NOSTALGICZNA NIEDZIELA #25: Wielki sen

Nostalgicznej Niedzieli przybliżamy Wam klasyczne, często pomijane produkcje kinowe i telewizyjne z ubiegłych dekad. Dzisiejszy wpis poświęcimy jednemu z najsłynniejszych filmów kina noir. Intryga będąca motorem kultowego obrazu z legendarnym Humphreyem Bogartem w roli głównej, należy do tak zawiłych, że nawet reżyser Howard Hawks i członkowie obsady mieli kłopot z nadążeniem za poszczególnymi elementami. Mowa tu o „Wielkim śnie” z 1946 roku. Zapraszamy do lektury!

Zdaniem wielu „Wielki sen” nie jest nawet filmem noir. Dlaczego? Abstrahując od nieobecności archetypu bohatera „czarnego” kina, tj. twardziela zbudowanego na fundamentach osobistych traum i psychicznych słabości, obraz nie oferuje charakterystycznych dla konwencji środków stylistycznych. W „Wielkim śnie” nie uświadczymy na przykład ani popychającego narrację voiceoveru (wewnętrznych monologów prowadzonych przez głównego bohatera), ani specyficznie skomponowanych, niedoświetlonych kadrów. A jednak, teorii jakoby obraz Hawksa nie wpisywał się w charakterystykę nurtu warto postawić prostą antytezę. Prostą, bo składającą się z dwóch nazwisk, których wspólny udział w produkcji powinien być pierwszym, najważniejszym i zapisanym tłustym drukiem w każdej encyklopedii filmu wyznacznikiem gatunku noir. Nazwiska te to oczywiście: Humphrey Bogart i Raymond Chandler.

36fc2e060f6ec4f9af6e04e82c501f35--the-big-sleep-howard-hawks.jpg

Powieść kryminalna „Głęboki sen” z 1939 r., której film jest adaptacją to nie tylko debiutancka pozycja Raymonda Chandlera, ale i wejście na scenę najpopularniejszego spośród jego bohaterów – Philipa Marlowe'a, któremu pisarz poświęcił cykl ośmiu opowieści. Palący jak smok, odziany w fedorę i prochowiec, cyniczny i daleki od wzorca gentlemana, prywatny detektyw to (obok Ricka Blaine'a z „Casablanki”) jedna z najsłynniejszych kreacji Bogarta. W jego wykonaniu, Marlowe rozrasta się do kultowych proporcji, a wizerunek eleganckiego detektywa w kalifornijskim świecie zbrodni, jako bohatera od siły wolącego zniewalający urok i nietuzinkowe, ironiczne poczucie humoru staje się współczesnym wyobrażeniem stylowości circa 1946. Mówiąc o obsadzie, nie można zapomnieć o Lauren Bacall (jako „wspaniałej” córce jednego z kluczowych graczy), której dialogi z postacią Bogarta iskrzą błyskotliwością i niewymuszoną aktorską chemią. Co ciekawe, nim film trafił na ekrany kin, w pierwszej wersji „Wielkiego snu” skończonej w 1944 r. zabrakło wielu z ich wspólnych scen i dopiero po próbnych pokazach (po których film ochrzczono mianem „zbyt mrocznego”), wytwórnia podjęła decyzję o wstrzymaniu premiery i nakręceniu dodatkowych scen.

Fabuła, jak przystało na film noir, zapowiada się niepozornie: detektyw Marlowe zostaje wynajęty przez emerytowanego generała Sternwooda, celem odnalezienia osoby, która szantażuje jedną z jego dwóch córek. Wkrótce wątki zaczynają się namnażać. Na scenę co rusz wkraczają nowi gracze, nowe mikro-intrygi zaczynają grać swoje często zaledwie chwilowe skrzypce, zagęszczając tajemnicę, mieszając w gronie podejrzanych, ich motywach i lojalności względem Marlowe'a. Po dziś dzień tylko najuważniejszym widzom uda się dotrwać do końca śledztwa zachowując wystarczające zorientowanie, by samodzielnie wyciągnąć palec wskazujący w stronę szeregu potencjalnych oskarżonych i określić kto jest winny, a kto nie. Sam Chandler mówił podobno, że nie potrafi tego zrobić ze stuprocentową pewnością.

Humphrey-Bogarts-style-The-Big-Sleep-2.png

Nastrój wylewa się z „Wielkiego snu” równie gęsto, jak wiadra nieskończonego deszczu, zatapiającego świat wiecznej nocy hollywoodzkiego półświatka. Los Angeles w oczach Chandlera to wąskie, ciemne alejki, miejsca zbrodni i tanie pokoje hotelowe. Przede wszystkim jednak, to brudny świat zamieszkany przez oszustów i stróżów prawa, oraz tych trzecich - balansujacych na wąskiej granicy z wdziękiem linoskoczka. Mimo panującej cenzury, film Hawksa sprawnie koresponduje z tą wizją, często sugerując, co dzieje się poza kadrem. Klimat jest nieustannie pielęgnowany przez ścieżkę dźwiękową Maxa Steinera (autora ponad trzystu filmowych partytur, w tym do „Casablanki”, „Przeminęło z wiatrem” i „Skarbu Sierra Madre”).

Będąc miłośnikiem świata filmu, nie wypada nie zapoznać się z „Wielkim snem”, zwłaszcza że obraz został niedawno wskrzeszony i odrestaurowany jako część kolekcji „Ikony kina” wydanej na nośnikach Blu-ray. Przegląd ofert na wydanie znajdziecie na Filmoskopie - Wielki Sen wydanie Blu-ray. A gdy już oglądniecie majstersztyk Howarda Hawksa, raz i raz jeszcze, doceniając wyjątkowy kunszt, jaki został weń włożony, na trzeci raz polecam małą grę. Przynajmniej kilku spośród głównych bohaterów męczą tiki nerwowe. Szot, za każdym razem, gdy Philip Marlowe ciągnie się za ucho. Zaufajcie mi.

źródło: zdj. Warner Bros. / Galapagos