„Daredevil: Nieustraszony!” tom 0 – recenzja komiksu. Luki fabularne i jak je wypełnić

Na początku 2021 roku Egmont wypuścił do księgarń kolejny zbiorczy tom z komiksowymi przygodami Daredevila, popularnego obrońcy Hell's Kitchen. Jak wypada zerowy tom serii?

Dla tych z Was, którzy znają postać niewidomego prawnika z Hell's Kitchen, przybierającego postać diabła, by walczyć ze złem i występkiem przy użyciu pięści, wyczulonych zmysłów i charakterystycznych pałek, sześciotomowa, opasła seria „Daredevil: Nieustraszony!”, wydana w Polsce przez Egmont, niewątpliwe nie jest obca. Na jej łamach mogliście zapoznać się z ikonicznym już na dziś runem scenarzysty Briana Michaela Bendisa, a następnie od tomu czwartego z inkarnacją bohatera spod pióra Eda Brubakera. Daredevil właśnie tymi zespołami kreatywnymi zapoczątkował okres bardzo dobrej passy w doborze scenarzystów. Bardziej dociekliwych mógł zastanowić fakt, że tom pierwszy wydanej na rodzimym rynku serii wzorowanej na „Daredevil: The Man Without Fear!: Ultimate Collection Book 1” zaczynał się od 16. zeszytu serii, zawierając dwie konkretne luki pomiędzy zeszytami 20-25 oraz 51-55. Powód jest oczywisty – wydanie kompletne miało służyć wydaniu runu Bendisa jako spójnego zestawu historii, podczas gdy w praktyce wydawniczej był on przeplatany również historiami tworzonymi przez innych, dochodzących twórców. Po wtóre, wolumin drugi „Daredevila” (jak zwykło się określać serię od jej startu do anulowania lub zakończenia) oficjalnie rozpoczynała w roku 1998 również nie historia Bendisa, a historia legendy popkultury – Kevina Smitha. Oto w nasze ręce trafia zbiorek tego, co oficjalnie zostało wydane w ramach woluminu drugiego bohatera nieznającego strachu, a z przyczyn oczywistych nie trafiło do wydań zbiorczych poświęconych twórczości Bendisa, opatrzony schludną cyferką „0” na grzbiecie i w wydaniu idealnie pasującym do opasłych tomików serii zalegających już na Waszych półkach. Korzystając z okazji, warto odpowiedzieć sobie na pytanie – przede wszystkim czy warto? A po wtóre, czy wydanie tomu zero w praktyce powinno zmienić porządek czytania całej wydanej u nas serii, czy też nie?

Na to niesamowicie potężne wydanie zbiorcze składa się kilka niezależnych i niezwykle różnych historii, które łączy jeden wspólny mianownik – pojawiły się tuż przed lub jako wypełniacze w toku pracy konkretnego zespołu kreatywnego. Najlepszym, co przychodzi mi więc do głowy, to napisanie kilku słów o każdej z opowieści, a następnie podjęcie próby usystematyzowania i spięcia wydania zbiorczego jako całości.

Daredevil Nieustraszony tom 0 plansza

„Diabeł Stróż” to opowieść, której celem było rozpoczęcie nowej serii z Daredevilem od wysokiego „C” i – o mój Boże – udało jej się. Kevin Smith niezbyt często pojawia się w charakterze scenarzysty mainstreamowego komiksu superbohaterskiego, a gdy już to robi to sięga do esencji postaci i ich długoletnich historii (inne jego dzieło to m.in. „Green Arrow: Kołczan” dla DC). Ta opowieść jest więc idealnie klasyczna – zbudowana na motywach zaczerpniętych z czeluści scenariuszy Franka Millera, pełnych odwołań do katolickich korzeni bohatera. Oto bowiem w progu kancelarii Matta pojawia się niewiasta z dzieckiem na ręku, które urodziło się pomimo braku poczęcia. Do tego wyczulone zmysły naszego bohatera zdają się wskazywać, że dziewczyna nie kłamie, a przynajmniej jest przekonana o prawdziwości swoich twierdzeń. Tak oto potencjalny nowy mesjasz trafi pod opiekę bohatera, którego motywem przewodnim jest diabeł. Smith doskonale wie, co i jak robi, będzie więc eksploatował do granic wytrzymałości to, co sam pamięta z historii z Daredevilem, ominiemy zatem sprytnie fabularnie szalone lata dziewięćdziesiąte. Do tego, co tu kryć – scenarzyści Śmiałka uwielbiają narrację bloczkową i ten nie jest wyjątkiem. Za oprawę graficzną odpowiada tu sam Joe Quesada, znany ówcześnie m.in. ze świetnego „Batmana: Miecza Azraela”, niezwykle pełny w formach i plastyczny, z nieco kreskówkowym zacięciem i przerysowanymi proporcjami.

Zaraz za właściwą historią możecie liczyć na kolejny eksperyment redakcyjny w postaci zeszytu „Daredevil” 1/2, czyli ilustrowaną prozę stanowiącą wstęp do fabuły „Diabła Stróża” – rozmowę pomiędzy dwoma złoczyńcami, którzy roztrząsają historię i istotne wydarzenia w życiu Matta Murdocka. Do tego, co jest niezwykle ciekawe – mając na uwadze datę pierwotnej publikacji – zeszyt ten stanowi absolutnie legalny spoiler do „Diabła Stróża”, jako że zdradza dość istotny zwrot akcji całej opowieści (całe szczęście, że w wydaniu zbiorczym dostajemy ten zeszyt po właściwej historii).

„Przed kamerami” to moje największe pozytywne zaskoczenie tego tomu. Prawda jest taka, że relatywnie mało jest tych fabuł, w których punkt ciężkości opowieści balansuje pomiędzy niezwykle ciekawym superbohaterskim alter ego protagonisty a jego „dzienną pracą”. Bob Gale (swoją drogą scenarzysta „Powrotu do przyszłości”) postanawia z biura prawnego zamiast tła wydarzeń zrobić oś fabularną, gdy do kancelarii Nelson & Murdock trafia pewien biznesmen pragnący bardzo mocno pozwać... Daredevila o szkody spowodowane w trakcie pościgu za kilkoma ninja. Jest to o tyle dziwne, że Matt nie był tej nocy w okolicy, w której doszło do starcia. Jednocześnie jakkolwiek mało etyczne wydaje się pozywanie swojego własnego alter ego, to skrajnie niebezpieczne może okazać się pozwolenie, żeby jakiś inny prawnik zajmował się zbieraniem dowodów przeciwko Śmiałkowi. Gdy coraz to nowe okoliczności zaczną wychodzić na jaw, okaże się, że Matt będzie musiał pojawić się na sali sądowej i to w dwóch osobach... Do tego jakkolwiek obracamy się w kręgach anglosaskiego wymiaru sprawiedliwości, to sposób doręczenia pozwu zamaskowanemu stróżowi prawa uznaję za świetnie przemyślany (i mówię to jako prawnik). Bardzo ciekawa i nieoczywista historia w nieco bardziej oczywistej jak na superbohaterszczyznę i mało charakterystycznej oprawie graficznej (co, jak na konkurencję w tym tomie, stanowi niewątpliwy minus).

Daredevil Nieustraszony tom 0 plansza

Kolejny segment to historie „Części całości” i „Echo”, które spina postać nowej bohaterki – Mai Lopez, głuchoniemej dziewczyny o niezwykłym talencie do perfekcyjnego naśladowania wszelkich ruchów mięśni. Otóż Maya została wychowana przez samego Kingpina w przekonaniu, że to Daredevil jest źródłem wszelkiego zła w jej życiu. Kolejna femme fatale w życiu naszego chrześcijańskiego herosa? A jakże. W tym zestawie znajdziecie relatywnie mało fabularnego mięsa, ale za to artystycznie całość dosłownie rozsadzi sufit Waszych oczekiwań. To głównie zasługa Davida Macka znanego m.in. z okładek do runu Bendisa, który będzie eksperymentował ze stylami i narracją wizualną w onirycznym stylu balansującym pomiędzy bardzo umownym szkicem a przepięknymi malowanymi planszami.

Stawkę zamknie kilka krótszych historii luźno powiązanych z całością i czyniących zadość pełnej kronikarskiej koncepcji wydania zbiorczego.

Wydanie polskie to standard Klasyki Marvela, do którego przyzwyczaił nas już Egmont w seriach z Daredevilem, z tym że to wydanie przekracza objętością wszystko, co mieliśmy okazję widzieć dotychczas w twardej oprawie i na kredowym papierze. Dodatki określiłbym mianem symbolicznych, mamy tu w zasadzie posłowie Kamila Śmiałkowskiego, kilka szkiców i zapowiedzi właściwych tomów klasycznej serii z numerami od 1 do 6, ale nie oszukujmy się, nie dla dodatków sięgniecie po tę pozycję.

Podsumowanie

Oto wydanie zbiorcze historii, które rozpoczęły mainstreamowe opowieści z Daredevilem u schyłku lat dziewięćdziesiątych. Kilku scenarzystów, kilku artystów i rodząca się koncepcja na formułę, która będzie towarzyszyła Śmiałkowi do dziś dnia. Jeżeli ciekawi Was chronologia serii zestawiona z wydarzeniami w świecie przedstawionym, a połknęliście już wszystko od Bendisa i Brubakera – serdecznie zapraszam, jako że znajdziecie tu zalążki wielu charakterystycznych wątków i schematów w bardzo różnej, ale i niezwykle oryginalnej oprawie graficznej. Jeżeli jesteście dopiero na starcie swojej przygody z tą postacią – raczej odsyłałbym do „Daredevil: The Man Without Fear!” Franka Millera na przystawkę, a następnie zarówno do tego tomu, jak i regularnej serii Bendisa. Nie znaczy to jednak, że istnieje jakiś jedyny słuszny porządek czytania tych historii. Jeżeli kusi Was Śmiałek w wydaniu Kevina Smitha – charakterystyczny dla stylu pisarskiego tego twórcy – to również zapewni Wam on stosowną dawkę istotnych elementów historii bohatera, pozwalających przejść następnie do wielu nowożytnych serii. Tak czy owak – warto, a do tego całość serii na półce będzie się prezentować wyśmienicie.

Oceny końcowe

5
Scenariusz
5
Rysunki
5
Tłumaczenie
6
Wydanie
6
Przystępność*
5
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

45630491o.jpg

Specyfikacja

Scenariusz

Jimmy Palmiotti, Kevin Smith, Bob Gale, David Mack, Joe Quesada

Rysunki

Phil Winslade, David Mack, Joe Quesada, David Ross

Oprawa

twarda

Druk

Kolor

Liczba stron

636

Tłumaczenie

Marceli Szpak

Data premiery

24 lutego 2021

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.

zdj. Egmont / Marvel