Spider-Man: Homecoming - recenzja filmu i wydania Blu-ray [2D, opakowanie plastikowe]

22 listopada miały swoją premierę wydania UHD, Blu-ray, Blu-ray 3D oraz DVD filmu Spider-Man: Homecoming. Zapraszamy do recenzji wydania Blu-ray.

 „Spider-Man: Homecoming” (2017), reż. Jon Watts

(dystrybucja w Polsce: Imperial CinePix)

Film:

Najnowszy film o „przyjaznym Spider-Manie z sąsiedztwa” otrzymał nieco dwuznaczny tytuł. Ma on, co prawda, swoje uzasadnienie w jednym z elementów fabuły, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że to inny „powrót do domu” jest w tym wypadku najważniejszy. Oto bowiem nasz Pajęczak wraca tam, gdzie jego miejsce, to jest do szerszego filmowego uniwersum opartego na komiksowym świecie Marvela. Od chwili premiery pierwszego z filmów MCU (Iron Man z 2008 roku), trzeba było czekać długie osiem lat, by najbardziej rozpoznawalny z marvelowskich bohaterów (i zarazem trzeci najbardziej rozpoznawalny superbohater w ogóle) mógł spotkać się na ekranie ze swymi, nazwijmy to, „kolegami po fachu”. Stało się to możliwe w wyniku umowy zawartej między Marvel Studios a właścicielem praw do produkcji filmów ze Spider-Manem – Sony Pictures. Gdy plany kontynuacji trylogii Sama Raimiego z Tobeyem Maguire w roli głównej spaliły na panewce, a próba jego reaktywacji w nowej serii zatytułowanej The Amazing Spider-Man (Niesamowity Spider-Man), w której w rolę Petera Parkera wcielił się Andrew Garfield, nie odniosła oczekiwanego sukcesu, włodarze Sony poszli po rozum do głowy i zdecydowali się na to, co powinni byli uczynić już pięć lat wcześniej. Zawarty układ pozwolił na włączenie Spider-Mana do prężnie rozwijającego się MCU oraz na jego występy w filmach o innych superbohaterach (zadebiutował w trzeciej części przygód Kapitana Ameryki) oraz filmach drużynowych (trzecia i czwarta część „Avengers”). Marvel Studios zgodziło się z kolei na gościnne występy postaci ze swojego uniwersum w kolejnych filmach o Spider-Manie. Wyniknęły z tej sytuacji obopólne korzyści, a i fani nie kryli zadowolenia z takiego obrotu sprawy. Nic zatem dziwnego, że „Homecoming zgarnęło imponujące 880 milionów dolarów w światowym Box Office (zabrakło zaledwie 10 milionów, by zyskać sobie tytuł najlepiej zarabiającego filmu z Pajęczakiem), a także poprawiło o przeszło 100 milionów nie najlepszy wynik „Niesamowitego Spider-Mana 2” na rynku amerykańskim. Jakim przepisem na sukces się posłużono? Przyjrzymy się temu bliżej.

00001.mpls_snapshot_00.18.23.png

Pierwszą różnicą, jaka rzuca się w oczy, jest całkowite pominięcie historii powstania Człowieka-Pająka. Trudno się temu dziwić, w końcu wszystko to: ugryzienie przez pająka, śmierć wujka Bena – widzieliśmy wcześniej przynajmniej o raz za dużo. Każdy zna tę historię. Tak więc Spider-Man od początku jest tu Spider-Manem, w dodatku mającym już za sobą debiut na ekranach kin. Zostanie nam on przypomniany za pomocą montażu stylizowanego na amatorskie nagrania z telefonu głównego bohatera.  Drugim z  fundamentów fabuły są wydarzenia przedstawione w pierwszej części „Avengers”, na których skutkach skupia się prolog, wprowadzający postać głównego antagonisty – Sępa (w tej roli świetny Michael Keaton, który chyba dobrze się czuje przebrany za stworzenia latające). Dodatkowym dopalaczem, jaki zastosowano w celu podbicia wyników kasowych, jest z pewnością postać Tony'ego Starka (Robert Downey Jr), którego rola nie jest może szczególnie duża, ale mimo to dość istotna (to na jego barki przerzucono obowiązki mentora naszego bohatera). Pojawia się w filmie także kilka innych znajomych twarzy z MCU. Jak więc widać, nowe wcielenie Spider-Mana wyrasta na solidnych podwalinach, choć z pewnego punktu widzenia można to uznać za wadę. Żeby bowiem w pełni docenić najnowszy film Jona Wattsa, wypadałoby wcześniej obejrzeć „Wojnę Bohaterów”. Tej z kolei nie wypada oglądać bez znajomości poprzednich części przygód Kapitana Ameryki oraz Avengersów. Ostatecznie wychodzi na to, że dobrze byłoby znać kilkanaście wcześniejszych filmów MCU, co nie każdego ucieszy. Z drugiej strony filmy Marvela to właściwie taki kinowy serial, a czy ktoś narzeka, że sięgając po szósty sezon „Gry o Tron” powinien obejrzeć poprzednie pięć?

00001.mpls_snapshot_00.04.01.png

Na szczęście mimo silnego zakorzenienia w istniejącym uniwersum, nowy Spider-Man działa nieźle również jako samodzielny film. Jego fabuła jest zrozumiała, potrzebna wiedza o wydarzeniach z poprzednich filmów zostaje pokrótce przypomniana, a film skupia się na swoich własnych bohaterach. W roli Petera Parkera wystąpił po raz drugi Tom Holland, który zadebiutował w tej roli mając dwadzieścia lat – co prawda, trudno w to uwierzyć, bo wygląda raczej na szesnaście, dzięki czemu bardzo dobrze sprawdza się w roli licealisty (dla porównania: Andrew Garfield po raz pierwszy wcielił się w rolę Spider-Mana mając lat dwadzieścia dziewięć, Tobey Maguire był dwa lata młodszy). Jego postać można bez problemu polubić, podobnie zresztą jak i jego szkolnego koleżkę Neda (Jacob Batalon), z którym to Peter tworzy całkiem zgrany duet, czy najmłodsze jak dotąd wcielenie ciotki May (Marisa Tomei). Dochodzą do tego wspomniani wcześniej Michael Keaton i Robert Downey Jr, co daje nam ponadprzyzwoitą obsadę, z którą dwie godziny miną jak z bicza strzelił. Na ich tle dość mizernie wypada Laura Harrier w roli Liz – obiektu zainteresowania naszego bohatera. Trudno jednak stwierdzić, czy to bardziej wina jej gry aktorskiej czy raczej scenariusza, który nie daje jej większego pola do popisu. Również Zendaya (w roli Michelle, koleżanki Petera i Neda) nie ma tu wiele do grania, ale kto wie? Może jeszcze dostanie swoją szansę?

Dwa słowa o tym, jak przedstawia się fabuła. Otóż po powrocie z Europy (gdzie wziął udział w wydarzeniach z „Wojny Bohaterów”) Peter Parker otrzymuje od Tony'ego Starka kostium, który przyda mu się w prowadzonej na lokalną skalę dzialalności superbohaterskiej. Po pewnym czasie, gdy już zaczyna mu się nudzić chwytanie drobnych złodziejaszków, nabiera ochoty by udowodnić swą prawdziwą wartość. W końcu wpada na trop grupy handlującej bronią opartą na obcej technologii i wbrew ostrzeżeniom Tony'ego próbuje zająć się tą sprawą na własną rękę. W międzyczasie jest zmuszony radzić sobie z ukrywaniem swej sekretnej tożsamości (co nie wychodzi mu najlepiej), jak również z codziennymi problemami trapiącymi każdego nastolatka. Brzmi ciekawie? Nie za bardzo? Cóż, sam zamysł nie jest może jakoś szczególnie odkrywczy, istotniejsze jest wykonanie. Co więc w filmie działa najlepiej? Na to pytanie odpowiedź nasuwa się bardzo szybko: humor. Żarty słowne czy sytuacyjne wypadają przeważnie dobrze, czasami nawet lepiej niż dobrze. Zaledwie jeden motyw popada w lekką żenadę, choć kontekst nieco go usprawiedliwia. Marvel zdążył nas już przyzwyczaić do stosunkowo lekkiego klimatu swoich filmów (choć zdarzają się wyjątki) i choć tym razem mamy do czynienia z filmem Sony Pictures, to jednak czuć tu rękę Kevina Feige (producenta filmów MCU), który czuwał nad tą produkcją. „Homecoming” nie odbiega więc zbytnio od sprawdzonej marvelowskiej formuły, nie zaskakuje jakoś szczególnie (no, może troszeczkę), ale potrafi też uniknąć wywołania w widzu myśli z cyklu: „Ileż razy można oglądać to samo?”.  Nieco gorzej ma się sprawa ze scenami akcji, które w większości trzymają, co prawda, nienajgorszy poziom, ale tak naprawdę brak tu czegoś spektakularnego, nowatorskiego, robiącego na widzu wrażenie. Najgorzej wypada sekwencja finałowa, którą zdecydowano się rozegrać w nocy, co z pewnością nie było najszczęśliwszym posunięciem. Jest ona chaotyczna, męcząca, a ciemności nie poprawiają jej odbioru, wręcz przeciwnie. Problem ze scenami akcji wiąże się także z postacią Sępa, który nieszczególnie w nich błyszczy – na szczęście Keaton nadrabia w scenach innego rodzaju, a zdecydowanie najbardziej pamiętną z nich jest jego rozmowa z Peterem w samochodzie. Między innymi za jej sprawą (a po części także za sprawą dość przekonującej motywacji tej postaci) jestem skłonny zaliczać go do najlepszych ekranowych złoczyńców w filmach Marvela. Poziom trzymają także efekty specjalne,  a choć raczej nie zwalą nas z nóg, to przynajmniej udaje im się unikać ewidentnej sztuczności. Z kolei oparta na wałkowanych w kółko tych samych motywach muzyka Michaela Giacchino wypada blado w zestawieniu z tym, co stworzyli z myślą o Spider-Manie jego poprzednicy – Danny Elfman, James Horner i Hans Zimmer (więcej na ten temat w recenzji soundtracku „Spider-Man: Homecoming”).

00001.mpls_snapshot_01.21.27.png

„Spider-Man: Homecoming” to kolejna w tym roku przyzwoita odsłona Marvel Cinematic Universe (choć nie najlepsza, ten tytuł zgarnął bowiem trzeci „Thor”), jak również udany powrót Spider-Mana na ekrany kin. Siła filmu tkwi przede wszystkim w jego sympatycznych bohaterach (i nieco mniej sympatycznym łotrze) i humorze, większość pozostałych aspektów również przez większość czasu trzyma poziom, a mniejsze czy większe problemy nie są w stanie zepsuć seansu czy znacząco obniżyć ostatecznej noty. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że współpraca Sony i Marvel Studios będzie się w najbliższych latach dobrze układać (choć ostatnie dość dziwaczne posunięcia tego pierwszego studia mogą budzić co do tego wątpliwości) i zaowocuje kolejnymi równie (lub bardziej) udanymi produkcjami. W końcu skoro Spider-Man wrócił do domu, niech w nim zagości na jak najdłużej.

4
Film

Obraz:

Podobnie jak w przypadku tegorocznej drugiej odsłona Strażników Galaktyki”, tak i tutaj mamy do czynienia z nasyconymi kolorami, niebudzącym zastrzeżeń kontrastem i głęboką czernią. Wyrazistość i dobrą widoczność detali cechują również te ciemniejsze sceny, choć – jak się można spodziewać – ujęcia w pełnym słońcu, utrzymane w ciepłej tonacji, prezentują się zdecydowanie najlepiej. To właśnie w nich spore wrażenie robi szczegółowa tekstura i żywe kolory kostiumu Spider-Mana czy choćby panorama skąpanego w słońcu Nowego Jorku. W kilku miejscach można, co prawda, zaobserwować delikatny cyfrowy szum, ale nigdy nie jest to coś przykuwającego uwagę – ujawni się przede wszystkim tym, którzy będą go szukać. Choć wygląd filmu pozbawiony jest jakichkolwiek istotnych defektów, to jednak samym zdjęciom, za które odpowiadał Salvatore Totino („Everest”, „Kod da Vinci”, „Inferno”), brakuje wyrazistego stylu, który korzystałby w pełni z walorów warstwy wizualnej. W dodatku spora część akcji rozgrywa się w zupełnie zwyczajnych, „przyziemnych” lokacjach, równie zwyczajnie filmowanych, często mamy do czynienia ze scenami nocnymi (co trudno przeboleć przy okazji finałowej konfrontacji), a i te dzienne tylko od czasu do czasu przywołują myśl: „ależ to ładnie wygląda”. Mimo że teoretycznie obraz nie budzi zastrzeżeń, jeśli szukamy materiału na dysk demonstracyjny możliwości naszego telewizora, można wybrać lepiej.

00001.mpls_snapshot_00.07.29.jpg 00001.mpls_snapshot_00.11.58.jpg

00001.mpls_snapshot_00.12.39.jpg 00001.mpls_snapshot_00.18.39.jpg

00001.mpls_snapshot_00.19.41.jpg 00001.mpls_snapshot_00.26.14.jpg

00001.mpls_snapshot_00.56.50_01.jpg 00001.mpls_snapshot_01.03.02.jpg

00001.mpls_snapshot_01.08.21.jpg 00001.mpls_snapshot_01.19.44.jpg

00001.mpls_snapshot_01.31.39_01.jpg 00001.mpls_snapshot_02.01.20.jpg

5
Obraz

Dźwięk:

Jeśli jest jakiś pozytyw płynący z faktu, że „Homecoming” to produkcja Sony, a nie Disneya, to jest nim z pewnością to, że w przeciwieństwie do pozostałych filmów MCU nie zostaliśmy oskubani z oryginalnego dźwięku 5.1 DTS-HD MA. Nie znaczy to, że nie mogło być lepiej, ale dźwięk w formacie Dolby Atmos został zarezerwowany dla edycji UHD. Nie jest to jednak powód do szczególnego zmartwienia, bowiem obecna na płycie ścieżka sprawuje się bardzo przyzwoicie. Odznaczający się odpowiednią głebią dźwięk przemieszcza się płynnie pomiędzy głośnikami, silniki kostiumu Iron Mana uderzają z mocą, podobnie jak i wybuchy czy dźwięki dobywające się z broni zmontowanej z komponentów kosmicznego pochodzenia, a dźwięki miejskiego życia, w czasie gdy Spider-Man przemyka na swej pajęczynie ponad ulicami, dobiegają widza ze wszystkich stron. Z kolei subwoofer będzie miał co robić zwłaszcza przy okazji scen, w których Sęp korzysta ze swych skrzydeł. Brzmienie muzyki także odznacza się przejrzystością i dobrą słyszalnością poszczególnych jej elementów. Dialogi brzmią czysto i wyraźnie.

Prócz ścieżki oryginalnej otrzymujemy także polski dubbing w DD 5.1. Choć zaliczam się do zdecydowanych przeciwników tej formy tłumaczenia filmów, muszę przyznać, że w scenach, które obejrzałem, polska wersja nie wypada tragicznie. Głosy są w miarę nieźle dopasowane, nie ma problemów ze zrozumieniem wypowiadanych przez aktorów kwestii. Gdyby przyszło mi oglądać film z dzieckiem, zapewne przetrwałbym seans ze ścieżką dubbingową w miarę bezboleśnie. Warto dodać, że, jak to często bywa, dubbing ma zupełnie inne tłumaczenie niż napisy.

5
Dźwięk

Materiały dodatkowe:

homecoming_menu.png

Wydanie zaopatrzono w nieszczególnie bogaty zbiór materiałów dodatkowych, w którego skład wchodzą:

  • The Spidey Study Guide – uaktywnienie tej funkcji powoduje wyświetlanie w trakcie filmu ciekawostek tyczących się aktualnej sceny (w formie tekstowej).
  • Gag Reel (2:17) – krótki zbiór (nie aż tak) zabawnych sytuacji z planu.
  • Deleted & Extended Scenes (16:17) – zbiór niewiele wnoszących i niekoniecznie ukończonych scen wyciętych. Jedyną wartą uwagi jest rozszerzona wersja filmu z telefonu Petera.
  • A Tangled Web (6:11) – krótki dokument o wprowadzeniu postaci Spider-Mana do kinowego uniwersum Marvela. Same ogólniki, zero konkretów.
  • Searching for Spider-Man (8:04) – z tego materiału dowiemy się o koncepcji na najnowszą wersję Spider-Mana i o tym, czym się wyróżnia spośród innych superbohaterów. Ponadto mamy tu także parę słów o castingu do roli głównej (i fragmenty screen testów z Chrisem Evansem) oraz niekończące się pochwały pod adresem Toma Hollanda.
  • Spidey Stunts (5:48) – materiał o numerach kaskaderskich, których sporą część Tom Holland wykonał osobiście.
  • Aftermath (4:47) – spojrzenie na fabularne powiązania filmu z MCU.
  • The Vulture Takes Flight (6:01) – dokument przybliżający postać głównego przeciwnika naszego bohatera – Sępa.
  • Jon Watts: Head of the Class (5:29) – jak nietrudno się domyślić, kolejny materiał skupia się na osobie reżysera.
  • Pros and Cons of Spider-Man (3:28) – Tom Holland i Jacob Batalon omawiają dobre i złe strony bycia Spider-Manem.
  • Rappin' with Cap (2:26) – dobre rady Kapitana Ameryki.
  • Photo Gallery – zestaw przeszło osiemdziesięciu zdjęć i grafik koncepcyjnych.
  • Zwiastuny: 'Spider-Man Homecoming VR'  (1:38) oraz An Inside Look at Marvel's 'Spider-Man'  (2:45).

Jak widać, wejście Spider-Mana do MCU poskutkowało przejęciem przypadłości wydań poprzednich filmów wchodzących w skład tego uniwersum, to jest niewielką ilością nieszczególnie interesujących dodatków. Wystarczy tylko rzut oka na listę materiałów dodatkowych z The Amazing Spider-Man 1 & 2, by się przekonać jak wielki krok wstecz uczyniono w tym zakresie. Dodatków nie tylko nie jest zbyt dużo, ale i niewiele wnoszą, bo poza tym, czego dowiadujemy się z samego filmu, nie oferują wiele dodatkowych informacji. Na domiar złego (i również w przeciwieństwie do wydań filmów Marka Webba) materiały dodatkowe pozbawione są jakichkolwiek napisów poza angielskimi.

3
Dodatki

Opis i prezentacja wydania:

Omawiane wydanie zapakowane jest w standardowe opakowanie Elite. Na przedniej okładce dostaliśmy dość kiczowatą grafikę (dlaczego nie kinowy plakat z Sępem w tle?), kładącą nacisk na umiejscowienie filmu w MCU, dodatkowo szpeci ją niebieski pasek z napisem „BLU-RAY” – po co? Trudno powiedzieć. Nieco lepiej prezentuje się tył okładki, na którym znalazła się specyfikacja (w tym niedokładna lista dodatków) i krótki opis fabuły. Zasadniczo nie ma się nad czym rozpisywać.

PB230627.jpg PB230633.jpg

PB230637.jpg PB230644.jpg

+2
Opakowanie

Podsumowanie:

Spider-Man zaliczył udany powrót na kinowe ekrany i każdy fan kina superbohaterskiego powinien się zapoznać z najnowszą odsłoną jego przygód. Omawiane tu wydanie Blu-ray będzie ku temu dobrą okazją. Pod względem prezentacji audiowizualnej trudno się tutaj do czegokolwiek przyczepić. Zdecydowanie gorzej wygląda sytuacja jeśli chodzi o materiały dodatkowe (boli zwłaszcza brak ich polskiej wersji) i nieciekawe opakowanie. No ale to już tak naprawdę rzecz drugorzędna. Podsumowując: warto.

4
Film
5
Obraz
5
Dźwięk
3
Dodatki
+2
Opakowanie
4
Średnia

Specyfikacja wydania

Dystrybucja

Imperial CinePix

Data wydania

22.11.2017

Opakowanie

Elite

Czas trwania [min.]

133

Liczba nośników

1

Obraz

Aspect Ratio: 16:9 - 2.39:1

Dźwięk oryginalny

DTS-HD MA 5.1 angielski

Polska wersja

Dolby Digital 5.1 (dubbing) i napisy

Gdzie kupić wydanie Blu-ray 2D (opakowanie plastikowe) filmu „Spider-Man: Homecoming”?

Film do recenzji otrzymaliśmy dzięki uprzejmości firmy Imperial CinePix.

źródło: Sony Pictures / Marvel