The Defenders odc. 2 „Wstrząsy" oraz odc. 3 "Fatalne zachowanie" - recenzja [SPOILERY]

Od 18 sierpnia możemy w końcu zagłębić się w świat „The Defenders” dzięki platformie Netflix. Dawka może być podawana według opcji pacjenta – po jednej dozie dziennie, czasami po dwie, albo też za jednym strzałem – całość ośmiu dawek na raz. Ja osobiście wolę powolne dawkowanie, aby nie poczuć przesytu bądź przedawkowania. Dlatego też dzisiaj zapraszam do zapoznania się z garścią wrażeń po odcinkach 2 oraz 3.

Odcinek drugi: „Wstrząsy"

Po dosyć nudnym odcinku pierwszym, gdzie cała drużyna nie wiedziała nic o sobie i każdy miał do załatwienia kilka ważnych spraw dla świata w formie własnej małej lub dużej wojenki, miałem nadzieję, że historie poszczególnych postaci powoli zaczną się zazębiać. I niby tak jest, jeśli możemy zaliczyć do tego efektowne starcie Iron Fista z Lukiem Cage’m. Bez wątpienia jest to najbardziej spektakularny moment drugiego odcinka. Co oprócz tego? Nadal wrażenie robi tajemnicza Alexandra. Mimo tego, że jestem sceptycznie nastawiony do postaci, które nie są znane fanom Universum Marvela, a taką postacią jest niestety Alexandra grana przez Sigourney Weaver, to niemniej budzi ona zaciekawienie i respekt. Jest nadzieja, że będzie dobrym badassem, godnym przeciwnikiem tytułowej Czwórki. Co więcej? Cieszy obecność Carrie-Anne Moss (znanej oczywiście głównie z filmu „Matrix”), szkoda, że tylko epizodyczna. No i w końcu mamy wprowadzony zalążek głównej fabuły. Dosyć wcześnie, ale biorąc pod uwagę długość serialu (jedynie 8 niespełna godzinnych epizodów) – powiedziałbym, że najwyższa ku temu pora. Minusy? Nie podzielam upodobania Netflixa, aby gros scen rozgrywało się w mroku. Posiadam całkiem znośną 50-calową plazmę, a jednak niekiedy akcja wyglądała tak, jakby wyłączył mi się automatycznie telewizor, a pracowały tylko głośniki. „Ciemność, widzę ciemność” – dlaczego taki sposób oświetlenia scen? Nie mam pojęcia.

Sumując: odcinek zaciekawia, ma lepsze tempo niż pierwszy, a i znalazła się w nim ciekawa walka, zaś akcja powoli nabrała lepszej prędkości.

Ocena końcowa: 4/6

defenders_e2_01.jpg

Odcinek trzeci: „Fatalne zachowanie”

Nadszedł w końcu pierwszy odcinek, który jest świetny. Poczynając od wciągającej retrospekcji, a kończąc na finałowej walce. Prawie godzinny odcinek wpisuje się w konwencję i stylistykę komiksów. Właśnie tutaj mamy Elektrę, w której można się zakochać, a także ją znienawidzić. To właśnie w tym odcinku nasza grupa bohaterów, wiedziona różnymi pobudkami, w końcu wkracza do akcji. Każdy w swoim stylu i każdy działając osobno. Jednak dla nas widzów, jest tu już promyk nadziei na przyszłą drużynę. Jednak, żeby nie było tak słodko – musimy dojść do wniosku, że team jeszcze nie jest zbudowany, a już 3/8 serialu za nami. Zapewne jeszcze 2 odcinki drużyna będzie się krystalizować… A finał nieubłaganie będzie się zbliżał! I tutaj po raz pierwszy zadam pytanie, które pojawiło się w mojej głowie w dzień premiery: „Czy 8 odcinków to nie za mało?” Wiem, że odpowiecie, że lepiej 8 niż nudne i rozwlekłe serie o Luku Cage i Iron Fist. To prawda, niemniej śmiem wątpić, czy obejrzawszy całość nie będę miał niedosytu i moja opinia o całości nie będzie tak dobra jak o odcinku 2 oraz 3.

Sumując: odcinek trzeci jest, jak dotychczas, najbardziej udanym odcinkiem. Sceny walk są rewelacyjnie skoordynowane, każdy członek teamu pokazuje swoje umiejętności, a Iron Fist jest w końcu superbohaterem, jakiego mam nadzieję Netflix dalej rozwinie, a nie schowa za Daredevila lub Luke’a Cage’a.

Ocena końcowa: 5/6

źródło: Netflix