serii Briana K. Vaughana z bardzo niskim poziomem oryginalności. Czas pokaże, czy byłem w błędzie. Na razie można poczekać, aż seria trafi do Marvel Unlimited.

asm32.jpg

Okładka autorstwa Alexa Rossa jak zwykle na poziomie, tylko ta reklama Inhumans...

W tym tygodniu to by było na tyle. Kolumna wraca za tydzień, kiedy to powinniśmy znać już szczegółowe zapowiedzi Marvela na grudzień. Może pochylimy się też trochę nad pytaniem, czym właściwie były Generations oraz rzucimy okiem na wybrane premiery. Tymczasem do zobaczenia. Dajcie znać, co sądzicie o nowej kolumnie.

źródło: Marvel