Kontynuacja „World War Z” byłaby jak „The Last of Us”. David Fincher cieszy się, że nie powstała

Za mniej niż miesiąc David Fincher przedstawi w streamingu swoje nowe dzieło, ale niektórzy fani wciąż nie mogą przeboleć, że słynny filmowiec nie zdołał doprowadzić do realizacji drugiej części „World War Z”. Teraz sam Fincher przyznał, że sequel dreszczowca zombie z Bradem Pittem byłby zbyt podobny do niedawnego „The Last of Us”.

Kontynuacja „World War Z byłaby zbyt podobna do „The Last of Us”. Fincher cieszy się, że nie powstała

Przypomnijmy, że po premierze w 2013 roku „World War Z”, adaptacja powieści o tym samym tytule autorstwa Maxa Brooksa, nie miało szczęścia do kontynuacji. Pierwotnie za sterami sequela miał stanąć J.A. Bayona, ale Hiszpan zrezygnował z projektu na rzecz „Jurassic World”. Scenariusz do sequela został ukończony już w 2015 roku, zaś w kolejnych miesiącach poprawki wprowadzał w nim Dennis Kelly.

Następnie do projektu w roli reżysera dołączył David Fincher – już niecały rok później podjął jednak decyzję o odejściu. Artysta nie mógł dojść do porozumienia z wytwórnią Paramount Pictures w sprawie budżetu filmu. Pierwotnie zakładano, że studio przeznaczy na produkcję „World War Z 2” mniej niż 190 milionów dolarów, które wydało na stworzenie pierwszej odsłony, ale ostateczne wyliczenia ujawniły, że koszty wyraźnie wzrosną, co skłoniło Paramount do zastopowania machiny produkcyjnej.

W nowej rozmowie z magazynem GQ Fincher ujawnił, że skreślenie planów wobec drugiego filmu, z nim za sterami, koniec końców okazało się dobrą decyzją – zwłaszcza w obliczu niedawnej adaptacji „The Last of Us”, która pojawiła się na HBO Max. Reżyser zdradził, że jego podejście do drugiego „World War Z” byłoby zbyt zbliżone do wizji twórców serialu z Pedro Pascalem i Bellą Ramsey. „To miało być trochę jak The Last of Us. Cieszę się, że ostatecznie tego nie zrobiliśmy, bo The Last of Us mogło te same pomysły rozwinąć w znacznie szerszym wydaniu” – tłumaczył. 

Fincher dodał, że – obok zbliżonej tematyki – bezpośrednie podobieństwa znalazły się już w otwierającej sekwencji planowanego filmu. „W naszej czołówce chcieliśmy opowiedzieć o pochodzeniu pasożyta. A [twórcy The Last of Us] wykorzystali ten sam pomysł w swojej czołówce. I w tej znakomitej scenie stylizowanej na talk-show Dicka Cavetta albo Davida Frosta”. 

 

Kontynuacja „World War Z” jednak z szansami na powstanie. Tak sugeruje Fincher

A jednak, pomimo wypowiedzi Finchera wskazujących na omówienie podobnego postapokaliptycznego scenariusza w serialu HBO, następne „World War Z” może jeszcze powstać. Wprawdzie nic nie wskazuje na to, by twórca „Siedem” miał wziąć udział w ewentualnym projekcie, ale w wywiadzie dla GQ wyjawił, że wytwórnia wciąż poszukuje sposobu na powrót do marki. Fincher zasugerował jedynie, że potencjalny sequel miałby blisko trzymać się książkowego pierwowzoru „World War Z” Maxa Brooksa. 

Te komentarze warto zestawić z nieoficjalnymi doniesieniami z sierpnia tego roku. Do sieci trafił wtedy zakulisowy raport o szykowanym z myślą o platformie Apple TV+ projekcie rebootującym „World War Z” w formie odcinkowej. Z serialem – jako główny producent – miał związać się sam Brad Pitt, działający w ramach swojego studia Plan B Entertainment.

Koniecznie sprawdź też inne wiadomości o filmach i serialach:

źródło: Bloody Disgusting / zdj. Paramount Pictures / Skydance / HBO