„Podpisałam kontrakt na zupełnie inną wersję filmu”. W nowym wywiadzie Dakota Johnson przepracowuje „Pięćdziesiąt twarzy Greya”

Ukończona cztery lata temu seria erotycznych filmów opartych na powieści „Pięćdziesiąt twarzy Greya” i jej kontynuacjach przyniosła wytwórni Universal Pictures ogromny zysk, ale w świadomości zakorzeniła się jako katastrofalny wręcz flirt mainstreamu z konwencją miłosnego psychodramatu. Teraz o niełatwych doświadczeniach z filmami o Anastasii Steele opowiedziała ich główna gwiazda, Dakota Johnson.

Nowy wywiad z aktorką, którą już wkrótce zobaczymy w nowej ekranizacji „Perswazji” Jane Austen na Netfliksie, pojawił się na łamach magazynu Vanity Fair. Jonhson przyznała w nim, że trzy blockbusterowe produkcje, które wciąż najmocniej definiują jej kinowy wizerunek, mocno różnią się od pierwotnych planów wobec ekranizacji. „Jestem osobą aktywną seksualnie i gdy jestem czymś zainteresowana, to chcę wiedzieć o tym więcej. Dlatego wystąpiłam w tych wielkich, nagich filmach. Podpisałam kontrakt na zupełnie inną wersję filmu, niż ta którą ostatecznie zrobiliśmy” – opowiada aktorka.

Kluczową rolę w odwróceniu tonu filmowych „Pięćdziesięciu twarzy” odegrała autorka książkowych pierwowzorów, E.L. James – czytamy w rozmowie. „Miała wielką kreatywną kontrolę, przez cały dzień, każdego dnia. Wymagała by doszło do pewnych rzeczy. Były takie części powieści, które nie miały prawa zadziałać na ekranie. Na przykład wewnętrzne monologi, które często były ekstremalnie kiczowate. Wypowiadanie ich na głos nie mogło zadziałać”. Johnson opisuje współpracę z twórcami trylogii i pisarką, jako „ciągłą walkę”: „to zawsze była walka. Zawsze. Na przesłuchaniu do filmu czytałam monolog z Persony [w reżyserii Ingmara Bergmana]. Pomyślałam sobie wtedy och, to będzie naprawdę coś”.

Początkowo, na ekranie Johnson partnerować miał Charlie Hunnam znany ostatnio między innymi z „DżentelmenówGuya Ritchiego. Gdy aktorka podpisała kontrakt na wystąpienie w trzech odsłonach cyklu, z pierwszym filmem związany był również dramaturg i scenarzysta Patrick Marber („Bliżej”), który wziął udział w przepisaniu tekstu. Po tym, jak Hunnam zrezygnował z projektu, podając za powód inne zobowiązania grafikowe, E.L. James miała w złości doprowadzić do skreślenia scenariusza. „Byłam młoda. Miałam 23 lata i się bałam. A to zaczęło zmieniać się w coś szalonego. Mieliśmy pełno nieporozumień. Nie mogłam o tym szczerze rozmawiać, bo trzeba było promować film w odpowiedni sposób. Ostatecznie byłam dumna z tego, co zrobiliśmy i wszystko jakoś się ułożyło, ale łatwo nie było”. 

Sprawdź też: Premiery Netflix na lipiec 2022 – „Stranger Things”, „The Gray Man”, „Perswazje”, „Turbulencje” i inne

W miejsce Hunnama wytwórnia zaangażowała Jamiego Dornana, nieco ponad trzydziestoletniego wówczas aktora, mającego w dorobku takie tytuły, jak „Porywy serc”, czy serial „Nowy świat”. Wraz z głównymi aktorami, reżyserka pierwszej części Sam Taylor-Johnson podjęła próbę odzyskania części oryginalnego scenariusza Marbera. „Kręciliśmy takie ujęcia, których domagała się [E.L. James], a później takie, które my chcieliśmy zrobić” – wyznaje Johnson. „A wieczór wcześniej przepisywałam sceny ze starymi dialogami, by móc dodać jedną kwestię tu, a inną tam. To był chaos”. Jedyna niezmieniona scena z tekstu Marbera, która przedostała się do finalnej wersji „Pięćdziesięciu twarzy”, przedstawia negocjacje nad seksualnym „kontraktem” pomiędzy Anastasią i Greyem. „To najlepsza scena całego filmu” – ocenia aktorka.

Kilka lat po zakończeniu trylogii, Johnson przyznaje też, że choć nie żałuje zaangażowania w adaptacje „Greya”, podjęłaby zupełnie inną decyzję, gdyby wiedziała, jak potoczy się realizacja. „Nie [żałuję]. To jest inna kwestia. Gdybym wiedziała... Gdybym wcześniej wiedziała, że to będzie tak wyglądało... myślę, że nikt by się na coś takiego nie zdecydował. Pomyślałabym sobie, że to chore. Ale nie, nie żałuję”. Aktorka dodaje jednak, że poza planem relacja z E.L. James układała się pozytywnie. „To bardzo miła kobieta. Zawsze była dla mnie bardzo dobra. Jestem wdzięczna, że chciała bym się pojawiła w tych filmach. Poza tym to było dobre dla naszych karier. [Skończyło się] niesamowicie. I szczęśliwie. Ale było to dziwne. Bardzo, bardzo dziwne”. 

Nim „Perswazje” trafią do oferty Netfliksa, Dakotę Johnson możecie zobaczyć w „Tańcu młodości”, nowej komedii romantycznej na Apple TV+. Premiera filmu w reżyserii Coopera Raiffa odbyła się w połowie czerwca. 

Źródło: Vanity Fair / zdj. Universal Pictures