Superman jest „SuperWoke”? James Gunn odpowiada na krytykę
Mimo że „Superman” świetnie radzi sobie w amerykańskich kinach, jego premiera nie obyła się bez kontrowersji. Część amerykańskich mediów, takich jak Fox News, zaczęła określać film mianem „SuperWoke”, krytykując wypowiedź reżysera Jamesa Gunna o tym, że Superman to „imigrant” i „opowieść o Ameryce”.
Według Jamesa Gunna, słabsze wyniki „Supermana” w niektórych krajach są wynikiem niechęci do Ameryki
Reżyser odniósł się do tego zamieszania w wywiadzie dla Entertainment Weekly, przyznając, że nadal nie rozumie, co dokładnie wzbudziło krytykę: „Słyszałem, że ludzie mówią, że ten film jest woke, a potem inni twierdzą, że nie. Ciekawi mnie, co dokładnie w nim jest uznawane za woke” — powiedział Gunn. „Wydaje mi się, że to przez coś, co powiedziałem… Dziennikarz z londyńskiej gazety stwierdził, że [twórcy Supermana] Jerry Siegel i Joe Shuster byli synami imigrantów i napisali Supermana jako historię imigranta. Ja na to odpowiedziałem, że tak, to opowieść o imigrancie, ale przede wszystkim to dla mnie historia o życzliwości. I to właśnie jest centrum tego filmu”.
Gunn dodał, że jeszcze niedawno życzliwość uchodziła za istotny element amerykańskiej tożsamości, ale dziś coraz rzadziej się o niej mówi: „Wszystko się zmienia, jeśli ludzie zaczną cenić życzliwość. Kiedyś była ona wartością amerykańską. Życzliwość była wartością, a dziś już chyba niekoniecznie. I to właśnie było sednem filmu, nic innego” – powiedział reżyser.
Zamieszanie nie wpłynęło jednak negatywnie na zainteresowanie widzów. Po dwóch weekendach „Superman” ma już na koncie 236 milionów dolarów z rynku północnoamerykańskiego, co czyni go jednym z największych sukcesów kinowych roku. W skali globalnej film osiągnął dotąd 406,8 mln dolarów – choć wpływy poza USA i Kanadą są zauważalnie niższe.
W rozmowie Rolling Stone, Gunn odniósł się do tej różnicy. Jego zdaniem Superman nie jest globalnie tak rozpoznawalny jak Batman, a w niektórych krajach obecne jest też nastawienie antyamerykańskie, co utrudnia odbiór filmu: „Obecnie na świecie występuje pewna niechęć wobec Ameryki. To nam nie pomaga. Myślę, że to po prostu kwestia dania projektowi czasu na rozwój. Ale jak dla mnie wszystko, co osiągnęliśmy, to absolutne zwycięstwo. Fakt, że film został tak dobrze przyjęty na całym świecie — to dopiero zalążek drzewa, które Peter Safran i ja pielęgnowaliśmy przez ostatnie trzy lata. A to, że wszystko zaczęło się tak pozytywnie, jest dla mnie czymś niesamowitym”.
Sprawdź też: Alan Ritchson jednak zostanie Batmanem? James Gunn jest jego „wielkim fanem”
Reżyser zdementował również plotki, jakoby film musiał zarobić 700 milionów dolarów, by uniknąć statusu porażki finansowej. „Słyszę jakieś liczby, że film będzie sukcesem tylko jeśli zarobi 700 milionów czy coś takiego, i to kompletna bzdura” — skwitował.
źródło: Variety/zdj. DC