Sinister (2012) - recenzja wydania Blu-ray (UK)

Sinister, to amerykański horror w reżyserii Scotta Derricksona, który trafił do kin w 2012 roku, a rok później zadebiutował na Blu-ray i DVD. Dzisiaj mamy dla Was recenzję wydania Blu-ray z Wielkiej Brytanii.

Film

Zaczyna się niepokojąco. Typowy urywek filmu snuff. Ziarno ośmiomilimetrowej taśmy, ponura muzyka i agonia czteroosobowej rodziny.

Film Scotta Derricksona to horror z 2012 roku. Mimo opisanego na wstępie intro, nie jest to slasher, gdzie antagonista – w przeciwieństwie do np. kryminałów - ujawniany jest dosyć szybko. Owszem, czasem nosi maskę, czasem kryje się w cieniu ale widza bawić ma (czyt. przerażać) ukazywany stopniowo i dosyć szczegółowo proces eliminacji ofiar. Tutaj mamy do czynienia z kryminalną zagadką do rozwikłania i to – przynajmniej początkowo - w dosyć klasycznym, detektywistycznym stylu. Co więcej, niespiesznej akcji towarzyszy umiejętnie budowany klimat, który jest największym atutem Sinistera. Nie dziwi to tym bardziej, że w portfolio reżysera mamy takie tytuły, jak Egzorcyzmy Emily Rose czy Zbaw nas ode złego.

Kto ma zagadkę rozwiązać? Ellison Oswalt (solidny Ethan Hawke), domorosły detektyw, kiedyś poczytny true crime writer (pisarze badający – nierzadko z sukcesami - nierozwiązane przez policję zbrodnie, na podstawie których tworzą następnie true crime novels). Dziś, lekko zapomniany celebryta, próbujący odbudować swoją literacką pozycję. Robi to przy wsparciu żony Tracy (bardziej, niż świetna Juliet Rylance) i sprzeciwie małoletnich dzieci. Gdzie i w jaki sposób najlepiej rozpocząć śledztwo? Oczywiście, przeprowadzając się do domu w którym żyły ofiary. Ba, do domu w którym zostały zamordowane. Czy można sobie wyobrazić lepszą metodę badawczą?

Pierwsze 15 minut filmu służy za wprowadzenie. Poznamy wspomnianych członków rodziny oraz przedstawicieli lokalnych służb mundurowych (komiczna rola Jamesa Ransone – dialog nt. wiewiórek miażdży!), którzy dzielą się na tych nieprzychylnych wyjmowaniu trupów z szafy i tych pomocnych, odczuwających mocne parcie na szkło (jak często celebryta pojawia się we wsi?). Nakreślone zostają też rodzinne relacje Oswaltów i to właśnie one grają później w filmie pierwsze skrzypce. Scenarzyści oddają im dużo czasu ze 110 minut jakimi dysponują. Film zbacza w wielu momentach, z korzyścią dla widza, w stronę kina psychologicznego. Relacja ambitny mąż, wspierająca żona ewoluuje i nie nudzi. Brawo.

Jak natomiast wypada wątek główny, na który większość widzów udała się do kina? Sinister nie epatuje brutalnością. Nawet jeśli scenariusz wymaga pokazania zbrodni, widz zobaczy obraz niewyraźny lub odbity w okularach Ellisona. Żołądki co wrażliwszej części publiczności mogą spokojnie trawić popcorn. Stosunkowo mało jest też momentów nagłego straszenia widza scenami jump scare. Naliczyłem całe dwie lub trzy. To co widz wyniesie z kina, to raczej uczucie niepokoju zbudowane klimatem filmu (niesamowita muzyka!). Nastrój to zdecydowanie druga najmocniejsza – obok wątku psychologicznego – strona Sinistera. Zakończenie nie jest zaskakujące, nie jest nawet straszne, ale jest LOGICZNE i w bardzo wiarygodny sposób zamyka film.

Co nie do końca zagrało? Najbardziej ewidentną słabością filmu jest samo dochodzenie. Oswalt jako detektyw wypada masakrycznie słabo. Jego działania ograniczają się do internetowych poszukiwań i zaangażowania lokalnego policjanta (zresztą na specjalne życzenie tego ostatniego). Kropka. Tylko tyle. Mało wiarygodne jak na ogólnokrajową gwiazdę true crime sprzed kilku sezonów. Pamiętacie śledztwo Nicolasa Cage w filmie  - nomen omen - „8mm”? Ok, inny gatunek filmowy, ale niedosyt pozostaje. Niedostatecznie popracowano też nad wątkami syna Oswaltów oraz wspomnianego wyżej policjanta.

W ostatecznym rozrachunku uważam film za dobry, zdecydowanie wybijający się na tle całej masy scary movie. Wielbiciele zagadek polanych sosem ze zjawisk paranormalnych, doprawionych jednocześnie szczyptą realizmu będą usatysfakcjonowani (być może nawet dodadzą oczko do oceny). Jeśli jednak jesteś fanem krwi, przemocy i ciągłego podskakiwania na fotelu, to tutaj tego nie znajdziesz.

A sam Scott Derrickson dostał ostatnio szansę na wejście do I ligi Hollywood i wyreżyserował w zeszłym roku Doktora Strange. Z jednej strony odejście od horrorów, z drugiej nadal jednak w sferze mistycznej.

4
Film

Obraz

Film kręcono kamerami cyfrowymi (Arri Alexa) w aspekcie 2.40:1. Mocno zaziarnione, specjalnie przestylizowane fragmenty na taśmie 8 mm rejestrowała Beaulieu 4008. Za kamerą stał Chris Norr (ostatnio serial Gotham).

Największe wrażenie robi gra światłocienia. O ile film jest dosyć ciemny (co w tym gatunku nie powinno dziwić), pojawia się w nim wiele różnych źródeł światła, którymi operator w sposób perfekcyjny buduje pożądany klimat. Najjaśniejszą gwiazdą są sceny projekcji w gabinecie Ellisona. Refleksy na okularach, skaczący na płótnie obraz z projektora, lampki nocne, wyświetlacz komórki, laptop, diody aparatury detektywistycznej - wszystko to robi niesamowite wrażenie. Później mamy jeszcze latarki, księżyc i policyjne koguty. Uczta dla oczu. Co więcej, w tak trudnych warunkach, wydanie praktycznie w 100% wystrzegło się bandingu. Pojawia się dosłownie na kilka mgnień oka.

W jasnych scenach cieszy masa detali. Faktura skóry, sweter Oswalta – jest bardzo dobrze. W palecie barw przeważają odcienie niebieskie i żółte. Kontrast na standardowym, wysokim poziomie. Dla uzyskania bardziej naturalnego obrazu można o 1-2 oczka zmniejszyć go (kontrast) w ustawieniach telewizora.

W ujęciach szerokokadrowych, pewne partie klatki ulegają zmiękczeniu. Dla jednych wada, dla innych bardziej filmowy look.

5
Obraz

Dźwięk

W wydaniu znajduje się tylko jedna, angielska ścieżka 5.1 DTS-HD MA (co ciekawe Amerykanie dostali 7.1).

Audio robi bardzo dobre wrażenie. Od świetnej muzyki (pełnoprawny bohater filmu), poprzez momenty jump scare, na niuansach kończąc (odgłos kostek lodu w pustej szklance, uruchamianie projektora czy rewelacyjna scenka robienia kawy). Bardzo ciekawie zrealizowana jest też rodzinna kłótnia w okolicach 31. minuty i pogłos, który słyszymy w chwili spaceru Oswalta po domu. Miły dla ucha jest też niski, mięsisty i tłusty, ale jednocześnie zwarty bas na początku drugiej godziny filmu.

Efektów surround – jak na horror – nie jest dużo, ale kiedy już się pojawiają, definicja źródła dźwięku jest bardzo precyzyjna. Dynamika również jest na najwyższym poziomie. Subwoofer ma co robić, jednak raczej w kategorii wspomagacza podstawowego setu kolumn. Scen dedykowanych w 100% efektowi LFE nie odnotowałem.

Werdykt: brak jakichkolwiek zastrzeżeń. Pierwszorzędna realizacja.

6
Dźwięk

Opis i prezentacja wydania:

W prezentowanym wydaniu (UK – zakup na Zavvi), brak jest polskiej ścieżki dźwiękowej i polskich napisów. Są za to napisy angielskie, dostępne niestety jedynie w wersji HOH.

1.jpg

2.jpg

Lista dodatków (stereo, bez napisów):

  • Komentarz reżysera,
  • Komentarz scenarzystów,
  • Reportaż "True crime authors" (9:16),
  • Reportaż "Living in a house of death" (11:32),
  • Fear experiment.

Na grubym, niebieskim amarayu znajduje się dobrze wykonana, tekturowa nakładka, z tłoczonymi elementami.

W Polsce film wydany został przez Best Film - niestety tylko na dvd.

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

źródło: Momentum Pictures