„Amerykański wampir 1976” – recenzja komiksu. Podzielony naród i zjednoczone potwory

„Amerykański wampir” powrócił. Czy ostatniej odsłonie serii, której Scott Snyder zawdzięcza rozgłos i późniejsze możliwości, ponownie udało się wgryźć w gusta czytelników? Przekonacie się w niniejszej recenzji! 

Nadchodzi apokalipsa, coraz bliżej są również urodziny Ameryki. Ludzie i potwory szykują się do świętowania i wyżerki (każde po swojemu i z innego powodu), a Skinner Sweet coraz bardziej pogrąża się w rozpaczy nad odzyskanym przed paroma laty człowieczeństwem. Szansę na porzucenie kaskaderskiego żywota, i ponowne stanie się nieśmiertelnym, zaoferowała mu Pearl Jones, bo któż inny mógłby. Szkoda tylko, że jej rola z czasem nieco zmalała. Może i seria nosi tytuł „Amerykański wampir”, a nie „Amerykańskie wampiry”, ale jest to komiks w równym stopniu należący do Skinnera, jak i do Pearl. O ile jeszcze mógłbym znieść zepchnięcie Pearl na drugi plan, przynajmniej oboje otrzymali odpowiednie i satysfakcjonujące zakończenie swoich wątków, o tyle trudniej przejść mi nad innymi pomysłami Scotta Snydera. Odnoszę wrażenie, że scenarzysta pisał „1976” nie tyle z myślą o miłośnikach „Amerykańskiego wampira”, ile o fanach swoich innych komiksów z „Dark Nights: Metal” (wydane w Polsce jako „Batman Metal”) na czele. Z pewnością znajdą się zwolennicy takiego rozwiązania, ale ja do tego grona nie należę. 

Co prawda zwieńczenie serii Snydera i Albuquerque mogę nazwać wybuchowym, ale i tak w kilku miejscach trafiło się nieco niewypałów. Ciężko mi uciec od przekonania, że niekiedy scenarzyście brakowało pomysłów, więc niektóre plansze i kadry poświęcono na wspomnienia i tłumaczenie kto jest kim. Od zakończenia „Drugiego Cyklu” do premiery „1976” minęło kilka lat, ale nadal nie jest to wystarczające usprawiedliwienie dla np. trzech stron przybliżających odbiorcom historię Jima Booka. Z drugiej strony, jeśli mamy komiks z dziewiątką na grzbiecie i opisem dającym jasno do zrozumienia „oto ostatni tom serii”, a mimo to jakimś cudem czytelnik niezaznajomiony z wcześniejszymi odsłonami zdecyduje się na lekturę, to pewnie te wszystkie wyjaśnienia okażą się dla niego przydatne i choć odrobinę uczynią całość bardziej zrozumiałą. Oceniam to jednak jako marnotrawstwo miejsca, które Snyder mógł wykorzystać inaczej – tym bardziej, że gdzieniegdzie akcja pędzi niczym Flash. Nie zdziwiłbym się, gdyby miejscami zbyt szybkie tempo było zabiegiem celowym. Część bolączek finału „Amerykańskiego wampira” dotarła do mnie już po lekturze, wcześniej nawet nie było czasu na chwilę oddechu i zastanowienie się nad tą czy inną kwestią.

AW1976

„1976” jest jednym z najbardziej amerykańskich epizodów sagi o krwiopijcach zza oceanu. Za tło opowieści posłużyły obchody dwusetnej rocznicy powstania Stanów Zjednoczonych, kreacje bohaterów zostały zainspirowane m.in. sylwetkami kaskaderów pokroju Evela Knievela czy jednym z bohaterów sitcomu „The Munsters”, zaś zakończenie można podsumować słowami co stało się w Las Vegas, to zostaje w Las Vegas. Mało tego, w pewnym momencie bohaterowie napadają na pociąg po brzegi wypełniony zabytkami związanymi z amerykańską historią. Nieco później, gdy uciekają przed przeciwnikami w samochodzie Rockefellera, na głowie Skinnera spoczął cylinder Lincolna, a w tle przez chwilę powiewała flaga Betsy Ross. Brakowało tylko radia, z którego dobiegałby głos Kate Smith śpiewającej „God Bless America”. Ale nawet bez utworu Irvinga Berlina i tak jest to coś świetnego. Uwielbiam, gdy scenarzystom udaje się wepchnąć do fabuły takie pełne szaleństwa i zapadające w pamięć akcje. Na wzmiankę zasługuje również ostateczna batalia. Ciekawie było zobaczyć zjednoczone potwory szczepów wszelakich walczące z jeszcze większym (dosłownie i w przenośni) monstrum. 

Finałowy tom mocniej niż część poprzedników skupił się na współczesności. W „Amerykańskim wampirze” od samego początku przeszłość Stanów Zjednoczonych była wykorzystywana do wygłaszania bardziej uniwersalnych komentarzy. Tym razem położono na tę kwestię nieco mocniejszy nacisk. Na kartach „1976” przypomina się m.in. o podziałach w narodzie, a w osobie Geralda Forda można dostrzec odzwierciedlenie obaw, jakie podczas powstawania komiksu towarzyszyły niektórym Amerykanom. W przedmowie sam scenarzysta wskazał na aktualność rzekomo powstałych znacznie wcześniej pomysłów. 

Od korzeni serii nie oddala się także drugi z jej twórców. Jeśli kogoś do tej pory nie zachwyciły prace Rafaela Albuquerque, to „1976” również nikogo nie przekona do tego artysty. Działa to też w drugą stronę, osoby ceniące sobie styl poprzednich tomów, teraz otrzymają jeszcze więcej tego samego. Kreska rysownika wciąż jest dynamiczna i nad wyraz pasująca do danej opowieści. Warto wspomnieć, że Albuquerque nie odpowiada za warstwę wizualną wszystkich zeszytów. Do stworzenia jednego z nich zostało zaangażowanych kilku gości i co tu dużo pisać, były to rewelacyjne wybory. Tula Lotay i Francesco Francavilla są jednymi z moich ulubieńców i niezmiernie cieszy możliwość zapoznania się z ich kolejnymi dziełami. Plansze zilustrowane przez Ricardo Lopeza Ortiza nie wzbudziły już we mnie tyle entuzjazmu, choć złymi ich nazwać nie mogę, ale cóż nie można mieć wszystkiego. 

Dwanaście lat po polskiej premierze pierwszego tomu, i jedenaście odkąd sam zapoznałem się z tą serią, mogłem w końcu poznać zakończenie historii pewnego amerykańskiego wampira. Nie obyło się bez zgrzytów, fabuła nieco rozczarowuje (chociaż miłośnikom metalowych dzieł Snydera może ona przypaść do gustu), ale same losy Skinnera i Pearl zostały zwieńczone w satysfakcjonujący sposób i tak naprawdę to jest dla mnie najważniejsze. 

Na zakończenie jeszcze mała ciekawostka/życzenie. Podczas ubiegłorocznego MFKiG zaprezentowano nie jeden a dwa tomy „Amerykańskiego wampira” (1:07:28). Wspomniana przez Tomasza Kołodziejczaka i pokazana na slajdach pozycja to powiększony zeszyt, którego nie zamieszczono w żadnym z obecnych na polskim rynku wydań zbiorczych. Zapowiedzi z festiwali to jedno, a życie to co innego. W katalogu Egmontu zabrakło miejsca dla „Antologii”. Pozostaje mieć nadzieję, że ta nie zniknęła na dobre z planów wydawnictwa i być może trafi do sprzedaży w przyszłym roku.

Oceny końcowe komiksu „Amerykański wampir 1976

3+
Scenariusz
5
Rysunki
5
Tłumaczenie
5
Wydanie
2
Przystępność*
4
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6. 

*Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

Specyfikacja

Scenariusz

Scott Snyder

Rysunki

Rafael Albuquerque, Tula Lotay, Francesco Francavilla, Ricardo Lopez Ortiz

Oprawa

twarda

Druk

Kolor

Liczba stron

264

Tłumaczenie

Paulina Braiter

Data premiery

31 maja 2023 roku

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.

Zdj. Egmont / Marvel