TOP 3 stand-upów na Netfliksie

Humor to kwestia subiektywna, jasna sprawa, nie ma żadnych wątpliwości. Dlatego też trudno poddać materiał w rodzaju stand-upu jednoznacznej krytyce, tudzież ocenić jego obiektywną wartość (jeżeli coś takiego, jak ocenienie obiektywnej wartości w ogóle istnieje). A jednak, można spróbować oszacować opłacalność ze względu na zagęszczenie dowcipu, rodzaj tegoż dowcipu, a zarazem przybliżyć sylwetkę i renomę komika prezentującego. I tego spróbujemy właśnie w przypadku poniższej listy. Oto nasi kandydaci na trójkę najlepszych stand-upów w bieżącej ofercie Netfliksa. Zapraszamy do lektury.

3. Seth Meyers: „Lobby Baby”

fallon-seth-meyers_lko7a7.jfif

Jeden z najnowszych stand-upów na Netfliksie to materiał przygotowany przez Setha Meyersa, byłego scenarzystę i członka obsady „Saturday Night Live”, obecnie prowadzącego własny wieczorny talk-show na stacji NBC. Choć wszyscy najlepsi komicy, jak stand-up długi i szeroki, przekuwają własne doświadczenia i słabości w humorystyczną autoterapię, to w przypadku Meyersa, a zwłaszcza „Lobby Baby”, trudno nie dojść do wniosku, że życie dosłownie pisze za niego scenariusz. Większą część monologu komik poświęca narodzinom dwójki swoich dzieci (z których jedno przyszło na świat w taksówce, a drugie – w atrium apartamentowca), żonie i doświadczeniu wspólnego życia. W pewnym momencie Meyers zaczyna recytować uwagi do samego siebie, przyjmując na dłuższą chwilę rolę małżonki. „Lobby Baby” pozostaje zabawne, bez bycia obraźliwym czy kontrowersyjnym (w przeciwieństwie do nadchodzącego poniżej numeru drugiego). Co więcej, w pełnej drobnych złośliwości komedii Meyersa jest bardzo wiele ciepła, serca, a w przekazie – zaskakująco dużo treści uniwersalnych i z pewnością współdzielonych przez widownię.

2. Chris Rock: „Tamborine”

chris-rock-tamborine-netflix.jpgPo tym, jak w 2017 roku Louis C.K. zapłacił własną karierą za przymusowy kurs relacji interpersonalnych organizowany przez ruch #Metoo, kontrowersyjnych stand-upów amerykańskiego komika przestało przybywać na Netfliksie. Może to i dobrze, bo humor C.K. zaczął w ostatnich latach podupadać na jakości, a on sam z liberalnego kpiarza stał się popadającym w autoparodię wulkanem frustracji. Zamiast niego w ofercie Netfliksa pojawił się Chris Rock i z miejsca zagarnął nagrodę dla najostrzejszego prześmiewcy w streamingu. „Tamborine” to pierwszy jego nagrany materiał od ponad dziesięciu lat – godzina odważnego, podbramkowego humoru. Rock nie oszczędza ani czarnej Ameryki, ani czołowych amerykańskich polityków, ani policji, ani nawet siebie – kpi, szokuje, profanuje. Tu i ówdzie za pomocą komedii formułuje interesujące w ujęciu społecznym tezy, a następnie bezpretensjonalnie je podważa. Niemałą część materiału zajmuje samorozliczenie się z własnym publicznym wizerunkiem, niewiernością wobec byłej żony i zaniedbywaniem obowiązków rodzica. Rock podejmuje intymne tematy bez najmniejszych zahamowań, a poprzez nakreślenie ekstremalnych sytuacji umożliwia widowni dokonanie wartościowej syntezy, przy jednoczesnym utrzymaniu pierwszorzędnej rozrywki.

1. John Mulaney: „Kid Gorgeous at Radio City”

AAAABfu_gsbU7_e7b8VZUrmqLTtwI5L8YMcud-MqWxXjXrsX4ir420HV0hNJQbEnFanE2dOjrNPSElDCtYdW1_2scWaH6sBZ.jpg

„Wysokie dziecko o nienadzwyczajnej miednicy”, „człowiek, któremu ciało służy tylko do przenoszenia głowy z jednego pomieszczenia do drugiego”. John Mulaney, przez wiele lat scenarzysta „Saturday Night Live”, wieloletni stand-uper, głos Andrew z kreskówki „Big Mouth”, najzabawniejszy człowiek świata – jak określił go kiedyś Bill Hader („Barry”). Przeczytałem gdzieś kiedyś, że materiał Mulaneya nie jest nawet w połowie tak zabawny, jak sposób, w jaki go „dostarcza”. W „Kid Gorgeous at Radio City” materiał jest doskonały, ani jeden żart nie przechodzi mimochodem, komik wypowiada monolog z manierą starego neurotyka i ekspresją radiowca z lat pięćdziesiątych. Monolog to klasyczna już, w przypadku tego stand-upera, kawalkada absurdalnych okoliczności i celnych spostrzeżeń na religię, edukację i wszelakie społeczne neurozy. W aurze deprecjacji prześmiewca, amerykański Mrożek, płynnie lawiruje z jednej niedorzecznej sytuacji w drugą. W jednym momencie przywołuje współpracę nad odcinkiem SNL z Mickiem Jaggerem, w kolejnym opowiada, jak poszedł do lekarza po środki uspokajające, a wyszedł po dogłębnej kolonoskopii (ale bez leków uspokajających). O polityce wspomina tylko mimochodem, przyrównując obecnego prezydenta USA do konia puszczonego wolno w szpitalu – analogia działa lepiej, niż myślicie. Mulaney pozwala niektórym anegdotom przewędrowywać od jednej trasy do drugiej, toteż ci, którzy znają jego wcześniejsze stand-upy, tudzież krótsze występy, z pewnością dostrzegą pewne powtórzenia. A jednak, czego „Kid Gorgeous at Radio City” jest najlepszym przykładem, Mulaney nieustannie poprawia swój warsztat, pracuje nad intonacją i wzbogaca sprawdzone numery tak, że starzeją się jak dobre wino.

źródlo: zdj. Netflix