MARVEL NA ŚWIEŻO #2: Zapowiedzi na grudzień i parę słów o Generations

W drugiej odsłonie cyklu Marvel na świeżo pochylimy się nad najciekawszymi z grudniowych zapowiedzi, zastanowimy się, czym właściwie okazały się Generations, oraz omówimy jedną ciekawą premierę zeszytową z tego tygodnia.

SPOILER ALERT: Pierwszy akapit zawiera informacje dotyczące śmierci jednej z postaci na kartach Secret Empire.

W tym tygodniu poznaliśmy oficjalne zapowiedzi Marvela na grudzień i z nimi wiążą się najważniejsze newsy ostatnich dni. O Marvel Two-in-One Chipa Zdarsky’ego i Jima Cheunga wspomniałem już tydzień temu, a seria ta, w której wiemy, że pojawią się między innymi The Thing, Human Torch oraz Doktor Doom, który chyba na dobre rozstanie się z kostiumem Iron Mana, pozostaje jedną z ciekawszych propozycji Marvel Legacy. Motywem przewodnim tego tygodnia była zdecydowanie osoba Matthew Rosenberga, który odpowiada za dwie premierowe serie grudnia. Obie wpadają na moją listę zakupów, choć każda z nich z nieco innego powodu. Po pierwsze, z setnym numerem na okładce reaktywowana zostaje seria Tales of Suspense, na kartach której kiedyś pojawiały się historie z Iron Manem i Kapitanem Ameryką. Teraz rysowany przez Travela Foremana tytuł ma skupiać się na Zimowym Żołnierzu oraz Hawkeye’u, którzy mają się zmierzyć z konsekwencjami śmierci Czarnej Wdowy na kartach Secret Empire. Rosenberg reklamuje projekt jako pewnego rodzaju "anti-buddy book." Już sam zarys fabuły zapowiada ciekawą historię, biorąc pod uwagę, że pojawiły się już pewne sygnały, między innymi w Secret Empire Omega #1, że Natasha jednak żyje i działa w ukryciu, uśmiercenie znanej z filmu postaci też nie do końca współgra z całą obecną tendencją przywracania do życia klasycznych bohaterów, wszystko wskazuje więc na to, że była agentka KGB może wrócić na karty komiksów szybciej, niż by się na początku wydawało. Poza tym pomysł na serię zapowiada Brubakerowską w charakterze szpiegowską pulpę, oby więc Rosenberg wywiązał się z postawionego mu zadania.

tales of suspense.jpg

Nagłówki serwisów internetowych zdominowane były jednak przez drugą z premier Rosenberga, niespodziankę dla fanów X-Men, którą redaktor Mark Paniccia zapowiadał od pewnego czasu. Wraca dorosła, niejednokrotnie uśmiercana i wskrzeszana jak feniks z popiołów Jean Grey, której obecny pobyt poza światem żywych trwał dobrych kilkanaście lat. Rosenberg napisze scenariusz, a Leinil Yu narysuje miniserię o idiotycznym tytule Phoenix Resurrection: The Return of (Adult) Jean Grey. O samym powrocie Jean Grey trudno się na razie wypowiedzieć, bo nie wiemy na jakich zasadach, na jak długo oraz jak bardzo zmieniona Jean Grey powróci do uniwersum Marvela. Rosenberg obiecał w wywiadach, że komiks nie będzie pustą historią, że za powrotem Jean stoi pewien konkretny pomysł na tę postać oraz na samą fabułę miniserii. Czas pokaże na ile te zapowiedzi się sprawdzą. Czemu na powrót Jean czekaliśmy tak długo? Wpływ New X-Men Granta Morrisona jest jednak znaczący i nikt chyba nie chciał niszczyć dziedzictwa tej genialnej serii, prawdopodobnie najlepszego runu w historii komiksach o mutantach. Teraz minęło już wystarczająco dużo czasu, a poza tym Jean i tak wróciła już w trochę innej postaci za sprawą All-New X-Men Bendisa. Swoją drogą ciekawe jaki los czeka teraz zagubionych w czasie mutantów, którzy cały czas nie powrócili tam, gdzie ich miejsce. Miejmy nadzieję, że Legacy weźmie się w końcu za odesłanie ich do ich czasów, choć trudno oprzeć się wrażeniu że i tak powrót ten następuje znacznie za późno.

phoenix.jpg

Trzecim wielkim wydarzeniem grudnia jest crossover Amazing Spider-Mana z Venomem pod tytułem Venom Inc.. Dla mnie jest to o tyle dobra wiadomość, że zwalnia mnie to z obowiązku kupowania Spider-Mana w tym miesiącu. Dziękuję bardzo za kolejny crossover, swoją drogą widać, że chociaż ma nie być w najbliższym czasie wielkich eventów, to małych crossoverów Marvel cały czas planuje całe mnóstwo. Kilka serii wkracza oficjalnie w grudniu do Legacy, wśród nich między innymi Black Bolt, Ms. Marvel, Unbeatable Squirrel Girl, czy Hawkeye. Oprócz tego w grudniu dostaniemy aż dwa zeszyty Doctora Strange’a Donny’ego Catesa. W którymś z wywiadów Cates wspomniał, że był zszokowany, kiedy Marvel zaakceptował jego pomysł na zakończenie drugiego zeszytu jego runu i tekst zapowiedzi numeru 382 zdaje się to potwierdzać, bo czytamy, że „The play that Strange makes at the end of this issue will shake the Marvel U to its core!”. Wydaje się, że ma to jakiś związek z Asgardem, bo zapowiedź zeszytu #383 wspomina, że Strange tam się wybiera, przekonamy się o tym za parę miesięcy. Ujawniono też oficjalnie dwie utajnione zapowiedzi na pierwsze dwa tygodnie stycznia 2018. Zarówno Guardians of the Galaxy #150, jak i Avengers #675 mają być wydane z wielką pompą, zaś w przypadku Avengers tajemnicą jest nawet nazwisko autorów zeszytu. Mam tylko nadzieję, że to nie kolejny crossover.

Obiecałem w zeszłym tygodniu, że powiemy parę słów na temat ukazujących się właśnie one-shotów z cyklu Generations i w sumie co tu można powiedzieć na ten temat oprócz tego, że okazały się one być różnej jakości zamkniętymi, pisanymi od tego samego fabularnego szablonu historiami, które nie mają żadnego wpływu na uniwersum, można je więc polecić jedynie fanom poszczególnych postaci. W każdym zeszycie któryś z „legacy heroes” przenosi się w czasie (w wyniku czasoprzestrzennych machinacji Kobik z finału Secret Empire), spotyka swój pierwowzór, wspólnie naparzają się z jakimś losowym przeciwnikiem oraz, w tych lepszych zeszytach, nawiązują pewną nić emocjonalną ze spotkanym bohaterem oraz dowiadują się czegoś o sobie. Zdecydowanie najlepszy był zeszyt napisany przez Toma Taylora i narysowany przez Ramona Rosanasa z Wolverine’ami w rolach głównych. Taylor i Rosanas świetnie zbalansowali akcję, humor, piękne rysunki oraz zaskakująco poruszające spotkanie Laury ze świętej pamięci Young Man Loganem. Komiks świetnie wplątał w to wszystko motyw ojcostwa, odpowiedzialności i tęsknoty. Całkiem niezły był także zeszyt z Thorami, który głośny jest głównie przez to, że pod koniec pojawił się w nim kompletnie niezwiązany z fabułą wątek romansu Odyna z Phoenix, który ma być dalej eksplorowany w historii prehistorycznych Avengers. Niezły pod względem charakterystyki postaci był zeszyt z Hawkeye’ami. Poza tym naprawdę trudno Generations rekomendować, choć wiążę jeszcze pewne nadzieje z historią Nicka Spencera o Kapitanie Ameryce, w której mają się pojawić nie dwie, ale cały szereg osób, które dzierżyły to miano w przeszłości.  

generations.png

Z premier tego tygodnia warto wyróżnić All-New Guardians of the Galaxy #10 ze scenariuszem Gerry’ego Duggana, rysunkami Aarona Kudera i kolorami Ive’a Svorciny. Dziesiąty zeszyt jest kulminacją pierwszego arcu serii, spotyka się w nim mnóstwo wątków i trudno uniknąć poczucia zamieszania w pewnych momentach, a jednak komiksowi udaje się załapać odjechany klimat marvelowskiego kosmosu, a rozpoczynająca się właśnie historia poszukiwania przez Strażników Kamieni Nieskończności wydaje się odpowiednio epicka i na miejscu w kontekście nadchodzących wydarzeń w MCU. Fajnie zobaczyć, że ważną rolę odrywają w historii Elders of the Universe i to nie tylko ci, którzy są teraz znani dzięki filmom (tak dla Gardenera!). Każda z postaci wydaje się mieć określoną ścieżkę rozwoju, a Duggan ewidentnie chce, żeby ich charakterystyka się pogłębiała i trzeba temu przyklasnąć. Jedyne do czego można się w przypadku tej serii przyczepić to momentami bardzo wysilony humor, ale w kontekście śmieszkowatości filmów Jamesa Gunna można to Strażnikom wybaczyć. I tak poziom komiksu jest o wszechświat wyżej od badziewia Bendisa, które ten run poprzedziło.

guardians 10.jpg

Na zakończenie możemy się pośmiać z redaktora naczelnego Marvela Axela Alonso, który powiedział że Marvel Legacy i obecny powrót oryginalnych postaci to akt trzeci wielkiego planu, który realizowany był w Marvelu od lat. Jasne, to oczywiste, że te postaci prędzej czy później by wróciły, ale nie uwierzę w to, że wydawnictwo, które swoją marką uczyniło w ostatnich latach nagłe, podyktowane wymogami rynku zmiany zdania miało tak naprawdę wielki plan, który konsekwentnie realizowali. Zwłaszcza, że tak wiele szczegółów Marvel Legacy wydaje się żywcem przeszczepionych z DC Rebirth. Tyle na dziś, za tydzień skupimy się na premierach, bo w końcu będziemy już po lekturze Marvel Legacy #1 Jasona Aarona. Bez względu na to, czy będzie więcej zachwytów czy narzekań, będzie z pewnością na co reagować.

źródło: Marvel