W tym roku minęło 85. lat od wybuchu drugiej wojny światowej. Nie wiem, czy wydając „Ernie’ego Pike’a” Lost In Time miało na uwadze tę rocznicę, ale za to z pewnością mogę powiedzieć, że jest to komiks, po który warto sięgnąć i to bez większej ku temu okazji.
„Ernie Pike” to zbiór historii poświęconych wojnie i ludziom, którzy na różne sposoby brali w niej udział bądź zostali przez nią dotknięci. To… Cóż, może lepiej oddam głos tytułowemu reporterowi wojennemu.
Możliwe, że to dość gorzka opowieść. Choć - sądzę - jest w niej także heroizm. Opowieść trochę szara, trochę szorstka, tak jak rzeczywistość. Bez dobrych i bez złych… Ale za to z jedną naprawdę wredną postacią, najpodlejszą: z wojną!
Powyższe słowa pojawiają się na początku pierwszego (z trzydziestu czterech zamieszczonych w zbiorze) opowiadania. Przywołuje je też Dominique Petitfaux, czyli autor tekstu wprowadzającego czytelników m.in. za kulisy „Ernie’ego Pike’a” oraz przybliżającego tragiczne losy scenarzysty Héctora Germána Oesterhelda i jego rodziny. Nie dziwię się wyborowi Petitfauxa. Choć w wypowiedziach bohaterów (nie tylko tego tytułowego) można odnaleźć wiele trafnych uwag (z tych najbardziej godnych wzmianki mogę jeszcze wspomnieć o stwierdzeniu zamykającym historię pt. „Niemiecki porucznik” - okrucieństwo bądź zwykła bezmyślność nie mają bandery), to powyższy cytat idealnie podsumowuje całość omawianej pozycji. Nie odnajdziemy tu spiżowych bohaterów i symboli okrucieństwa, a zamiast nich obserwujemy starających się jakoś żyć ludzi, którzy często nie mogli wygrać z wrogiem najgorszym i korumpującym wszystko i wszystkich — z wojną.
Ze względu na podejście do tematu wojny i jej okropieństw „Ernie Pike” pozostaje dziełem aktualnym i to mimo prawie siedmiu dekad na karku (najstarsze opowiadania zamieszczone w zbiorze mają 67 lat). Wiek komiksu widać po rysunkach, niekiedy też po stylu narracji czy ilości tekstu, ale czas w najmniejszym stopniu nie wpłynął na odbiór jego antywojennej wymowy. To gorzka lektura, często zwracająca uwagę czytelnika na rzeczy pozornie oczywiste, ale nie ma w tym nic złego — o takich przecież najłatwiej zapomnieć. Poruszane przez Oesterhelda (i czasami także przez Pratta) tematy sprawiają, że jest to tytuł, który lepiej rozłożyć sobie na raty.
Poszczególne opowieści czyta się na równi z trwogą jak i zainteresowaniem. Łatwo jednak o zmęczenie, wręcz przytłoczenie dramatycznymi wydarzeniami oraz wypełniającymi komiks przykładami bezsensu wojny lub jej okrucieństwa. W „Sztandarze chwały” Clint Eastwood pozwolił sobie na kilka gorzkich uwag na temat wojny i Stanów Zjednoczonych. Zwłaszcza w pamięci utkwiła mi scena z tonącym żołnierzem, którego jego własnej armii nie opłacało się ratować. Nie bez powodu przywołuję ten fragment, bowiem w dziele Oesterhelda i Pratta już od samego początku odnajdujemy podobne komentarze na temat znaczenia jednostki na froncie: Krótko później ataki aliantów w innym sektorze zmusiły Niemców do odwrotu. Brygada otrzymała rozkaz wymarszu. Pośpiech był taki, że nikt nie pamiętał… by pochować ciała dwóch snajperów. Takich momentów tu nie brakuje i choć świetnie podkreślają one wymowę zamieszczonych w zbiorze opowieści, tak trzeba przyznać, że wyjątkowo ciężko przychodzi poznawanie ich w większej ilości na raz.
Strona wizualna nie dostarcza powodów do narzekania. Kreska Pratta oraz nałożone na plansze kolory dobrze współgrają z opowieścią i podkreślają jej klimat. Na uwagę zasługuje obecne na niektórych planszach wplatanie zdjęć między rysunki. Muszę też wspomnieć o twarzach, jakimi inspirował się Pratt podczas tworzenia tych komiksów. Jedna z nich należała do aktora Jamesa Cagneya, dzięki czemu to kolejny w tym roku tytuł wydany przez Lost In Time, gdzie odnajduję przedstawicieli dawnego Hollywood. Za każdym razem cieszę się, gdy podczas lektury natrafię na jakąś lubianą przeze mnie buźkę.
Komiks został porządnie wydany. Otrzymujemy twardą oprawę, dobrej jakości papier oraz zadowalającą jakość zdecydowanej większości plansz. Po niektórych opowieściach niestety widać wiek, ale gorszej jakości materiały należą do rzadkości. Wśród dodatków znajdziemy, wspomniane już wcześniej, rewelacyjne wprowadzenie autorstwa Petitfauxa. Tak wysokiej jakości teksty są wspaniałym uzupełnieniem komiksów.
„Ernie Pike” jest ponadczasowym dziełem antywojennym, z którym warto się zapoznać.
Oceny końcowe komiksu „Ernie Pike”
Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.
Specyfikacja
Scenariusz |
Héctor Germán Oesterheld |
Rysunki |
Hugo Pratt |
Oprawa |
twarda |
Druk |
Kolor |
Liczba stron |
364 |
Tłumaczenie |
Tomasz Pindel |
Data premiery |
28 października 2024 roku |
Dziękujemy wydawnictwu Lost In Time za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Zdj. Lost In Time