The Defenders odc. 4 „Royal Dragon” oraz odc. 5 „Bezpieczne schronienie” - recenzja [SPOILERY]

Po obfitującym w akcję trzecim odcinku „The Defenders” przyglądamy się, jak wypadają kolejne dwie godziny netflixowej serii. Zapraszamy do zapoznania się z naszymi wrażeniami poniżej.

Odcinek czwarty: „Royal Dragon”

W następstwie efektownej ucieczki z siedziby Midland Circle wieńczącej ostatni odcinek, ekipa tytułowych bohaterów przegrupowuje się w chińskiej knajpie. Tam też następują oficjalne przedstawienia i – z mniejszymi i większymi przeszkodami – dochodzi do sformowania tytułowych „Obrońców” (w końcu!). W czterech ścianach restauracji „Royal Dragon”, w której to spędzamy większość godziny, tempo narracji zwalnia, dzięki czemu mamy okazję przyjrzeć się dokładnie dynamice protagonistów. Jak ta ostatecznie wypada? Ano wypada ona bardzo dobrze.

Na sukces narracji takich produkcji jak „The Defenders” składa się mnóstwo czynników. Do jednych z kluczowych należy równomierne rozłożenie uwagi poświęcanej każdemu protagoniście i zachowanie przy tym elementów charakterystycznych dla każdego z nich, tak aby w oparciu o nie powstały spójne i niewymuszone relacje. Innymi słowy, jeśli ekipa nie gra – nie gra też cała produkcja. Dlatego tak dobrze oglądało się pierwszych „Avengersów”, a tak kiepsko „Batman v Superman” („Ligo Sprawiedliwości” - jesteś następna). Na szczęście „Obrońcy” osiągają w tym względzie znaczny sukces, widoczny właśnie w czwartym odcinku serii. Zderzenie filozofii, obaw i motywacji każdego z bohaterów wypada „prawdziwie”, a zgromadzeni aktorzy w naturalny i interesujący sposób portretują powstającą drużynę. Powiem więcej, tego Danny'ego Randa da się oglądać! Na tle Luke'a, Jessiki i Daredevila, zdeterminowany charakter Iron Fista funkcjonuje dużo lepiej niż w jego własnej serii, nie wspominając o samym aktorstwie grającego go Finna Jonesa. Po części jest to też zasługa scenariusza, który podchodzi do tematu Nieśmiertelnej Pięści z należytym dystansem i samoświadomym humorem. Ogromną satysfakcję przynoszą też wymiany na linii Jessica Jones – Matt Murdock (Is there a plan where I get my scarf back?).

Mimo, że „Royal Dragon” nie posunął fabuły do przodu, czwarta godzina postawiła solidne fundamenty pod współpracę „Defendersów”, którą to będziemy mogli obserwować w kolejnych odsłonach. Na ten moment jest to mój ulubiony odcinek i tym samym zasługuje na najwyższą, dotychczasową notę.

Ocena końcowa: 5/6

defenders_e4.jpg

Odcinek piąty: „Bezpieczne schronienie”

Podczas gdy „Royal Dragon” służył przeważnie zaprezentowaniu nam dynamiki ekipy Obrońców, „Bezpieczne schronienie” pełni podobną funkcję względem antagonistów. Prawdę powiedziawszy nie byłem do tej pory fanem organizacji „Hand”, pamiętając ją nazbyt wyraźnie z „Daredevila” i postpunisherowych dłużyzn drugiego sezonu. Wydawała mi się wtedy niewystarczająco umotywowana i zwyczajnie płytka, zwłaszcza usiłując uzupełnić lukę po villainie pierwszej połowy sezonu – mistrzowskim Franku Castle. Ot kolejna sekretna organizacja próbująca przejąć władzę nad światem, nic czego nie widzieliśmy już milion razy wcześniej. „Bezpieczne schronienie” odsłania rąbka tajemnicy, przybliża sylwetki przywódców „Hand” oraz nakreśla, co w swoim nieśmiertelnym demonizmie chcą osiągnąć. Problem w tym, że mimo częściowo skutecznych zabiegów wychodzi na to, że tym czymś wciąż jest władza nad światem i niewiele więcej (co skutkuje tym, że funkcjonują trochę jak Kitowcy dla Obrońców). Punktem zaczepienia wśród przedstawicieli ciemnej strony Mocy pozostaje dla mnie więc Alexandra i jej enigmatyczny, quasi-matczyny stosunek do Elektry. Niezależnie jednak od wysiłków Sigourney, scenariusz nie pozwala jej póki co na wzniesienie się na wyżyny łotrostwa, okupowane przez Wilsona Fiska.

Odcinek błyszczy jednak za każdym razem, gdy przenosimy się do Luke'a, Matta, Jessiki i Danny'ego. Daredevil pierwszy raz przywdziewa kostium, co skutkuje kilkoma trafnymi kpinami ze strony reszty ekipy, mamy tu też kilka efektownych scen akcji, a w ostatnich minutach odcinka Matt Murdock brutalnie torturuje jednego z przywódców „Hand”.

„Bezpieczne schronienie” nie jest tak dobre, jak poprzedni odcinek, w dużej mierze przez oddanie czasu ekranowego przeciętnym antagonistom. Ostatnia scena buduje jednak atmosferę „ciszy przed burzą” i ostatniego spokojnego oddechu przed zakończeniem sezonu, zostały trzy odcinki.

Ocena końcowa: 4/6

źródło: Netflix