Największe różnice między 1. i 2. sezonem „Wiedźmina”. Nowy wywiad z showrunnerką Lauren S. Hissrich
Nieco ponad tydzień dzieli nas od ponownego spotkania z Geraltem z Rivii w ramach drugiego sezonu serialu „Wiedźmin” od Netfliksa. W nowej rozmowie showrunnerka serii, Lauren S. Hissrich wyjaśniła, jakich różnic między nowymi odcinkami a debiutanckim sezonem z 2019 roku mogą wypatrywać fani.
Hissrich położyła szczególny nacisk na uproszczenie narracji drugiego sezonu, względem poprzednich odcinków. Oznacza to, że tym razem produkcja podaruje sobie między innymi niechronologiczne przedstawienie zdarzeń. Możemy też spodziewać się bardziej intymnego wglądu w główne postacie.
Myślę, że przy okazji poprzedniego sezonu naprawdę napracowaliśmy się nad tym, by widzowie zrozumieli, kim są magowie, byli w stanie odróżnić od siebie poszczególne królestwa, poznali politykę Kontynentu, kwestię elfów i skąd się wzięły... W sezonie drugim możemy pozwolić sobie na coś lżejszego. Możemy od razu wejść w historię i w nasze postacie. Tym razem otrzymacie okazje, by się w nie wgłębić. Nie każda scena wiąże się z koniecznością popychania opowieści naprzód – w następne miejsca. Mamy tym razem wiele scen, w których postacie po prostu siedzą i rozmawiają, próbują poznać się lepiej i zarazem pozwalają, by widownia poznała lepiej ich samych. Jako całość ten sezon wydaje się bardzo osobisty i bardziej intymny.
W tym samym wywiadzie Hissrich zapytano o plany rozbudowywania uniwersum „Wiedźmina” (które w niektórych zakątkach sieci tytułuje się już mianem WCU – Witcher Cinematic Universe) o kolejne spin-offy. Przypomnijmy, że obok dalszych sezonów głównej serii, Netflix zapowiedział też realizację aktorskiego prequela pod tytułem „The Witcher: Blood Origin”, następnego po „Zmorze Wilka” filmu animowanego oraz serialu dla dzieci.
To interesująca sprawa. (...) Zobaczyłam ostatnio inicjały WCU w internecie i pomyślałam „o co chodzi?”. Wygooglowałam to i okazało się, że to skrót na Witcher Cinematic Universe. To był dla mnie zupełnie nowy koncept, bo w ogóle nie myślę o [tej serii] w ten sposób. Gdy w 2017 roku przekonałem [Netfliksa] do realizacji „Wiedźmina” chciałam zrobić tylko jeden świetny serial. Nazywam go serialem-matką. Uwielbiam perspektywę pokazania tego uniwersum tak wielu ludziom, jak to możliwe. W Stanach Zjednoczonych mało kto wiedział, że „Wiedźmin” jest oparty na książkach. Jeżeli wiedzieli cokolwiek [o tym świecie] to tyle, że istnieją gry. A jednak, tydzień po premierze serialu, książki Sapkowskiego trafiły na listę bestsellerów New York Timesa. Myślę, że mamy ogromną okazję, by znaleźć nowych fanów pośród na przykład fanów anime, albo widzów animowanych serii dla dzieci (...). Ale te serie nie mogą istnieć o ile serial-matka nie będzie mocny – o ile nie damy rady skutecznie opowiedzieć historii z oryginalnych książek. Więc moje skupienie zawsze wiążę się przede wszystkim z głównym serialem (...) i upewnianiem się, że oddajemy sprawiedliwość opowieściom Sapkowskiego. Ale tak, czuję ekscytację, że mogłoby zaistnieć takie „kinowe uniwersum”.
Źródło: Hardware Zone / zdj. Netflix