„Projekt Adam” – Shawn Levy i Ryan Reynolds omawiają wzruszenia w zakończeniu widowiska sci-fi Netfliksa

W nowej rozmowie poświęconej filmowi „Projekt Adam” na Netfliksie, Ryan Reynolds i reżyser Shawn Levy omówili zakończenie tego widowiska, skłaniając się szczególnie ku emocjom płynącym z jednej z ostatnich scen.

Projekt Adam debiutował na Netfliksie w przedostatni piątek i szybko stał się jednym z najchętniej uruchamianych tytułów platformy. Tylko w ubiegłym tygodniu film z Reynoldsem w roli głównej odtwarzano aż 93 miliony godzin. Aktor znany z „Deadpoola” i „Free Guy” wciela się w filmie w rolę mężczyzny, który musi cofnąć się w czasie, aby uzyskać pomoc w uratowaniu przyszłości od trzynastoletniej wersji samego siebie. Obie wersje bohatera spotkają na swojej drodze zmarłego ojca.

Dobrze przyjęta produkcja, łącząca elementy komedii, science fiction i rodzinnego dramatu podarowała widowni sporo emocji, w tym kilka solidnych wzruszeń. Te ostatnie w nowej rozmowie reżyser Shawn Levy pokrótce omówił z Reynoldsem. Skupili się przede wszystkim na jednej z finałowych scen, w której widzimy obie wersje Adama, spędzające ostatnie chwile z ojcem, nim obaj bohaterowie z powrotem trafią do swoich „czasów”. Scena zabawy na podwórku zrobiła wrażenie na widzach i dokładnie na to liczyli twórcy filmu.

Nigdy nie wyobrażaliśmy sobie [tej sceny] w inny sposób. Liczyliśmy na katharsis w zakończeniu. Po raz kolejny mogę powiedzieć, że jestem szczęściarzem, że miałem na planie mojego wspaniałego przyjaciela, Ryana i że otrzymaliśmy okazję zrobienia filmu, który ma jednocześnie mnóstwo fajnej akcji i humoru, ale i potrafi pokazać się z dramatycznej strony, tam gdzie trzeba. To ekscytowało wtedy i ekscytuje teraz. Zakończenie zawsze wyobrażaliśmy sobie jako ich pożegnanie. Nigdy nie chcieliśmy iść w stronę pełnego happy endu, ale celowaliśmy w coś, co da poczucie rozstrzygnięcia i odkupienia. Przypisaliśmy nieco tę scenę, ale koniec końców nakręciliśmy ją [zgodnie z pierwotnym zamysłem].

Sprawdź też: „Projekt Adam” – recenzja filmu. Netfliksowy standard z Ryanem Reynoldsem.

W realizacji sceny miał szczególnie przysłużyć się Mark Ruffalo, za którym bez dokańczania przygotowań do sceny podążyli dwaj pozostali aktorzy. Jak wyjaśnia Levy, scenę nakręcono za pierwszym razem, bez powtórek. Reynolds dodał, że gra aktorska Ruffalo przypomniała mu o jego wspomnieniach o własnym ojcu. 

Wystarczyło po prostu patrzeć na Marka, by przypomnieć sobie nieodwzajemnione chwile z moim własnym ojcem, w rzeczywistości. To prawdziwe szczęście, że miałem okazję pracować z kimś tak uzdolnionym jak Mark Ruffalo. On naprawdę jest jeszcze lepszy, niż się wszystkim wydaje. A cała ta scena z rzucaniem bardzo ze mną rezonowała. Też spędzałem tak czas z moim tatą. On nie żyje już od sześciu, siedmiu lat, ale wiele pięknych wspomnień z nim wiąże się właśnie z taką zabawą. To scena w filmie, ale to też część mojego prawdziwego życia. Mój ojciec zawsze znajdował na to czas.

Źrodło: Comicbook / zdj. Netflix