„Piłsudski” – recenzja filmu

13 września swój kinowy debiut zaliczył film „Piłsudski” w reżyserii Michała Rosy, w którym Józefa Piłsudskiego zagrał Borys Szyc. Jak wypada pierwsza z dwóch wrześniowych produkcji, w której zobaczymy słynnego Marszałka? Zapraszamy do lektury naszej recenzji.

Goszczący od piątku na ekranach polskich kin „Piłsudski” to specyficzny film. Niby wszystko – jak na porządne kino historyczne przystało – jest w nim na miejscu, a jednak, gdy obraz się kończy, w widzu pozostaje niedosyt. Jest intrygujący, znany doskonale z kart historii główny bohater, lecz trudno określić jego charakterystykę czymś więcej niż tylko „zawzięty idealista z pociągiem do niepodległości”. Jest zbiór nader ciekawych wydarzeń z jego życia, które niestety nie zechciały ułożyć się w spójną fabułę. Jest dobry casting, za którym poszło jeszcze lepsze aktorstwo, jednak ma się wrażenie, że w znacznej mierze przepadło gdzieś w gąszczu nieprzemyślanych decyzji dramaturgicznych. Są też wreszcie przepięknie oddane realia pierwszej połowy XX wieku ze wzbudzającymi podziw kostiumami, charakteryzacją i scenografią, a mimo to zapomina się o tym wszystkim tak prędko, jak zapomina się o nudnym wykładzie z historii.

Postaci Józefa Piłsudskiego raczej nie trzeba nikomu przedstawiać. Owianą kultem legendę Pierwszego Marszałka Polski reżyser Michał Rosa postanowił ukazać w nieco bardziej ludzkim świetle. W filmie nieraz obserwujemy go zatem w scenerii rodzinnej, na zebraniu PPS czy jako schorowanego więźnia petersburskiego szpitala, z którego wymyka się na początku filmu. Akcja nie zatrzymuje się wszak na długo przy konkretnych wycinkach z biografii Piłsudskiego. Rosa zastosował strukturę fragmentaryczną, a przechodząc między kolejnymi etapami z życiorysu wodza, przeskoki w czasie uzupełnił krótkimi notkami biograficznymi. Owa anegdotyczność filmu w ostatecznym rozrachunku „Piłsudskiemu” się nie przysłużyła. Z niektórych wątków reżyserowi udaje się zgrabnie wyjść, jednak częściej nasuwają się wnioski, iż reżyser „Szczęścia świata” się pospieszył i niepotrzebnie w danym miejscu postawił kropkę. Dlatego gdy seans dobiega końca, tam, gdzie powinien znaleźć się wykrzyknik, odnajdziemy raczej chybione trzy kropki.

Fot_Jaroslaw_Sosinski__PILSUDSKI__fotos_-7084-min.jpg

Rosę należy natomiast pochwalić za odejście od nadużywania zbędnego patosu oraz stawiania pomników. „Piłsudskiemu” daleko od laurki czy też pieśni chwalebnej ku czci wielkiego wodza. Marszałek w interpretacji Borysa Szyca to dumny i zaciekły wojownik, który ma nieco brudu za paznokciami, ale mimo wszystko postać tę idzie polubić. Większa w tym jednak zasługa samego aktora niż scenariusza. Szyc, niezależnie od tego, iż czasem zbyt wyraźnie nie może się zdecydować, którym akcentem w danej scenie będzie się posługiwać, zdołał udowodnić, że w roli Piłsudskiego czuje się naprawdę dobrze. Ani nie ucieka w karykaturę, ani nie jest przesadnie doniosły. Myślę, że można śmiało powiedzieć, że obok warstwy wizualnej filmu Rosy odtwórca głównej roli jest jego największym plusem.

Film ciekawie rozprawia się z przedstawieniem Piłsudskiego jako legendy. W poszczególnych scenach widoczny jest ogólny zachwyt nad jednostką – czy to z uwagi na bezpośrednie zwroty w stronę głównego bohatera, czy też zauważalne na trzecim planie zachowania postaci. Dodaje to obrazowi nieco potrzebnego charakteru, którego z pewnością mu brakuje. Niewiele jest w historii Polski figur tak wyrazistych i barwnych, jak Józef Piłsudski, że aż żal bierze, iż film z nim w roli głównej jest pozbawiony pazura i autorskiego zacięcia. Są tu sceny – jak choćby ta, nakręcona na jednym, długim ujęciu, przedstawiająca napad na pociąg – które w jakimś stopniu odpowiadają za popis techniczny, lecz jest to jednak zdecydowanie za mało, by nazwać „Piłsudskiego” obrazem choć ciut finezyjnym.

Film Rosy, owszem, ogląda się nawet nieźle, ale jest to jednak produkcja bardzo bezpieczna, w żadnym stopniu niewychodząca poza schematy kina historycznego czy też biograficznego, do którego „Piłsudskiemu” bliżej. Obraz najprawdopodobniej stanie się naczelnym wyborem większości wycieczek szkolnych, a po miesiącu mało kto będzie o nim pamiętał.

Ocena: 3/6

źródło: zdj. NEXT FILM / Jarosław Sosiński