Wonder Woman tom 6: Kości – recenzja komiksu

Odnośnie premier komiksów z DC Comics, które wydał u nas w zeszłym miesiącu Egmont Polska, mogliście już przeczytać na naszej stronie recenzję trzeciego tomu Flasha. Dziś zapraszam do lektury tekstu o kolejnych przygodach Wonder Woman.

Kości zostały rzucone

Od ponad dwóch lat dostajemy w Polsce kolejne wydania zbiorcze zeszytówek o Wonder Woman z uniwersum New 52, co początkowo mogło w pewnym stopniu korespondować z wieściami o umieszczeniu tej postaci w produkcji: Batman v Superman: Świt sprawiedliwości. Teraz, gdy Amazonka pojawi się na dużym ekranie (w przyszłym roku w swoim solowym tytule), w telewizji (na polskim Cartoon Network swą premierę miała już najnowsza kreskówka: Justice League: Action) i grze (powróci w przyszłorocznym sequelu ciepło przyjętej bijatyki: Injustice: Gods Among Us), warto poznać ją bliżej także w jej pierwotnym medium, komiksie. Z pomocą przychodzi więc Egmont Polska z już szóstym tomem Wonder Woman, zatytułowanym: Kości.

Nowym władcą Olimpu mianuje się Pierworodny, pierwszy syn Zeusa i Hery. Jego celem jest wybicie wszystkich bogów, w tym swoich krewnych, i zostanie ostatnim żyjącym bóstwem. Tymczasem Diana w dalszym ciągu stara się za wszelką cenę uchronić Zolę i jej synka Zeke'a przed czyhającymi z różnych stron niebezpieczeństwami, a poza tym – jako nowa bogini wojny – przygotowuje lud Amazonek do nieuchronnej walki z armią uzurpatora tronu Olimpu. Do pomocy sprowadza synów Amazonek. Wonder Woman będzie mieć jednak utrudnione zadanie, gdy pośród sióstr pojawiają się wątpliwości i spadek zaufania do nowej przywódczyni... Czy na Rajskiej Wyspie dojdzie do buntu? Jaki będzie efekt konfrontacji Diany z niebezpiecznym Pierworodnym?

Czytelnicy lubujący się w mitologii greckiej mogą przywitać z uśmiechem dość liczną grupę przedstawicieli panteonu bogów, których rozlokował tu scenarzysta Brian Azzarello. Choć nie brakuje sytuacji, w których nazywani są oni inaczej, niż imiennie, to ci uważający na lekcjach historii nie powinni mieć większych kłopotów z rozpoznaniem, kto jest kim. Pomysłowe jest też zróżnicowanie w zobrazowaniu poszczególnych bóstw – jedne ubrane są w stroje uwspółcześnione, „ziemskie” (jak Hermes, który w ten sposób może się wtopić w tłum ludzi), a inne wystrojone są bardziej klasycznie (na przykład Hera w eleganckiej szacie przyozdobionej „pawimi oczkami”). Niektórzy bogowie ukształtowani są na postaci rodem z filmów fantasy czy horrorów: Hefajstos mógłby być kuzynem Hellboya, Kronos bez problemu zasiliłby szeregi bossów z serii gier Castlevania, zaś wygląd Hadesa przywodzi na myśl estetykę niektórych wykreowanych przez Guillermo del Toro stworów (lub opcjonalnie: młodocianego masochistę z woskowym fetyszem). Osobną ciekawostką jest tu Ares, przypominający wizualnie... Briana Azzarello – jest to humorystyczna odpowiedź rysownika Cliffa Chianga na życzenie scenarzysty, który chciał, by bóg wojny wyglądał jak zmęczony, starszy człowiek (co ciekawe, żarcik spotkał się z akceptacją samego Azzarello). Wspomniane zabawy konwencją oraz bogate zaczerpnięcie z mitów greckich prezentują się bardzo udanie, dając naprawdę świetny efekt.

wonder_woman_plansza_1.jpg

Rysownicy Cliff Chiang i Goran Sudžuka oraz kolorysta Matthiew Wilson odwalili kawał dobrej roboty, zarówno w aspekcie przedstawienia greckich bogów, jak i w ogóle w całym komiksie, sprawiając, że ogląda się go z przyjemnością i poczuciem baśniowości opowiadanej historii. Olimp pod panowaniem Pierworodnego wygląda odpowiednio krwawo i ohydnie, jakby wyjęty z trzewi piekielnego potwora (idealna scenografia do serii horrorów Hellraiser). Skąpane deszczem ulice miasta, w którym pojawiają się niewidoczne dla ludzi dusze zmarłych, mogłyby być kadrem z klimatycznej Strefy mroku. Do tego kompozycje z okładek poszczególnych zeszytów składających się na tom szósty wyglądają imponująco i z powodzeniem mogłyby zawisnąć na ścianie jako eleganckie plakaty.

Główny czarny charakter tej opowieści, Pierworodny, robi wrażenie zwłaszcza w momencie, gdy stroi się jako uzurpator tronu Olimpu – „przyodziany” w płaszcz stworzony z żył i noszący na głowie koronę z rogów jelenich kojarzy się wtedy z szatanem chcącym szydzić z wizerunku Chrystusa cierpiącego w koronie cierniowej. Wrażenie to wzmocnione jest przez fakt, że zły pała nienawiścią do swego stworzyciela i chce zgładzić maleńkiego Zeke'a, będącego synem Zeusa i ziemskiej kobiety – możemy doszukać się tu pewnych dalszych paralel z religią chrześcijańską. Nie wspominając o istnym okrucieństwie Pierworodnego wobec Kasandry oraz o fakcie, że jest on w pewnym momencie nazwany szatanem (to w polskim przekładzie – w oryginale adresowany jest do niego okrzyk: „You devil!”). Pierwszy „główny zły” Wonder Woman wygląda dosyć groźnie, a i niektóre jego motywacje wydają się być odpowiednio ugruntowane – wszak Zeus postanowił niegdyś zabić swego syna, w obawie przed tym, że spełni się przepowiednia, w której potomek strąci ojca z tronu i zasiądzie na Olimpie.

Dodatkiem do głównej historii jest część szóstego zeszytu serii Secret Origins, poświęcona Wonder Woman, która pragnie wyrwać się z wyspy Amazonek. Spora część dwunastostronicowej historii – narysowanej w stylistyce nawiązującej do Złotej Ery komiksu – poświęcona jest interakcji Diany z Aleką. Scena sparringu pozwala na wejrzenie w relację między kobietami, wprowadzając „między wierszami” sugestie dotyczące seksualności obu kobiet (wydaje się to być jednak pokazane jako element humorystyczny – podobnie jak styl kreski w tej opowiastce – aniżeli jako próba głębszego rozważania preferencji seksualnych wśród Amazonek). W jednym z fragmentów komiksu dostajemy ogólną informację, w jaki sposób Wonder Woman przyszła na świat – w końcu tytuł zbioru (Secret Origins) zobowiązuje. Dodam, że jej geneza jest inna, niż w komiksach sprzed New 52, ale jednocześnie nawiązuje do poprzedniej wersji. Marząca o świecie zewnętrznym Diana natrafia na swoisty – jak sama to określa – bilet...

wonder_woman_plansza_2.jpg

Drugi bonus to szkice Cliffa Chianga, wśród których na wyróżnienie zasługują dwie strony prezentujące pięknie narysowaną Wonder Woman w stroju bojowym, gdzie artysta „rozkłada na czynniki pierwsze” wygląd Diany i noszoną przez nią zbroję, pokrótce rozpisując poszczególne elementy. Przypomina to wizualnie fragment tajnych akt postaci i wygląda bardzo okazale.

Szósty tom Wonder Woman, podobnie jak trzeci tom Flasha, zainteresował mnie do tego stopnia, że nabrałem ochoty na lekturę poprzednich części. W tym przypadku jednak było to jednak bardziej znaczące, niż przy wcześniej zrecenzowanym komiksie. O ile bowiem takiego Barry'ego Allena „znam na co dzień” ze świetnego serialu stacji The CW i superszybki heros oraz jego przeciwnicy bardzo mnie zainteresowali, o tyle postać Diany Prince była mi raczej obca i nie czułem chęci wczytywania się w jej solowe perypetie – po Kości sięgnąłem więc trochę na siłę, bez entuzjazmu. Brian Azzarello ten stan rzeczy zmienił. Bardzo miłe zaskoczenie.

Nowe DC Comics: Wonder Woman - Kości, tom 6

Historia została pierwotnie opublikowana w zeszytach Wonder Woman (Vol. 4) #30-35, czerwiec - grudzień 2014 roku, a także w Secret Origins (Vol. 3) #6, grudzień 2014 roku.

Szczegółowe zdjęcia wszystkich albumów z serii Wonder Woman znajdziecie w naszej prezentacji.

Specyfikacja

Tytuł polski

Wonder Woman tom 6: Kości

Tytuł oryginalny

Wonder Woman Volume 6: Bones

Scenariusz

Brian Azzarello

Rysunki

Cliff Chiang, Goran Sudžuka

Kolory

Matthew Wilson

Okładka

Cliff Chiang

Tłumaczenie z języka angielskiego

Krzysztof Uliszewski

Redakcja

Tomasz Sidorkiewicz

Wydawca oryginału

DC Comics

Wydawca wersji polskiej

Egmont Polska

Data publikacji wersji oryginalnej

8 września 2015 r.

Data wydania polskiego

9 listopada 2016 r.

Oprawa

twarda

Format

17 cm x 26 cm

Papier

kredowy

Druk

kolorowy

Liczba stron

160

Cena

75 zł

Serdeczne podziękowania dla wydawnictwa Egmont Polska za udostępnienie egzemplarza komiksu do recenzji.

Źródło: Egmont Polska / DC Comics.