„Star Wars: The Rise of Kylo Ren” #1 – recenzja komiksu

W grudniu 2019 roku miała miejsce premiera nowej serii komiksowej z gwiezdnowojennego uniwersum – „The Rise of Kylo RenCharlesa Soule’a i Willa Slineya. Do polskiej premiery cyklu jeszcze długa droga, ale dzięki uprzejmości sklepu Atom Comics, mamy dziś dla Was recenzję pierwszego zeszytu. Zapraszamy do lektury.

Charles Soule potrafi pisać złych gości lepiej niż ktokolwiek inny, jak nowy kanon „Gwiezdnych wojen” długi i szeroki. W dwóch cyklach o lordzie Vaderze autor pochylił się nad zakutym w czarny pancerz Wybrańcem i starannie przetłumaczył ból i cierpienie postaci na kilka fenomenalnych i obszernych zbiorów. W jednej serii Vader przechodzi transformację z manipulowanego przez Imperatora kosmicznego popychadła do drugiej najpotężniejszej siły w galaktyce. W drugiej Soule cofa się o blisko dwie dekady i podejmuje Dartha słabego i zagubionego zarówno we własnej nienawiści, jak i quasi-organicznym ochłapie, który wyczołgał się z morza magmy na Mustafar. W „The Rise of Kylo Ren” autor bierze się natomiast za postać, o której wiemy w zasadzie tyle, na ile pozwoliła nam znakomita filmowa kreacja Adama Drivera. Jako widzowie nowej trylogii wciąż nie mamy pojęcia, kim są mistyczni rycerze Ren oraz co sprawiło, że syn Hana Solo i Lei Organy przeszedł na Ciemną Stronę Mocy. Charles Soule, kierowany kilkoma dyskusjami z J.J. Abramsem, reżyserem VII i IX epizodu, ma więc w gruncie rzeczy czystą kartę i w debiucie serii otwiera zupełnie nowy rozdział gwiezdnowojennej mitologii.

W pierwszym zeszycie z planowanych pięciu Soule trzyma rękę na pulsie i odnajduje właściwe tempo mimo niemałej ilości zwrotów akcji. Prolog jest dla autora przede wszystkim okazją do wprowadzenia kilku nowych elementów gwiezdnowojennej ikonografii i pretekstem do odwrócenia o sto osiemdziesiąt stopni tego, co szczątkowo przekazały nam o Kylo Renie filmy Abramsa i Johnsona. Nie zdradzając szczegółów, muszę powiedzieć, że twist, który wyprowadza tu autor, diametralnie zmienia moje postrzeganie postaci i nie mogę się doczekać, gdzie poprowadzi nas w kolejnym zeszycie.

The Rise of Kylo Ren” otwiera scena z odległej przeszłości, w której rycerze Ren (o których dowiadujemy się na pierwszych stronach zeszytu więcej aniżeli w toku całej trylogii sequeli) rekrutują do swoich szeregów nowego ucznia. Soule nakreśla tajemniczego przywódcę zakonu i pokrótce eksponuje ideologię Renów. Jak się okazuje, rycerze mają znacznie mniej wspólnego z innymi akolitami Ciemnej Strony, aniżeli mogłoby się wydawać. „Gwiezdne wojny” zawsze opowiadały o walce dobra ze złem, dwóch moralnych stancjach, które szczelnie wypełniają aksjologiczne spektrum świata baśni. Sithowie dążą do władzy, kierują się pasją, siłą i ambicją. Rycerze Jedi strzegą pokoju, osiągają harmonię przez odrzucenie emocji i kontemplację świata niematerialnego. Autor wprowadza do gwiezdnowojennej mitologii nowość – jego Rycerze Ren to osobliwi stoicy-nihiliści, którzy mantry o dominacji, pokoju i wiedzy zachowują dla Jedi i Sithów. Jak tłumaczą dialogi Soule'a, Ren po prostu jest. Żyje, konsumuje i nie przeprasza za to, kim jest. Nie zatrzyma się w trosce przed tym, co spala, nie zajmą go ani rozważania nad dobrem i złem, ani nad celem, który chce osiągnąć. Jednocześnie Ren jest przedłużeniem broni, którą nosi. Soule robi tu więc coś bardzo ciekawego – wprowadza zupełnie nowy element kanonu gwiezdnowojennej filozofii, a zarazem kładzie fundamenty pod postać, którą Kylo Ren będzie w filmach.

Samego Bena Solo Soule przedstawia w „The Rise of Kylo Ren” jako skonfliktowanego dzieciaka, przerażonego własnymi decyzjami – bynajmniej nie uczestnika, a świadka swojego własnego upadku. Sliney rysuje młodego Solo tak, by co rusz podkreślać dwie strony charakteru postaci. Na jednym kadrze Ben to zawiedziony własnym mistrzem chłopiec, na innym zbuntowany grymas przepowiada przyszłe zbrodnie Kylo Rena. Rysownik umiejętnie oddaje ekspresję Adama Drivera, niekiedy otwarcie odrysowując stopklatki filmów. I podczas gdy po lekturze pierwszego zeszytu nie jesteśmy w stanie powiedzieć, na ile droga do Ciemnej Strony pozostanie jego własną decyzją, tak przeznaczenie zdaje się przesuwać młodego Solo w miejsce, w którym – jak określił to Soule w jednym z wywiadów – tragiczny bohater wmówi sobie, że podejmuje wybór, stojąc przed sytuacją z tylko jednym możliwym rozwiązaniem.

Warto dodać, że prolog wprowadza również Snoke'a, choć Snoke'a zupełnie innego niż ten, którego znamy, jako lidera nowego Imperium. Najwyższy wódz wypada w pierwszym zeszycie trochę niczym kosmiczny Charles Manson z kaszkietem, który aż krzyczy, że temu gościowi ufać nie należy. Na kilku stronach pojawiają się też inni rycerze Jedi, a zakończenie zeszytu pozwala sugerować, że w kolejnych rozdziałach zagrają nieco większą rolę.

Pierwszy zeszyt „The Rise of Kylo Ren” to ostatecznie bardzo obiecujący debiutancki rozdział, a zarazem zaskakujący prolog do zapowiadanej przez Soule'a epickiej tragedii. Autor podejmuje upadek Księcia Aldeeranu, w pełni wykorzystując możliwości komiksowego medium – pierwszy rozdział jest szybki, emocjonujący i  dynamicznie narysowany, a między kadrami toczy się głęboko gwiezdnowojenna opowieść o szekspirowskim zabarwieniu.

Oceny końcowe

5
Scenariusz
5
Rysunki
4
Przystępność*
+4
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

star-wars-the-rise-of-kylo-ren-min.jpg

Specyfikacja

Scenariusz

Charles Soule

Rysunki

Will Sliney

Oprawa

miękka

Liczba stron

96

Druk

kolor

Format

170x260 mm

Wydawnictwo oryginału

Marvel

Data premiery

grudzień 2019 roku

Dziękujemy Atom Comics za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.

źródło: zdj. Marvel / Lucasfilm