„Mindhunter” – spoilerowa recenzja 2. sezonu. Happy endu nie będzie

W sierpniu na platformie Netflix zadebiutowały nowe odcinki serialu „Mindhunter” opowiadającego o początkach psychologii kryminalnej. Jak wypadł drugi sezon serialu tworzonego między innymi przez mistrza kryminalnych opowieści, Davida Finchera? Sprawdźcie naszą spoilerową recenzję.

16 sierpnia 2019 roku, po prawie 2 latach oczekiwania, na platformie Netflix pojawił się drugi sezon, cieszącego się uznaniem widzów i krytyków, serialu „Mindhunter”. Statyczna i kameralna produkcja stanowi bardzo udane połączenie utrzymanego w klimatach retro dramatu kryminalnego i thrillera psychologicznego wzbogaconego wątkami społeczno-politycznymi. Serial jest inspirowany wydaną w 1996 roku książką autorstwa Marka Olshakera i Johna Douglasa pod tytułem „Mindhunter: Inside the FBI's Elite Serial Crime Unit”, która opowiada o początkach profilowania psychologicznego i psychologii kryminalnej. Złożona z 9 godzinnych odcinków seria odsłania kulisy funkcjonowania Wydziału Nauk Behawioralnych Federalnego Biura Śledczego (ang. Behavioral Science Unit, BSU). Tym razem jego pracownicy, oprócz prowadzenia pionierskich badań nad zachowaniami seryjnych morderców, biorą udział w śledztwie dotyczącym serii tajemniczych zabójstw, które wstrząsnęły Atlantą na przełomie lat 70. i 80. XX wieku. Twórcą serialu jest Joe Penhall („The Road”), a pomysłodawczynią oraz producentem wykonawczym – Charlize Theron („Monster”), wspierana przez Davida Finchera („The Game”). W obsadzie znaleźli się: Jonathan Groff („Glee”), Holt McCallany („Fight Club”), Anna Torv („Fringe”), Albert Jonesa („Salt”), Michael Cerveris („Ant-Man and the Wasp”), Oliver Cooper („Project X”) oraz Damon Herriman („Once Upon a Time... in Hollywood”).

 „Mindhunter”, który zadebiutował w 2017 roku, zachwycił widzów świeżym i oryginalnym spojrzeniem na dramat kryminalny, zarówno pod względem narracji, jak i psychologicznej konstrukcji głównych bohaterów – spostrzegawczego i eleganckiego Holdena Forda (Jonathan Groff), szorstkiego, chociaż sympatycznego, Billa Tencha (Holt McCallany) i inteligentnej psycholog Wendy Carr (Anna Torv). Za jego sukcesem stoi niewątpliwie autorytet Davida Finchera, który specjalizuje się w produkcjach opowiadających o socjopatach („Social Network”, „Gone Girl”) i seryjnych mordercach („Zodiac”, „Seven”).  Seria wykorzystuje fascynację prawdziwymi historiami kryminalnymi oraz pragnienie zrozumienia tego, co dzieje się w patologicznych umysłach wyrachowanych zabójców. Temat seryjnych morderców od dawna rozpala wyobraźnie twórców oraz publiczności. Ich postaci często przenikają do kultury masowej, a oni sami stają ikonami popkultury (Charles Manson, Jeffrey Dahmer). Na przestrzeni ostatnich kilku dekad w telewizji pojawiło się wiele produkcji kryminalnych inspirowanych zbrodniami i ich sprawcami. Niestety większość z nich została oparta o te same, utarte schematy – powtarzalne i przewidywalne aż do bólu. Na tym tle pierwszy sezon „Mindhuntera” pozytywnie się wyróżnia . Serial opowiadający o początkach współczesnej kryminologii, koncentrujący się na rozmowach przeprowadzanych przez Forda i Tencha z osadzonymi w więzieniach zabójcami, oczyścił format z tandetnych i oklepanych elementów. Twórcom udało się tchnąć drugie życie w pozornie wyeksploatowany gatunek, przedstawiając go w ciekawy i inteligentny, a zarazem przerażający sposób i to bez epatowania okrucieństwem czy zalewania ekranu hektolitrami krwi. Siła serialu drzemie w tym, czego nie wiemy, i tym, czego nie widzimy, czyniąc z naszej wyobraźni jedno z ważniejszych narzędzi budujących unikalny klimat opowieści.

W najnowszej odsłonie, gdzie podstawy historii są dobrze ugruntowane, nie znajdziemy już rewolucyjnej świeżości, która wyróżniała pierwszą część serii. Sezon drugi – z nowym zespołem scenarzystów, z Joshuą Donenem („House of Cards”) i Courtenay Miles („Gone Girl”) na czele, oraz niezwykłym trio reżyserów w składzie: David Fincher, Andrew Dominik („The Assassination of Jesse James by the Coward Robert Ford”) oraz Carl Franklin („Devil in a Blue Dress”, „One False Move”)  – stara się poszerzyć swoje podejście do tematu na kilka sposobów. Po pierwsze, mniej czasu zostaje poświęcone wywiadom z seryjnymi mordercami, a więcej toczącym się śledztwom. Teoretyczne prace Wydziału Behawioralnego zostają przetestowane w praktyce, kiedy Ford decyduje się pomóc lokalnym władzom w dochodzeniu w sprawie makabrycznej fali zbrodni (porwania i morderstwa), która dotknęła afroamerykańską społeczność w Atlancie w latach 1979-81 (historia oparta na prawdziwych wydarzeniach). Po drugie, twórcy starają się bardziej przybliżyć widzom postacie pozostałych członków zespołu – Tench i Carr dostają dodatkowe wątki, pokazujące wpływ, jaki praca wywiera na ich życie prywatne. Inna, znacząca zmiana to odejście na emeryturę dotychczasowego szefa jednostki, Roberta Sheparda (Cotter Smith), będące pokłosiem śledztwa OPR (Office for Professional Responsibility) w sprawie Richarda Specka (Jack Erdie). Jego miejsce zajmuje Ted Gunn (Michael Cerveris), pracujący wcześniej w centrali FBI w Waszyngtonie. Nowy szef Wydziału okazuje się być dużym fanem pracy Forda, Tencha i Carr. Na liście jego priorytetów znalazła się rozbudowa BSU, wypromowanie ich osiągnieć oraz wprowadzenie opracowanych przez nich technik śledczych do oficjalnego protokołu FBI.

Mindhunter-season-2-HD-Images4-Netflix-e1566844473303.png

Drugi sezon „Mindhuntera” zaczyna się w Park City w Kansas. W pierwszych scenach widzimy Dennisa Radera (Sonny Valicenti) aka BTK Killer (Bind, Torture, Kill), który zostaje przyłapany przez swoją żonę w łazience, kiedy ubrany w maskę lalki dokonuje aktu autoerotycznego podduszania. Historia tego mordercy zostanie enigmatycznie nakreślona w dalszym toku sezonu – sceny pokazujące pojedyncze wydarzenia z jego życia będą pojawiać się na początku każdego odcinka. Mimo że agent Tench rozpocznie śledztwo w sprawie BTK, przesłuchując jedną z jego niedoszłych ofiar – Kevina Brighta (Andrew Jackerl), to morderca przez długi czas pozostanie nieuchwytny (zatrzymano go dopiero w 2005 roku). Obecność Radera w serialu ma na celu zwrócenie uwagi na fakt, że czasem mimo zaangażowania i wyrafinowanych metod śledczych nie wszystkie sprawy udaje się szybko rozwiązać. Jednak w ostatecznym rozrachunku długie ramię sprawiedliwości dosięgnie każdego winnego.

„Kiedy spoglądasz w otchłań ona również patrzy na ciebie”ten cytat z Nietzschego idealnie charakteryzuje jeden z tematów, który porusza „Mindhunter” – obciążenie emocjonalne i wpływ, jaki praca z przestępcami wywiera na psychikę śledczych. Motyw ten został wykorzystany jako cliffhanger wieńczący pierwszy sezon – byliśmy wówczas świadkami ostrego ataku paniki, którego doświadczył agent Ford, po traumatycznym spotkaniu z Edmundem Kemperem, nazywanym Zabójcą Studentek (Cameron Britton). Jego stan okazał się na tyle poważny, że wymagał on natychmiastowej hospitalizacji. To wydarzenie stanowi punkt wyjściowy drugiego sezonu. W pierwszym odcinku nowej serii widzimy Forda, który powoli dochodzi do siebie na oddziale psychiatrycznym szpitala więziennego w Vacaville. Rozczarowujący jest fakt, że scenarzyści nie wykorzystali potencjału drzemiącego w tej historii. Bowiem zamiast eksplorować temat problemów psychologicznych Forda, zdecydowali się na budowanie fabuły w oparciu o wątki Tencha i Carr.

O ile pierwszy sezon koncentrował się głównie na postaci Holdena Forda, o tyle w drugim środek ciężkości został przesunięty na pozostałych członków zespołu. Więcej uwagi poświecono agentowi Tenchowi, którego rodzina przechodzi poważny kryzys po tym, gdy okazało się, że jego adoptowany syn Brian (Zachary Scott Ross) jest zamieszany w śmierć dziecka sąsiadów. Zarówno Bill, jak i jego żona są przerażeni całą sytuacją i nie mają pojęcia, jak się z nią uporać. Sprawę dodatkowo pogarsza fakt, że agent Tench jest całkowicie zabsorbowany pracą. Nancy (Stacey Roca), nie mogąc liczyć na pomoc męża, czuje się porzucona i pozostawiona sama sobie w obliczu problemów. Sprawa z Brianem negatywnie odbiła się także na pracy Billa, który coraz bardziej zaniedbuje swoje obowiązki. Presja, której został poddany, daje o sobie znać podczas wywiadu z Charlesem Mansonem (Damon Herriman), gdy stracił nad sobą panowanie i zaatakował swojego rozmówcę. Holt McCallany, wcielający się w postać agenta Tencha, wykonuje znakomitą robotę, pokazując bezradność i przerażenie, które udziela się silnemu i pozornie niewzruszonemu agentowi FBI w obliczu poważnego kryzysu. Niestety cała sprawa z Brianem wydaje się być sztuczna i robiona na siłę, zwłaszcza w zestawieniu z bardziej realnymi wydarzeniami z Atlanty. Chociaż pomysł wykorzystania kłopotów rodzinnych w celu wzmocnienia więzi między bohaterem a publicznością wydaje się dobry, o tyle jego realizacja ze strony scenarzystów pozostawia wiele do życzenia. Niewątpliwie twórcy mogli się bardziej postarać i lepiej dopracować ten element fabuły, nadając mu bardziej naturalny charakter.

mh_201b_0054947r-1.jpg

W międzyczasie doktor Wendy Carr czuje się coraz bardziej sfrustrowana i alienowana. Z jednej strony chodzi o to, że przez częste delegacje Bill i Holden zaniedbują badania nad seryjnymi mordercami, pozostawiając wszystko na jej głowie. Z drugiej, czuje się odsunięta na bok, kiedy duet agentów zostaje wysłany do Atlanty w celu przeprowadzenia śledztwa, a ona pozostawiona w piwnicy w Quantico. Jej izolację dodatkowo pogłębiają inne czynniki. Jako kobieta  musi walczyć z seksizmem i dyskryminacją w niezwykle konserwatywnej i zdominowanej przez mężczyzn organizacji. Ponadto jest zmuszona ukrywać swoją orientację seksualną, która jest nieakceptowana zarówno społecznie, jak i zawodowo – co jednak nie przeszkadza jej w nawiązaniu przelotnego romansu z barmanką Kay (Lauren Glazier). Do tego dochodzi sprawa wywiadu z Elmerem Wayne’em Henleyem Juniorem. (Robert Aramayo), który werbował ofiary dla sadystycznego seryjnego mordercy Deana Corlla. Gdy agent Gregg Smith (Joe Tuttle) zawalił sprawę, pozwalając rozmówcy wyprowadzić się z równowagi, Wendy uratowała sytuację, dzieląc się historią swojego romansu z kobietą będącą jej mentorką. Dzięki temu udało jej się zdobyć zaufanie Henleya i skłonić go do rozmowy. Co prawda, inicjatywa Wendy została później doceniona przez Teda Gunna, ale gdy wyraziła chęć samodzielnego przeprowadzania wywiadów pod nieobecność Forda i Tencha, delikatnie zasugerowano jej pozostanie w Quantico i skupienie się na analizie materiałów badawczych. Wątek doktor Carr jest interesujący, dobrze napisany i wykonany, dlatego cieszy fakt, że ta postać otrzymała więcej czasu ekranowego. Chociaż Anna Torv zręcznie łączy w jedną całość różne aspekty życia zawodowego i prywatnego swojej bohaterki, trudno oprzeć się wrażeniu, że na tle pozostałych postaci jej znaczenie dla fabuły drugiego sezonu zostało silnie zredukowane, tym bardziej że nie pojawia się ona w finale sezonu.

Debiutancka część serialu zasłynęła przede wszystkim rozmowami z  osadzonymi w więzieniach seryjnymi mordercami prowadzonymi przez duet Ford-Tench. W najnowszym sezonie twórcy zdecydowali się odejść od tego modelu, koncentrując uwagę na toczących się śledztwach (początek dochodzenia w sprawie BTK czy seria zabójstw w Atlancie). Nie oznacza to jednak, że zupełnie zrezygnowali z przesłuchiwania skazanych przestępców. Oprócz znanego z pierwszej części Eda Kempera i wspomnianego wcześniej Elmera Wayne’a Henleya, Jr., agenci FBI odwiedzają także Williama „Juniora” Pierce’a (Michael Filipowich), Williama Henry’ego Hance’a (Corey Allen), Paula Batesona (Morgan Kelly), Texa Watsona (Christopher Backus) oraz swoistego rodzaju celebrytów świata zbrodni  – Davida Berkowitza, znanego jako „Syna Sama” (Oliver Cooper), i Charlesa Mansona (Damon Herriman). Podobnie jak Ed Kemper skradł całe show w pierwszym sezonie, tak w drugim ta rola przypadła Charlesowi Mansonowi. Kreacja Herrimana (który wcielał się w tę postać także w „Once Upon a Time… in Hollywood” Quentina Tarantino) stoi na bardzo wysokim poziomie – jest on niezwykle autentyczny, wręcz hipnotyzujący. „Mindhunter” wiele zyskuje wprowadzając do fabuły postać Mansona i wykorzystując kulturową fascynację jego osobą. Niewątpliwie jest to jedna z najlepszych prezentacji jego sylwetki, jakie się do tej pory ukazały. Niesławny guru był zazwyczaj przedstawiany jako boogeyman, jednak „Mindhunter” niejako odczarowuje jego osobę,  pokazując go jako szalonego włóczęgę, który nie chcąc pobrudzić sobie rąk krwią, nakłaniał innych do wykonywania za niego brudnej roboty. Chociaż mogłoby się wydawać, że takie zachowanie czyni z niego wielkiego manipulatora,  to tak naprawdę, jak pokazuje rozmowa z Fordem i Tenchem, jest on tylko podrzędnym oszustem i kombinatorem, otoczonym sztucznie wykreowanymi mitami.

ob_a66d84_mindhunter.jpg

Kontynuacja „Mindhuntera” wypada najlepiej, kiedy skupia się na działaniu FBI oraz złożonej dynamice relacji rasowych, społecznych i politycznych w stolicy Georgii. Śledztwo dotyczące zabójstw w Atlancie dominuje drugą część sezonu i daje serialowi porządnego kopa. Wszystko zaczyna się od spotkania z matkami ofiar, zaaranżowanego przez Tanyę Clifton (Sierra McClain), recepcjonistkę pracującą w hotelu, w którym zatrzymał się Holden. Liczyła ona na to, że agent FBI będzie w stanie pomóc wyjaśnić tajemnicę śmierci czarnoskórych dzieci, wobec której lokalna policja była kompletnie bezradna. Ford postrzega tę sprawę jako szansę na wykazanie się oraz okazję do zweryfikowania skuteczności opracowanych metod profilowania i praktycznego użycia wiedzy pozyskanej w czasie rozmów z seryjnymi mordercami. Sporym zaskoczeniem jest dla niego postawa lokalnych władz, które nie życzą sobie udziału Biura w śledztwie (obawiano się, że rozgłos  spowoduje odpływ turystów i inwestorów). Nie mógł on również zrozumieć oburzenia mieszkańców, kiedy zasugerował, że prawdopodobnym sprawcą jest osoba o czarnym kolorze skóry (opinia publiczna podejrzewała Ku Klux Klan). Niezwykle pomocny w śledztwie okazał się agent terenowy FBI, Jim Barney (Albert Jones), który nie tylko wspierał Forda podczas nieobecności Tencha (zajętego sprawami rodzinnymi), ale również pomógł mu zrozumieć specyfikę lokalnej społeczności. Śledztwo kończy się tak samo, jak to miało miejsce w prawdziwym życiu – częściowym sukcesem. Mimo braku solidnych dowodów, głównie w oparciu o poszlaki, niepełne zeznania świadków i profil psychologiczny opracowany przez Forda, jako sprawcę wskazano aspirującego producenta muzycznego, Wayne’a Williamsa (Christopher Livingston). Pomimo próby powiązania go ze wszystkimi 30 morderstwami, udało się go skutecznie oskarżyć tylko o dwa z nich – co ciekawe, nie dzieci, a dwóch dorosłych mężczyzn. W pozostałych przypadkach śledztwa zawieszono, a rodziny ofiar do dzisiaj nie doczekały się konkretnej odpowiedzi na pytanie: kto i dlaczego zamordował ich dzieci? Nie przeszkodziło to jednak FBI w propagandowym ogłoszeniu zwycięstwa i odtrąbieniu sukcesu nowoczesnego, naukowego podejścia w walce z przestępcami. Wbrew pozorom sprawa z Atlanty nie potwierdziła bezwzględnie skuteczności metod śledczych, rozwijanych przez Wydział Nauk Behawioralnych, ponieważ do ujęcia Williamsa przyczyniła się przede wszystkim żmudna praca operacyjna i staroświecka obserwacja podejrzanego.

Zakończenie drugiego sezonu przywodzi na myśl film Davida Finchera, „Zodiac”.  Obie produkcje przypominają nam o tym, że czasem odpowiedzi, których szukamy są poza naszym zasięgiem. Przypominają o tym, jak mało tak naprawdę wiemy nawet wtedy, gdy informacje są na wyciagnięcie ręki. „Mindhunter” to opowieść o próbach zrozumienia tego, co motywuje ludzi w ich najmroczniejszych momentach, a także o tym, że czasem pełne ich zrozumienie jest niemożliwe.

Drugi sezon „Mindhuntera” pozytywnie wyróżnia  na tle innych produkcji kryminalnych. Pozwala on zajrzeć nie tylko w umysły seryjnych morderców, ale również ludzi, którzy na nich polują. Oprócz wciągającej historii, świetnie napisanych dialogów, dobrze wykreowanych bohaterów i umiejętnie budowanego napięcia, serial zachwyca pod względem wizualnym. Wyraźny ton oraz styl całej produkcji wyznaczył David Fincher, będący reżyserem trzech pierwszych odcinków. „Mindhunter” nie jest, co prawda, tak mocno stylizowany jak „Se7en”, chociaż również wykorzystuje głębokie cienie, przygaszone światła  oraz wyprane kolory, by stworzyć ponurą, pełną niepokoju i napięcia atmosferę. Podobnie jak pierwszy sezon, także kontynuacja stoi na wysokim poziomie realizacyjnym, a uwagę zwracają świetne zdjęcia Erika Messerschmidta („Sicario 2: Soldado”) oraz muzyka Jasona Hilla (Fyre). Pomimo pewnych problemów na wczesnym etapie, drugi sezon zapewnia odpowiedni balans między hollywoodzkim stylem a elementami świata rzeczywistego. W porównaniu do pierwszej części, nowy sezon operuje na znacznie szerszym planie, nie tracąc jednak nic ze swojej ostrości. Twórcy po raz kolejny stanęli na wysokości zadania i zaserwowali nam wysokiej jakości rozrywkę. Mimo pewnych niedostatków scenariusza, całość prezentuje się świetnie i powinna zadowolić najbardziej wybrednego widza.

Ocena: 5/6

źródło: zdj. Netflix