„Eastern” – recenzja filmu [44. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni]

Filmowy Festiwal w Gdyni to nie tylko filmy z Konkursu Głównego. Jak się okazuje, jedną z najciekawszych produkcji tegorocznej edycji znajdziemy poza główną rywalizacją o festiwalowe wyróżnienia. Zapraszamy do lektury naszej recenzji filmu „Eastern”.

Dobrze wiedzieć, że w polskim kinie karabiny nie są zarezerwowane tylko dla filmowych twardzieli spod znaku Bogusława Lindy czy też pojawiających się jak grzyby po deszczu wytworów wyobraźni enfant terrible rodzimej kinematografii, Patryka Vegi. Widok nastolatki pewnie dzierżącej broń palną w ręku, to coś, czego na srebrnym ekranie w kraju nad Wisłą raczej bym się nie spodziewał. I już za to debiutującemu w pełnym metrażu Piotrowi Adamskiemu należą się słowa uznania. Jego „Eastern” to wymykające się jednoznacznej klasyfikacji gatunkowej, wyjątkowe i niekonwencjonalne dzieło, które nie sposób jest porównać do czegokolwiek innego, co u nas do tej pory zrobiono.

Gatunkowo obrazowi najbliżej bodaj do westernu (sam tytuł zresztą barwnie się do tego odnosi), tylko nie w jego klasycznej, amerykańskiej formie, lecz europejskiemu, bardziej nihilistycznemu wydaniu. Stylistycznie zaś film Adamskiego przypomina produkcje greckiej Nowej Fali, a przede wszystkim – wspominanego przez niemal wszystkich dyskutujących o „Eastern”, Yorgosa Lanthimosa. Nie ma w tym przypadku, bowiem młody reżyser, tak samo jak twórca „Kła”, konstruuje swój filmowy świat z podobnie wzmożoną surowością. Odnajdziemy ją w starannie komponowanych, statycznych kadrach, przytłaczających lokacjach oraz budzących niechęć, oschłych bohaterach. Znamiona westernu film dziedziczy w strukturze świata przedstawionego opartego na bezwzględnym i rygorystycznym prawie.

Bohaterowie funkcjonują niejako na tej samej zasadzie, co znani z Dzikiego Zachodu tzw. „bounty hunters”. Oparty na silnych tradycjach patriarchalnych świat w „Eastern” odznacza się traktowaniem honoru jako najwyższej wartości, tak więc w sytuacji, gdy dana osoba, członek rodziny uzna, iż godność jej lub też krewnego została zhańbiona, ma prawo na własną rękę wymierzyć sprawiedliwość. Działanie ów systemu obserwujemy na przykładzie dwóch zwaśnionych rodów – a jakże, będą to Nowakowie i Kowalscy – których konflikt sięga kilku pokoleń. Głównymi bohaterkami są dwie dziewczyny stojące po dwóch stronach barykady. Pierwsza z nich (Paulina Krzyżańska) właśnie zamordowała członka przeciwnej rodziny, zatem obie strony czekają teraz na reakcję tej drugiej, granej przez Maję Pankiewicz, która już szykuje się do krwawego odwetu. W tym miejscu wskazane jest dodać, iż obie panie (również debiutantki w pełnym metrażu) wywiązały się ze swych zadań wzorowo.

EASTERN-1.jpg

Mający doświadczenie na polu sztuk wizualnych Adamski (jest absolwentem Akademii Sztuk Pięknych, a także autorem kilku wystaw) zadbał nie tylko o to, by jego film dobrze wyglądał. „Eastern” jest obrazem bardzo bogatym w treść, w którym takie niuanse, jak choćby palenie papierosów, pieśń żałobna czy uliczna pustka, sporo mówią nam o wykreowanym świecie oraz o zasadach nim rządzących. Do tego młody reżyser bardzo sprawnie operuje metaforą. Tu i ówdzie ulokował ciekawe analogie i tropy interpretacyjne. Alternatywa rzeczywistości zaproponowana przez Adamskiego służy właściwie jako swoiste pytanie: „co by było gdyby?”. Umieszcza on bowiem zasady skrajnie konserwatywne charakteryzujące świat miniony (jednak w wielu kulturach powracające) w ramach tego współczesnego. W jego filmie budzi to niepokój i zapewne ma to też przełożenie na nasze realia. Z racji swej uniwersalności, produkcji należałaby się projekcja zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i na Bliskim Wschodzie. Bardzo ciekawym eksperymentem byłoby sprawdzenie, jak obraz rezonowałby na tamtejszych odbiorców.

„Eastern” jest jednym z bardziej nieszablonowych filmów wyświetlanych na tegorocznym festiwalu w Gdyni. Tym większa szkoda, że nie jest brany pod uwagę w konkursie głównym i pominą go wszelkie ewentualne nagrody. W Studiu Munka natomiast wykonano kawał dobrej roboty. Obok świetnych, wyprodukowanych w wytwórni filmów w programie debiutów pełnometrażowych, z kopyta ruszył także program „60 Minut”, którego produktem, obok „Supernovy”, jest obraz Adamskiego.

Ocena: 5/6

źródło: zdj. Studio Munka