NOSTALGICZNA NIEDZIELA #29: Sekretne okno

Cotygodniowa Nostalgiczna Niedziela przybliża Wam klasyczne, często pomijane produkcje kinowe i telewizyjne z ubiegłych dekad. W dzisiejszym wpisie opowiem o filmie, który rozpoczął moją przygodę z prozą Stephena Kinga i z tego względu, mimo licznych, wad które go obarczają, zajmuje szczególne miejsce w moim sercu. Mowa tu o „Sekretnym oknie” z 2004 roku z Johnnym Deppem i Johnem Turturro w rolach głównych. Zapraszam do lektury!

W następstwie wyniszczającego rozwodu z żoną, pisarz Mort Rainey (Depp) przeprowadza się do małego domku nad jeziorem. W otoczeniu natury, Rainey liczy na odzyskanie równowagi i przełamanie twórczej blokady. Jak się jednak okazuje, spokój i przełamanie depresji będzie trudniejsze, niż pisarz przewidywał, bowiem wkrótce do drzwi puka nieznajomy, przedstawiający się jako John Shooter (Turturro). Przybysz zarzuca Mortowi splagiatowanie jednego z jego oryginalnych opowiadań. Choć początkowo wydaje się niegroźny, przez Shootera szybko zaczyna przemawiać szaleństwo, a tymczasem Rainey zdaje sobie sprawę, że nie ma nikogo, komu mógłby zaufać.

Film w reżyserii i według scenariusza Davida Koeppa to adaptacja nowelki Stephena Kinga pod tytułem „Tajemnicze okno, tajemniczy ogród”, z którą to, ten ma momentami więcej wspólnego, a czasem nieco się rozjeżdża. Będąc thrillerem psychologicznym w większym stopniu niż horrorem, „Sekretne okno” to przede wszystkim film Johnny'ego Deppa. Aktor, który na tym etapie nie przesiąknął jeszcze manieryzmem Jacka Sparrowa (kapitana!), choć tu i ówdzie widać już zalążki metod, które w ciągu kilku kolejnych lat skonsumują styl gwiazdora niczym symbiont – Eddiego Brocka. Pierwsi „Piraci z Karaibów” zaatakowali kina zaledwie parę miesięcy wcześniej (w roku 2003) i na fali dojmującego sukcesu kreacji Deppa, studio zdecydowało się przyspieszyć premierę „Sekretnego okna”, by skorzystać z ów szczytowego okresu popularności aktora. I trzeba przyznać, że było wówczas (tj. przed Mortdecaiami, Kapelusznikami, Jeźdźcami znikąd i Transcedencjami) z czego korzystać.

Secret-Window-the-secret-window-27756784-2048-1536.jpg

Depp odnajduje się w roli Morta Rainey'ego idealnie, konstruując bardzo wyraźny a przy tym często komiczny portret sfrustrowanego, dziwacznego i samotnego pisarzyny-ekscentryka, pełnego najróżniejszych i oryginalnych cech charakterystycznych (w tym szeregu tików nerwowych), którego nie da się nie darzyć sympatią. Komizm jest też tym elementem, na który warto przy rozpatrywaniu filmu Koeppa zwrócić szczególną uwagę. Pokręcone, niewytłumaczalne sytuacje i krótkie, pojedyncze momenty, które stają się udziałem Morta (a w których Depp czuje się, nie przesadzając, jak ryba w wodzie) niosą z sobą wydźwięk wyjątkowo specyficzny, oryginalny i trącący absurdem. Polecam zapoznać się też z usuniętymi scenami z filmu, bo pośród nich kilka przezabawnych perełek. Drugą gwiazdą jest wymieniony wcześniej John Turturro jako maniakalny John Shooter, którego wizerunek definiuje wyśmienite szaleństwo w oczach i świetny, przerysowany akcent. Sceny między nim, a Mortem iskrzą osobliwością, agresją i humorem. „Sekretne okno” wie, że nie jest poważne i doskonale potrafi wykorzystać płynący z tego potencjał. Dziwna, ponura i małomiasteczkowa atmosfera, tak dobrze znana czytelnikom Kinga, dosłownie wylewa się przy tym z obrazu, korespondując z motywem izolacji, paranoi i odosobnienia pośród nocy i leśnej gęstwiny. Ponadto, David Koepp, mimo że wyreżyserował w swojej karierze zaledwie parę produkcji (znany jest głównie jako scenarzysta, a w dorobku warto wymienić, chociażby „Park Jurajski”, czy „Spider-Mana”), stosuje w filmie mnóstwo interesujących i efektownych zabiegów stylistycznych, nadających mu dość nieszablonowy charakter. To samo moglibyśmy powiedzieć o oprawie dźwiękowej w kompozycji Phillipa Glass i Geoffa Zanelli, która zapadła mi w pamięć chyba bardziej, niż sam film.

2004_secret_window_029.jpg

Wspomniałem na wstępie, że „Sekretne okno” nie jest filmem pozbawionym wad. To niestety prawda. Narracja, mimo że oparta na dwóch, fabularnych punktach zaczepnych, zainteresować potrafi przeważnie zaledwie jednym z nich, drugi pozostawiając na dłuższy czas w tyle, a później znów prowadząc je niczym równe sobie, mimo że zainwestowanie widza zdążyło się do tego czasu wypalić. Podobnie wypala się tempo filmu, które w pierwszej połowie wydaje się ugruntowanym, a w drugiej ulega pewnej stagnacji, na skutek czego jest tu przynajmniej kilka fragmentów, przez które najzwyczajniej w świecie trzeba przebrnąć. Trzeba, ale i warto, bowiem zakończenie – mimo że z biegiem czasu staje się dla mnie coraz bardziej oczywiste - jest po prostu cudowne.

Sekretne okno” ani nie jest filmem wybitnym, ani najlepszą adaptacją Kinga. Jest za to obrazem, który na swój sposób definiuje dla mnie pojęcie subiektywnej, filmowej nostalgii. Uczucia odkładając na bok, film Koeppa to wciąż niepokojąca i angażująca (w większości) rozrywka w rewelacyjnej obsadzie, mogąca pochwalić się nietuzinkowym zwieńczeniem, dziwną atmosferą i całym garem parujących, kingowych znakomitości. Świetny początek dla tych, którzy jeszcze nie mieli okazji poznać opowieści pisarza z Maine. 

"Sekretne okno" doczekało się wydania Blu-ray z polskimi napisami. Możecie je bez problemu odnaleźć w ofercie polskich sklepów.

56bb3647bc7de.jpg

źródło: Columbia Pictures /