Daisy Ridley nie mogła znaleźć pracy po „Gwiezdnych wojnach”
Niepisana gwiezdnowojenna tendencja wskazuje, że po udziale w trylogii z sagi „Star Wars”, można albo wskoczyć do aktorskiego topu (Harrison Ford), albo zaginąć i odrodzić się w ramach popkulturowego undergroundu (Mark Hamill). W najnowszym wywiadzie, Daisy Ridley opowiedziała, że po sfinalizowaniu trylogii sequeli zmagała się z brakiem kolejnych aktorskich propozycji.
Aktorka wcielająca się w odległej galaktyce w postać Rey porozmawiała z dziennikarzami serwisu Entertainment Weekly i ujawniła, że początkiem roku nie mogła narzekać na nadmiar ról i ofert ze strony wytwórni:
Było mi tak przykro, że zakończyliśmy [„Star Wars”]. Gdy film w końcu się ukazał, myślałam sobie „mój Boże, to taki przełomowy rozdział”. I dziwna sprawa, ale ostatnie kilka miesięcy nie miałam zbyt wiele... Cóż, to bardzo miłe móc w końcu pracować, ale nie otrzymując, zbyt wiele ofert miałam okazję przemyśleć sobie ostatnie pięć lat. Sytuacja zmusiła mnie do zwolnienia i w sumie, mentalnie rzecz biorąc, na pewno mi się to przydało. „Star Wars” to była wielka rzecz w moim życiu. (...) Dziwna sprawa, ale z początku roku zupełnie nic mi nie proponowano. Myślałam sobie „ojej, nikt nie chce mnie zatrudnić”. Wzięłam udział w sporej ilości castingów, ale nie dostałam ani jednej roli. Miałam moment w stylu „o Boże”, ale później pomyślałam sobie, że na wszystko jest czas.
Nawet mimo okrojenia bieżących projektów, Daisy Ridley będziemy mieli okazję zobaczyć wkrótce w przynajmniej kilku filmach. Gwiazda „Skywalker. Odrodzenie” pojawi się między innymi w wyczekiwanej adaptacji „Chaos Walking” obok Toma Hollanda. Ridley podpisała też kontrakt na udział w dramacie fantasy „Kolma” i drugowojennym filmie biograficznym „A Woman of No Importance”. Głos aktorki usłyszymy też w animacjach „Asteroid Hunters” i „The Inventor”.
źródło: ew.com / zdj. Disney