„Wojna królów: Preludium” – recenzja komiksu

W lutym wydawnictwo Egmont wypuściło do sklepów komiks „Wojna królów: Preludium”, który przygotowuje polskiego czytelnika na  pojawienie się głównego wydarzenia pod tytułem „Wojna królów” koncentrującego się na walce pomiędzy rasami Kree i Shi'ar. Jak wypada wprowadzenie do wydarzenia z 2008 roku?

Materiał może zawierać treści stanowiące w ocenie niektórych czytelników spoilery do komiksów „X-Men: Mordercza geneza” oraz „Uncanny X-Men: Powstanie i upadek imperium Shi'ar”.

„Braci Summers nigdy za wiele” – pomyślał ktoś w Domu Pomysłów i tak oto historia „X-Men: Mordercza geneza” dała nam obok Scotta Summersa – Cyclopsa – i Alexa Summersa – Havoka – również i Gabriela Summersa – Wulkana, jednego z byłych uczniów Charlesa Xaviera, od dawna uważanego za martwego. Kiedy w wyniku wydarzenia znanego jako „Dzień M” powrócił on na Ziemię, okazało się, że bolesne wspomnienia nie dają mu spokoju. Opuścił więc planetę i wyruszył w kosmos, by zemścić się na D'Kenie – mordercy swojej matki i władcy Imperium Shi'ar. Na swej drodze napotkał wówczas Deathbird Neramani, księżniczkę Shi'ar wygnaną z cesarstwa za liczne zbrodnie, i zakochał się w niej. Razem kochankowie próbowali obalić Lilandrę Neramani, cesarzową Shi'ar i siostrę Deathbird. Aby temu zapobiec i uniknąć wojny domowej, Havok, Polaris i Marvel Girl – walcząc u boku kosmicznych piratów ze Starjammers i Corsaira, ojca braci Summersów – stanęli na drodze Wulkana. Ostatecznie Gabriel zabił Corsaira i poślubił Deathbird, czym ugruntował swoją pozycję jako władca Shi'ar i zapoczątkował nową erę tyranii. Aktualnie Starjammers pod dowództwem Havoka połączyli siły z rebeliantami Lilandry, aby położyć kres szalonym rządom Wulkana. Tymczasem Imperium Shi'ar, znajdujące się na skraju wojny domowej, zostaje zaatakowane przez pradawną rasę Scy'ar Tal, powstałą z pierwotnie zdziesiątkowanych przez Shi'ar mieszkańców jednej z podbitych planet. Już wkrótce stanie się jasne, jak w praktyce silne jest świeżo upieczone imperium Wulkana i czy samotnie jest w stanie przeciwstawić się najeźdźcy.

Wojna królów Preludium-plansza2.jpg

Na tom składa się kilka niezależnych historii, które łączy jeden cel – tworzenie kontekstu dla przyszłej „Wojny królów”. Tom rozpoczyna miniseria „Cesarz Wulkan”, czyli zasadniczo bezpośredni ciąg dalszy wydarzeń przedstawionych w „Uncanny X-Men: Powstanie i upadek imperium Shi'ar”. Nadal śledzimy postępującą wojnę domową w ramach podzielonego imperium w starciu z zewnętrznym wrogiem – Scy'ar Tal – rasą, która poprzysięgła zemstę na Shi'ar. Czyżby niepokonane imperium wreszcie trafiło na przeciwnika, z którym nie poradzi sobie samo, a zwycięstwo będzie zależne od kosmicznej zbieraniny odrzutów z X-Men pod wodzą Alexa Summersa – Havoka? Czy bracia Summers są w stanie walczyć ramię w ramię, a co istotniejsze – czy Wulkanowi w ogóle można ufać...? Za scenariusz odpowiada tu Christopher Yost i pomimo fabularnego chaosu czyta się to całkiem przyjemnie. W zeszycie tie-inowym „Tajna Inwazja: Wojna królów” wracają Dan Abnett i Andy Lanning, aby po inwazji zmiennokształtnych Skrulli (z których jeden skutecznie i długotrwale udawał króla Inhumans – Black Bolta) zaprezentować nam zemstę Inhumans na ich twórcach – Kree. Cała rasa wraz z miastem Attilanem wyrusza na krucjatę przez przestrzeń kosmiczną, niszcząc wszystko na drodze swojej misji. Jak zareagują osłabieni przez niedawną inwazję Phalanx Kree pod wodzą Ronana Oskarżyciela na powrót swego genetycznego eksperymentu? Dalej dostajemy jednozeszytówkę „Dziura” stanowiącą pomost w zakresie losów Havoka pomiędzy miniserią rozpoczynającą ten tomik i kolejną na jego końcu. Tak docieramy do czterozeszytowej historii „Pogromca królów”, gdzie znów powracają dobrze nam znani mutanci, a Havok i Wulkan znów kontynuują braterskie zmagania celem udowodnienia, kto jest lepszym Summersem. Wszystko to na tle niszczącego galaktykę oddziału więźniów przemianowanych na jednostkę uderzeniową z inicjatywy nowego ambitnego cesarza Shi'ar (tego nie widzieliśmy już setki razy, więc zapewne skończy się dobrze). Jako scenarzysta powraca Christopher Yost, by po raz wtóry udowodnić, jaką radość sprawia mu prowadzenie postaci od punktu A do punktu B bez jakiegokolwiek większego planu. Na końcu tomu znajdziemy również „Wprowadzenie do Wojny królów” stanowiące ni mniej, ni więcej ilustrowany kadrami z innych komiksów bryk streszczający wydarzenia w uniwersum od początku stworzenia Inhumans jako rasy, poprzez „Tajną Inwazję” i „Wielką Wojnę Hulka” aż do… streszczenia zawartości całego tego tomu. Z perspektywy nowego czytelnika zabieg może wydawać się ciekawy w gigantycznym, tworzonym przez wiele lat uniwersum komiksowym (podobny, choć na mniejszą skalę, był stosowany m.in. w „Anihilacji: Podbój”), jak dla mnie jest nie do końca przemyślany. Jednocześnie dostajemy masę szczegółów, niezbyt przydatnych w dalszej historii, a sprawiających wrażenie istotnych, a do tego streszczenie tego, co przed chwilą faktycznie czytaliśmy, poszerzone o kontekst, którego nie mieliśmy, czytając samą historię... Rozumiem podążanie za modelem wydania oryginalnego, jednakże takie zestawienie treści tomu sprawia bardziej wrażenie umieszczania w ramach wydania wszystkiego, co dało się uznać za tło niezbędne dla „pełnego zrozumienia” „Wojny królów” (która, wbrew pozorom, nie jest aż taka skomplikowana, jak mogłoby się wydawać). Ogólnie pod względem warsztatowym jest poprawnie, natomiast nie znajdziecie tu niczego szczególnie błyskotliwego czy odkrywczego. Ot, Wasz standardowy, rozrywkowy komiks superbohaterski przeładowany motywami kosmicznymi, którego celem jest dalsze rozstawianie fabularnych pionków przed właściwym starciem.

Oprawa graficzna, jak można się domyślać przy takiej zbieraninie historii i serii, jest skrajnie różna. Zaczyna się całkiem nieźle, mamy tu nadal prace Billego Tana („Uncanny X-Men: Powstanie i upadek imperium Shi'ar”) i Paco Diaz Luque, który robi wszystko, żeby udawać Billego Tana. W części poświęconej Inhumans wracają plastyczne prace Paula Pelletira, fani „Strażników Galaktyki” poczują się więc jak w domu. Jednozeszytówka poświęcona Havokowi to z kolei prace Frazera Irvinga, najbardziej mroczne, realistyczne i artystyczne, jakie znajdziemy w tym tomie. W „Pogromcy królów” Paco Diaza Luque wspiera Dustin Weaver i można zadać sobie pytanie: kto co faktycznie wykonuje w tej historii, jako że kadry wyglądają zasadniczo gorzej od miniserii tworzonej wyłącznie przez Luque, wahając się od całkiem niezłych do popadających w trudny do zrozumienia absurd w zakresie proporcji postaci i perspektywy? Całościowo graficzny superbohaterski standard przełomu wieków z minusem.

Wojna królów Preludium-plansza1.jpg

Wydanie polskie to standard Klasyki Marvela, do którego przyzwyczaił nas już Egmont. Do lokalizacji nie sposób się czepiać. Jest poprawna, a tym samym i zadowalająca. Oryginalne okładki zeszytowe umieszczono – na szczęście – w treści historii, poprzedzając każdy zeszyt kilkuzdaniowym wprowadzeniem umiejscawiającym poszczególne wydarzenia w kosmicznym uniwersum. Do tego – w ramach promocji – dostajemy okładki wydanych już tomów „X-Men: Mordercza Geneza”, „Uncanny X-Men: Powstanie i upadek imperium Shi'ar”, „Strażników Galaktyki” oraz zapowiedź dania głównego – „Wojny królów”.

Podsumowanie

„Wojna królów: Preludium” to zbieranina historii zapychających fabularne luki pomiędzy „Anihilacją: Podbój”, „Uncanny X-Men: Powstanie i upadek imperium Shi'ar” i „Strażnikami Galaktyki” a właściwą „Wojną królów”. Czy to lektura obowiązkowa? W mojej ocenie nieszczególnie. Nie dzieje się tu nic nadzwyczajnego, oprawa graficzna jest w większości po prostu „taka sobie”. Czy da się czytać „Wojnę królów” bez „Preludium”? Definitywnie tak, ponieważ całą zawartość tego tomu można by streścić w jednym lub dwóch zdaniach. Oczywiście, dla zagorzałych fanów Alexa Summersa czy Polaris, pozycja może się okazać ciekawą z kronikarskiego punktu widzenia fabularnej drogi tych postaci, jednakże dla mnie taka nie była. Na moment pisania tych słów już nie do końca jestem w stanie przywołać szczegółów zawartych w tomiku historii, co niech będzie najlepszym podsumowaniem. Jeżeli Waszym celem było uzbieranie całej wielkiej kosmicznej sagi od legendarnej „Anihilacji” do „Imperatywu Thanosa”, tę pozycję zapewne postawicie na półce z czytelniczego obowiązku, ale jest spora szansa, że już do niej nie wrócicie.

Oceny końcowe

3
Scenariusz
3
Rysunki
5
Tłumaczenie
5
Wydanie
3
Przystępność*
+3
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność - stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

Specyfikacja

Scenariusz

Dan Abnett, Andy Lanning, Andy Schmidt, Christopher Yost

Rysunki

Bong Dazo, Frazer Irving, Paco Diaz Luque, Paul Pelletier, Dustin Weaver

Oprawa

twarda

Liczba stron

292

Druk

kolor

Format

170 x 260mm

Tłumaczenie

Tomasz Sidorkiewicz

Data premiery

Luty 2020 roku

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.

źródło: zdj. Egmont / Marvel Comics