Śmierć Stalina - recenzja komiksu

23 maja do sprzedaży trafił komiks Śmierć Stalina ze scenariuszem francuskiego scenarzysty Fabiena Nury'ego i rysunkami Thierry'ego Robina. Czy warto po niego sięgnąć? Sprawdźcie naszą recenzję.

„Umarł król…”

Muszę przyznać, że byłem zaskoczony, gdy pierwszy raz przeczytałem o tym komiksie. Pomyślałem wtedy, że jego twórcy muszą mieć ogromną wyobraźnię, żeby pisać o postaci tak kontrowersyjnej jak Stalin. Tworzenie czegoś popkulturowego o polityku, który stosował masowy terror i za sprawą którego zginęło od kilku do kilkudziesięciu milionów ludzi, wymaga bez wątpienia pewnego rodzaju odwagi. Fabien Nury, odpowiedzialny za scenariusz, i Thierry Robin, rysujący powyższy komiks, odważyli się i dzięki nim do druku trafiła „Śmierć Stalina”. W porównaniu do masy komiksów o superbohaterach ten jest zupełnie inny, dosyć specyficzny.

Zacznę od kilku słów o fabule tego komiksu. Jak twierdzą sami twórcy, jest to historia inspirowana faktami, lecz to przede wszystkim fikcja oparta na sprzecznej i niepełnej dokumentacji. Można przyjąć, że to historia alternatywna, w stylu „co by było, gdyby”. Akcja komiksu rozpoczyna się 28 lutego 1953 roku i od początku bombarduje czytelnika – powiedziałbym, że – humorem, ale niestety to smutna prawda o działaniu komunistycznego ustroju. Otóż do rozgłośni moskiewskiego radia, w którym nadawany jest na żywo koncert fortepianowy nr 23. Wolganga Amadeusza Mozarta, dzwoni nie kto inny jak sam Wódz, chwalący dyrektora rozgłośni. Stalin oznajmia, że koncert mu się bardzo podoba i chciałby następnego dnia dostać nagranie. No i co tu zrobić? Koncert na żywo, a Wódz chce nagranie. Dyrektor rozkazuje ochronie zatrzymać muzyków – mają jeszcze raz zagrać cały koncert, żeby można go było zarejestrować dla Stalina. Muzycy boją się zesłania do gułagu, chcąc nie chcąc grają raz jeszcze. Może i to się wydawać zabawne, lecz niestety to gorzka prawda o tym ustroju i tamtych czasach. Trzeba przyznać, że Fabien Nury bardzo dobrze oddał klimat tamtych czasów. Thierry Robin z kolei dobrze ilustruje te wydarzenia – widać po postaciach, że się boją, szary obywatel często gęsto ma wymalowany strach na twarzy, z kolei żołnierze wyglądają dość wrednie i nie trudno uwierzyć, że tacy jak oni zakatowaliby człowieka na śmierć czy bez wahania strzeliliby w tył głowy. Generalnie Stalina w komiksie o Stalinie jest bardzo mało – Wódz głównie leży i ledwo oddycha. Historia opowiada o gierkach prowadzonych przez członków Komitetu Centralnego Partii Związku Radzieckiego, którzy chcą przejąć władzę nad ogromnym Imperium.

stalin-02-min.jpg

Jeśli chodzi o całokształt, to komiksem na pewno rozczarują się ci, którzy oczekują od tego tytułu wartkiej akcji, przemocy, magii czy latających spodków. Tutaj nie uświadczymy w sumie zbyt wiele przemocy, nie ma pościgów… ani w sumie sam nie wiem czego. Wydaje mi się, że mogę śmiało powiedzieć, że to komiks polityczny. To nie historia o zwykłych, szarych, sterroryzowanych obywatelach Związku Radzieckiego. To historia o tych, którzy do tej pory stali obok Stalina, służyli mu, a teraz, gdy umiera i w końcu odchodzi ich „ukochany” Wódz, chcą zagarnąć dla siebie to, co on tworzył przez te wszystkie lata. Mamy okazję zobaczyć, co dzieje się za kurtyną, jak poszczególni członkowie KC KPZR próbują coś „ugrać”. Pośród nich widzimy takie persony jak Gieorgij Maksimilianowicz Malenkow, Nikita Siergiejewicz Chruszczow czy Anastas Iwanowicz Mikojan, więc scenarzysta odrobił pracę domową i poczytał, kto otaczał Stalina. To niewątpliwie plus dla niego. Należy zwrócić uwagę, że do czytania tego komiksu wcale nie jest potrzebna jakaś zaawansowana wiedza historyczna, chociaż na pewno ci, którzy będą wiedzieli, kim był Chruszczow czy jak wyglądała sytuacja w Związku Radzieckim przed i po śmierci Stalina, dostrzegą znacznie więcej.

Jak już pisałem, graficznie komiks prezentuje się dość ładnie. Oczywiście Thierry Robin nie rysuje jak chociażby Bendis czy Deodato Jr., ale jego ilustracje mają swój specyficzny styl. Nie twierdzę, że ilustracje są brzydkie. Pasują doskonale do tego komiksu. Robin rysuje tak, że od razu widać, kto jest brutalnym siepaczem wykonującym rozkazy, kto szczwanym lisem-politykiem, a kto przerażonym obywatelem.

stalin-01-min.jpg

Podsumowanie

Podsumowując w kilku słowach: „Śmierć Stalina” jest komiksem dobrym… i niedobrym zarazem. Z jednej strony pomysł wyśmienity i odważny, a wykonanie też niekiepskie. To skąd te mieszane uczucia? No właśnie z tego, że to komiks głównie o polityce, nie trafiłem tu na jakiś głęboki spisek, na coś, co by mnie porwało, że powiedziałbym „ej, dobre” w trakcie czytania. Czytało mi się… dobrze, lekko, nawet przyjemnie. Nic jednak w moim wnętrzu nie drgnęło podczas lektury tego komiksu. Może jestem wybredny, może ciężko mnie zadowolić… może wielbiciele historii i komiksu poważnego i ambitnego odnajdą w „Śmierci Stalina” „to coś”, czego ja nie dostrzegłem.

Tak czy siak, jeśli komuś ten komiks wpadnie w ręce, zachęcam do lektury.

3
Scenariusz
5
Rysunki
5
Tłumaczenie
5
Wydanie
5
Przystępność*
+4
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność - stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

800.jpg

Zachęconych recenzją odsyłamy do wpisu Majowe premiery od Non Stop Comics - prezentacje komiksów, w którym znajdziecie obszerną galerię zdjęć oraz prezentację wideo.

Specyfikacja

Scenariusz

Fabien Nury

Rysunki

Thierry Robin

Przekład

Wojciech Birek

Oprawa

twarda

Liczba stron

144

Druk

kolorowy

Wydawnictwo oryginału

Dargaud

Data premiery

23.05.2018

źródło: Non Stop Comics / Image Comics