„Thor: Miłość i grom” to kolejny wielki hit Marvela? Mamy pierwsze opinie o filmie Taiki Waititiego
W Hollywood odbył się wczoraj pierwszy oficjalny pokaz nowego filmu Taiki Waitiego w uniwersum Marvela. Według pierwszych opinii, które trafiły już do mediów społecznościowych, fani serii z Chrisem Hemsworthem i przede wszystkim „Thora: Ragnarok” nie będą rozczarowani. Rzućcie okiem, co mieli do powiedzenia przedstawiciele zachodnich mediów.
Choć na pełnoprawne recenzje „Thora: Miłość i grom” trzeba będzie jeszcze trochę zaczekać (embargo na dłuższe publikacje schodzi dopiero 5 lipca), pierwsze opinie o kolejnej przygodzie zapowiadają bardzo mocny powrót boga piorunów. „To jaskrawe i barwne widowisko, które wypełnia oczekiwania” – czytamy w twitterowym wpisie Simona Thompsona znanego przede wszystkim z publikacji na łamach Variety i Forbesa. „Thor według Hemswortha pozostaje klejnotem w koronie Marvela”. Następny film według reżysera i scenarzysty Taiki Waititiego ma być przy tym jednym z najzabawniejszych rozdziałów MCU, kontynuując w ten sposób ton wprowadzony już w „Ragnaroku”.
Mimo humoru „Miłość i grom” odnajduje wiele dramatyczniejszych momentów, opowiadając przy tym jedną z dojrzalszych historii w dorobku komiksowej wytwórni („to emocjonalnie dojrzały film Marvela” – czytamy w opinii dziennikarza magazynu Inverse). Nie zabrakło też zachwytów wobec Christiana Bale'a, wcielającego się w nowego złoczyńcę znanego jako Gorr Bogobójca. „Przerażający”, „jeden z najstraszniejszych w Marvelu”, „kampowy i upiorny” – czytamy o kreacji celebrowanego aktora. Spośród dotychczasowych opinii, tylko jedna zapowiada problemy widowiska. Zdaniem Erica Italiano z serwisu Bro Bible w filmie padło mnóstwo znakomitych żartów, ale zarazem zabrakło w nim większego suspensu i bardziej porywającej fabuły.
Najciekawsze opinie o produkcji zebraliśmy dla Was poniżej.
„Thor: Miłość i grom” ma apetyt na zniszczenie [aluzja do debiutanckiego albumu Guns N' Roses] i na śmiech. To naprawdę świetny [film]. Taika Waititi powraca z subwersywnym i wywrotowym spektaklem. Wspaniała historia, suspens i mocny rozwój postaci. Chris Hemsworth i Natalie Portman są świetni, Russell Crowe i Christian Bale z łatwością odnajdują się w tym świecie.
„Thor: Miłość i grom” to jaskrawe i barwne widowisko, które wypełnia oczekiwania. Thor według Hemswortha pozostaje klejnotem w koronie Marvela. Gorr według Bale'a to zabójcze straszydło, zarazem kampowe i upiorne. Foster od Portman i Walkiria według Thompson to wspaniała para. Zeus zagrany przez Crowe'a to wisienka na torcie.
Christian Bale jest fenomenalnie złowrogi, jako złoczyńca „Thora: Miłość i grom”, Gorr Bogobójca. To jeden z najstraszniejszych złoczyńców w kinowym dorobku Marvela. Skojarzył mi się w kilku momentach z Jokerem Ledgera w „Mrocznym Rycerzu”.
„Thor: Miłość i grom” to najzabawniejszy film w MCU. Żarty są doskonałe, podobnie jak obsada, która je podaje. Christian Bale, oczywiście, przerażający jako Gorr. ALE fabuła wydawała się dość płaska i pozbawiona stawek. Nie jestem pewien, czy to problem „Thora”, czy problem MCU bez większej złej postaci.
Kolejna klasyczna historia o Thorze! „Thor: Miłość i grom” to wszystko, czego chciałem. Wielkie, kolorowe i nasycone Guns N' Roses bitwy, uzupełniające romantyczną historię o odkrywaniu miłości w nieoczekiwanych miejscach. Christian Bale i Russell Crowe są szczególnie świetni. I Korg!
Widziałem „Thora: Miłość i grom”. Nie dorównuje wprawdzie wizualnej i komediowej rozpuście „Ragnaroku”, ale Taika Waititi nadrabia tworząc emocjonalnie dojrzały film Marvela. Jest bardzo zabawnie (Natalie ma żarty), [film] posiada też jedną z najpiękniejszych sekwencji w historii MCU.
„Thor: Miłość i grom” trafi do kin już za dwa tygodnie, dokładnie 8 lipca.
źródło: Variety / Twitter / zdj. Disney