TRZY POWODY, dla których powrót J.J. Abramsa do świata Star Wars to dobra wiadomość

We wtorek dowiedzieliśmy się, że J.J. Abrams zastąpi Colina Trevorrowa na stanowisku reżysera i scenarzysty IX epizodu sagi Star Wars. Zapraszamy do zapoznania się z naszymi odczuciami względem decyzji Lucasfilm.

TRZY POWODY, dla których powrót J.J. Abramsa do świata Star Wars to dobra wiadomość

1. Colin Trevorrow wypada

Z pewnością nie jestem jedyną osobą, która odetchnęła z ulgą na wieść, że odpowiedzialny za sequel/reboot serii Jurassic Park – Colin Trevorrow – został odsunięty od realizacji kolejnego rozdziału gwiezdnej sagi. Nie wnikając w plotki dotyczące powodów takiego obrotu zdarzeń, powiem tylko, że angaż Pana Trevorrowa był dla mnie od samego początku kwestią głęboko martwiącą. Nie żebym nie był zadowolony z jego Jurassic World – film był jak najbardziej przyjemny. Całkowicie zapominalny i napędzany wyłącznie nostalgią, ale przyjemny. W tym względzie należałoby się przyjrzeć podejściu Trevorrowa i Abramsa do odświeżania słynnych franczyz, bowiem i jeden, i drugi podjęli się tego ryzykownego zadania. Jednemu i drugiemu wielokrotnie od tego czasu zarzucono powielanie schematów i korzystanie ze sprawdzonych trików. Powiem z góry – Przebudzenie Mocy jest po Imperium i Nowej Nadziei moim ulubionym Star Wars. Podczas gdy Trevorrow nie „przebudził” mojej fascynacji Parkiem Jurajskim, Abrams osiągnął absolutny sukces. Postacie, które napisał wraz z Lawrencem Kasdanem, stanowią powiew świeżości dla znanego, kochanego i sprawdzonego uniwersum.

EP7_IA_27344-2400x1200-881680374220.jpg

W jednym z wywiadów J.J. wspomniał, że tym, za co pokochał oryginalne Star Wars, była koncepcja świata pełnego nieskończonych możliwości w opowiadaniu historii. Jego Przebudzenie Mocy – mimo że obciążone pewnymi wadami – jest ewidentnie opowieścią od fana dla fanów: rycerze Ren, rozdarty adept Ciemnej Strony, szturmowiec dezerter i ich nowe, angażujące historie w świecie Hana Solo, Chewbaccy, Luke'a, szczątków Imperium i fatalnie zaprojektowanych gwiazd śmierci. Schematy? Jasne. Ale Przebudzenie, ponad wszystko inne, jest filmem o nowych postaciach, opartym bardzo jawnie i celowo na tym, co znamy. Colin Trevorrow natomiast uczynił Jurassic World typowym show efektów specjalnych (które są nawiasem mówiąc gorsze, a już na pewno bardziej ewidentne niż w pierwszej części serii). Spektakl był dla oka ostatecznie zjadliwy, ale nie było w tym ani śladu ducha oryginału. Chris Pratt starał się jak mógł, film nie pozwolił mu jednak stać się właściwym następcą Iana Malcolma, czy Alana Granta. Pozostałych postaci, z przykrością stwierdzam, nie pamiętam. „Odcinanie kuponów” było tu niestety dla mnie bardzo mocno zauważalne. Tam, gdzie Trevorrow reżyseruje opowieść opartą na sukcesie Parku, Abrams opowiada odważny, kolejny rozdział, nie bojąc się podejmować radykalnych decyzji. Mark Hamill powiedział o Przebudzeniu, że służy „przekazaniu pochodni młodemu pokoleniu”. TFA  jest więc – w moim przekonaniu – wyjątkowym połączeniem starego (klasycznych postaci i koncepcji) z nowym. Od kolejnych części spodziewam się więcej nowych, jakkolwiek zakorzenionych w znanym uniwersum, rozwiązań i mocno wierzę, że Abrams – teraz wyzwolony z konieczności przywołania określonych uczuć i emocji – jest twórcą, który je przyniesie.

2. Bezpieczny kandydat

Ostatnią rzeczą, której potrzebuje Lucasfilm, jest kolejna sensacja w toku produkcji. Po dokrętkach do Łotra 1, „SNAFU” na planie filmu o Hanie Solo, na skutek którego Ron Howard objął reżyserię obrazu w ubiegłych miesiącach, podobna sytuacja uderza w finał nowej trylogii sagi Skywalkera. Wybór Abramsa przez Kathleen Kennedy jest decyzją bardzo bezpieczną. Reżyser Super 8 miał okazję pokazać, że z szefową Lucasfilm rozumie się doskonale. Podczas gdy nie jesteśmy jeszcze w stanie określić, jak utrata Chrisa Millera i Phila Lorda wpłynęła na spin-off o Solo, można sobie wyobrazić, że zawirowania tego rodzaju nigdy nie wpływają dobrze na jakkolwiek spójną koncepcję filmu. J.J. wydaje się więc gwarantem stabilnej produkcji.

forceawakens-hv-tall.jpg

3. J.J. rozumie Star Wars

Urodzony w 1966 r. Abrams jest fanem sagi, odkąd oryginalne Star Wars pierwszy raz zagościło na ekranach kin końcem lat siedemdziesiątych. Tym samym, wie doskonale czego inni miłośnicy serii oczekują. Wyeksponowanie mistycyzmu i popchnięcie mitologii tajemniczej magii, jaką ostatecznie jest Moc, jak również nieprzerysowany i tonalnie dopasowany humor (a więc żadnych Binksów i bum-bumów), wyszły Abramsowi znacznie lepiej niż prequelowe twory Lucasa, który - co by nie mówić – utracił na przestrzeni lat kontakt ze swoimi fanami. Finn, Rey i Kylo Ren – młode pokolenie bohaterów – wydaje się bardzo organicznym dziedzictwem dla klasycznych postaci. Jakkolwiek zbyt wszechmocna jest momentami Rey – zarówno w niej, jak i w innych nowych bohaterach oraz antybohaterach jest znacznie więcej charyzmy i potencjału niż w bezpłciowym na dłuższą metę Anakinie „Nienawidzę Piasku, Wszędzie Wchodzi” Skywalkerze z prequeli. Postacie są wszystkim - i J.J. o tym wie. 

Na koniec dodam jeszcze, że J.J. Abrams nadaje swoim filmom wyjątkową tożsamość na poziomie realizacji. Jego ułożony i kinetyczny styl reżyserski, komponowanie widowiskowych ujęć i bardzo „wizualny” sposób prowadzenia narracji (chociażby w przepięknie i wymownie zrealizowanej scenie spotkania Hana i Bena Solo) przemawiają do mnie w zupełności i abstrahując od doniosłości produkcji, jestem po prostu zadowolony, że będę mógł obejrzeć jego kolejną pracę reżyserską.

A Wy co myślicie o powrocie Abramsa do uniwersum Gwiezdnych Wojen? Kogo innego byście widzieli na stanowisku reżysera? Zapraszamy do komentowania.

Warto dodać, że premiera IX Epizodu została przesunięta z maja na grudzień 2019 roku.

źródło: Disney / Lucasfilm / fot. Starwars.com