„Another Life” – spoilerowa recenzja 1. sezonu. Dobre chęci, zawiedzione nadzieje

25 lipca na platformie Netflix zadebiutował nowy oryginalny serial science fiction pod tytułem „Another Life”, w którym główną bohaterkę zagrała Katee Sackhoff. Jak wypada kolejna kosmiczna produkcja amerykańskiego giganta streamingowego i czy warto się nią zainteresować? Sprawdźcie naszą spoilerową recenzję.

„Another Life” to najnowsza pozycja z gatunku science fiction w ofercie Netfliksa, którą możecie oglądać w rozdzielczości 4K z systemem obrazu Dolby Vision oraz dźwiękiem Dolby Atmos. Stworzony przez Aarona Martina („Slasher”, „Killjoys”) serial zawiera liczne nawiązania do klasyków gatunku takich jak „Star Trek”, „Arrival”, „Alien”, „Interstellar”, „The Abyss” czy „Solaris”. Utrzymana w konwencji space opery produkcja, złożona z dziesięciu godzinnych odcinków, koncentruje się na poszukiwaniu obcej inteligencji stojącej za tajemniczym artefaktem, który przybył na Ziemię. W roli głównej występuje znana z „Battlestar Galactica” i „Riddicka” Katee Sackhoff. W obsadzie znajdziemy także Selmę Blair („American Crime Story”), Justina Chatwina („Shameless”), Samuela Andersona („Doctor Who”), Blu Hunta („The Originals”) oraz Elizabeth Ludlow („The Walking Dead”).

W niedalekiej przyszłości na Ziemię przybywa tajemniczy, przypominający wstęgę Mobiusa obiekt, który po wylądowaniu przekształca się w krystaliczną strukturę, mającą formę wysokiej wieży. Szybko okazuje się, że ta niezwykła formacja, nazwana później Artefaktem, emituje sygnał, którego miejscem przeznaczenia jest Pi Canis Majoris – binarny układ gwiezdny, położony ok. 100 lat świetlnych od Ziemi. Załoga statku kosmicznego Salvare, pod wodzą Niko Breckinridge (Katee Sackhoff), zostaje wysłana z misją zbadania tego systemu, a potencjalnie również nawiązania kontaktu z obcą cywilizacją. W tym samym czasie na Ziemi naukowcy, na czele których stoi Erik Wallace (Justin Chatwin), prywatnie mąż Niko, prowadzą badania mające na celu lepsze zrozumienie natury Artefaktu.

Nie tracąc czasu, akcja zostaje przeniesiona miesiąc później, kiedy to na drodze misji pojawia się pierwsza przeszkoda. Jest nią ogromny obszar ciemnej materii, który przecina trajektorię statku. W związku z sytuacją awaryjną zawiadująca misją AI, William (Samuel Anderson), decyduje się wybudzić Niko z Somy (rodzaj stazy) i poinformować ją o sytuacji. Wkrótce dołącza do niej część podstawowej załogi, przewodzona przez byłego kapitana statku, Iana Yerxe (Tyler Hoechlin). Niestety, w tym miejscu dochodzi już do zgrzytu w fabule. Załoga złożona w większości z dwudziestoparolatków jest zupełnie nieprzygotowana do misji kosmicznych. Zamiast doświadczonych i profesjonalnych astronautów, dostajemy bandę dzieciaków, którzy zachowują się jakby byli na rejsie wycieczkowym, a nie poważnej misji eksploracyjnej. Postacie wydają się płytkie i jednowymiarowe, co dość poważnie wpływa na realizm serialu. Sytuację nieznacznie poprawia to, że twórcy nie oszczędzają bohaterów i konsekwentnie ich mordują, i to poczynając już od pierwszego odcinka.

AL_102_00412-min.jpg

Zdecydowanie największym atutem załogi, jak i całego serialu jest Katee Sackhoff i kreowana przez nią Niko. Chociaż na początku pojawiają się wątpliwości co do jej postaci, to kiedy sytuacja na pokładzie zaczyna być krytyczna, wskutek m.in. bezsensownego buntu załogi, staje ona na wysokości zadnia, pokazując siłę charakteru. Dzięki pomocy ze strony Williama, przywraca porządek na pokładzie i zabezpiecza powodzenie misji. W tym miejscu należą się słowa uznania również dla AI statku. Pomimo tego, że jest ono tylko zbiorem komputerowych algorytmów, jego zachowanie jest ucieleśnieniem zachowania żywej, oddychającej istoty. Na uwagę zasługuje także silna dynamika między obydwoma bohaterami i znacznie silniejsza chemia niż ta, która występuje między Niko a jej mężem. Zresztą postać Erika wydaje się mocno niedopracowana. Chociaż pojawia się kilka dobrych scen z jego udziałem (relacje z córką), to jednak trudno uznać go za wiarygodnego bohatera, zwłaszcza w kontekście pełnionej przez niego funkcji – naukowca badającego Artefakt. W szerszym kontekście, braki w kreacji większości bohaterów rzucają cień na cały przedstawiony w serialu świat.

Pod adresem „Another Life” można sformułować jeszcze jeden zarzut. Chodzi o tempo rozwoju akcji. O ile szybkie i dynamiczne zazwyczaj wychodzi na plus, tak w przypadku „Another Life” jest za szybko. Zbyt dużo rzeczy dzieje się w ciągu każdego 60-minutowego odcinka. Momentami trudno jest nadążyć za rozwojem fabuły. Wymaga to ogromnego skupienia, chociaż i to nie zawsze pomaga. Nie jest to jednak coś unikalnego. Wiele premierowych produkcji stosuje podobne zabiegi w celu przykucia uwagi widza, ale w przypadku „Another Life” zabieg ten przynosi zupełnie odwrotny skutek. Chociaż na Ziemi nie dzieje się nic niezwykłego i ta część akcji porusza się w iście ślimaczym tempie, o tyle w tym samym czasie na pokładzie Salvare trwa istne szaleństwo. Kiedy Niko unieważnia decyzję Iana o użyciu grawitacji Syriusza A w celu skrócenia czasu podróży przez obłok ciemnej materii, na pokładzie dochodzi do buntu. Z pomocą zaufanych członków załogi, Ian odbiera Niko dowodzenie i zamyka ją w komorze hibernacyjnej (wspomnianej Somie). Po przejęciu kontroli przystępuje do realizacji swojego planu, a jego decyzja okazuje się mieć ostatecznie katastrofalne skutki. Salvare przed rozpadnięciem się w drobny mak zostaje uratowane przez Niko, wybudzoną przez głównego inżyniera, Augusta (Blu Hunt). Gdy załoga przystępuje do naprawy uszkodzonego statku, Ian podejmuje kolejną próbę przejęcia władzy. Dochodzi do szarpaniny z Niko, w rezultacie której Ian zostaje zwęglony przez uszkodzoną trakcję elektryczną wysokiego napięcia. Mimo spektakularnego zakończenia konfliktu, obnażona została kolejna słabość scenariusza – brak przekonującej motywacji działań bohaterów. Powody irracjonalnego i konfliktowego zachowania Iana pozostają niewyjaśnione, a tłumaczenie ich frustracją, wynikającą z utraty dowództwa nad misją, jest mało wiarygodne.  W końcu silna psychika i odporność na stres to podstawowe cechy, którymi powinni odznaczać się astronauci.

AL_104_00632-min.jpg

Chociaż pomysł zbudowania fabuły na odwołaniach do innych produkcji gatunku sci-fi jest ciekawy, to w praktyce okazuje się kompletną porażką. Fabuła jest przez to chaotyczna i brak jej wyrazistości. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że gdzieś to wszystko już widzieliśmy, a co więcej – widzieliśmy zrobione lepiej. Z jednej strony ograniczony budżet, który plasuje produkcję gdzieś w okolicach kina klasy B, a z drugiej słabo napisany scenariusz sprawiają, że potencjał serialu zostaje zmarnowany. Niedopracowane postacie, luki fabularne i brak konsekwencji w budowie świata sprawiają, że „Another Life” ogląda się bardzo trudno. To wstyd, że zamiast od początku wykorzystać możliwości drzemiące w zróżnicowanych pod względem rasy, płci i seksualności bohaterach, twórcy zwlekają z tym na koniec sezonu. Dopiero wtedy bohaterowie, skupieni do tej pory na bieganiu, krzyczeniu i podejmowaniu bezsensownych decyzji, zaczynają budować prawdziwe relacje, a ich kreacje zyskują głębię.

Twórcy „Another Life” zawiedli na wielu polach – zarówno warstwa wizualna, jak i sama historia pozostawiają wiele do życzenia. Chociaż momentami serial wspina się na wyżyny, to bardzo szybko z nich spada, zaliczając kolejne doły. Scenarzystom mimo licznych inspiracji zabrakło pomysłów na to, jak je dobrze wykorzystać i spiąć w jedną, spójną całość. Efekt jest taki, że dostajemy serial nijaki, marnujący potencjał opowiadanej historii oraz jej bohaterów, a co gorsza – meczący i irytujący widza. To wszystko w połączeniu ze słabym przyjęciem ze strony widowni sprawia, że pomimo cliffhangera wieńczącego pierwszy sezon „Another Life”, szanse na kontynuację serialu są bliskie zera. Niemniej gdyby takowa się pojawiła, mam nadzieję, że twórcy wyciągną nauczkę z popełnionych błędów i pozytywnie nas zaskoczą, nadając całej historii formę, na jaką zasługuje.

Ocena: +2/6

źródło: zdj. Netflix