W lutym wydawnictwo Egmont wypuściło na polski rynek komiks „Era Conana: Bêlit”, do którego rysunki stworzyła między innymi polska rysowniczka Katarzyna Niemczyk. Czy warto sięgnąć po ten tytuł? Sprawdźcie naszą recenzję.
Conan od Marvela wszedł szturmem na polski rynek komiksowy. Po całkiem niezłym „Conanie Barbarzyńcy: Życiu i śmierci Conana” księdze pierwszej od Jasona Aarona przyszła pora na „Erę Conana: Bêlit” ze scenariuszem Tini Howard i rysunkami Kasi Niemczyk. Tym razem jednak, o ile na okładce pojawia się rozpoznawalne imię cymeryjskiego barbarzyńcy, a okładkę zdobi wdzięcznie prężąca się niewiasta, tytuł tomiku może wprowadzić w zakłopotanie tych nieobytych z materiałem źródłowym spod pióra Roberta E. Howarda. Kim jest tytułowa Bêlit i czy jest w stanie „uciągnąć” własną miniserię? No i przede wszystkim: gdzie w tym wszystkim jest rozsławiony Conan?
Bêlit jest Królową Czarnego Wybrzeża i – jeżeli wierzyć materiałowi źródłowemu – postacią, którą z naszym rozsławionym przez popkulturę barbarzyńcą połączy romantyczny związek. Nie o tym jednak jest ta historia. To, co dostaniemy w pięciozeszytowej miniserii, to swoista geneza postaci, wraz z jej drogą od najmłodszych lat do zdobycia realnej władzy i tytułu królowej. Co więc wiemy o Bêlit? Wiemy, że już w dzieciństwie wyróżniała się wśród rówieśników, bowiem jej obsesją były morskie potwory i wszelkie mityczne bestie. Przyzywały ją. Kiedy jej ojciec, admirał Arrahasis, pirat, który dla córki osiadł na lądzie, ginie w dramatycznych okolicznościach, Bêlit przejmuje jeden z jego statków i obwołuje się królową piratów. Następie nasza samozwańcza władczyni mórz zaczyna słynąć ze starć z potworami, będąc przy tym bezlitosną dla ludzi, którzy stają na jej drodze. Do tego jest bezwzględnym, nieznoszącym sprzeciwu i wymagającym absolutnego posłuszeństwa kapitanem. Kiedy Bêlit i jej załoga trafiają ostatecznie do miasta Luxur, zamieszkałego przez wyznawców boga Seta, okazuje się, że największym wyzwaniem naszej bohaterki będzie starcie nie tylko z bezmyślnymi bestiami, ale również z samym lokalnym bóstwem.

„No i jak to wszystko działa?” – zapytacie. Boleśnie przewidywalnie. Tini Howard w roli scenarzystki robi w zasadzie wszystko, aby jak najskuteczniej skapitalizować markę Conana. Snuje historię w mitycznej, pełnej fantastycznych stworów scenerii, eksploruje silną, kobiecą bohaterkę. Niestety opowieści brakuje jakiegokolwiek polotu czy chociażby zaskakującego zwrotu akcji. Ciężko nie odnieść wrażenia, że protagonistka nie przebywa żadnej drogi rozwoju, a wręcz przeciwnie – pozostaje niezmiennie uparta przez całą opowieść, przez co w praktyce nie sposób się odnieść do jej zachowania, a miejscami zrozumieć jej motywacji. Kolejne przeciwności pojawiają się, aby równie szybko zostać pokonane, zwykle w wyniku działania, ciężkich do uzasadnienia, deus ex machin. Inny jest też pomysł scenarzystki na sam sposób prowadzenia narracji. O ile Jason Aaron w „Conanie Barbarzyńcy” stara się sprytnie konstrukcyjnie nawiązać do materiału źródłowego i emulować prozę poprzez rozbudowane bloczki narracyjne, tu fabułę popychają głównie same dialogi i narracja wizualna. Generalnie inny styl to nie grzech, natomiast w „Bêlit” nie dostajemy niestety nic w zamian, a historia – jak na to uniwersum – traci odrobinę na wypracowanym przez lata adaptacji charakterze.
W zakresie oprawy wizualnej możemy liczyć na prace Katarzyny Niemczyk, której – jako naszej rodaczki – myślę, że nie trzeba nikomu przedstawiać. Jej prosty, ekspresyjny styl o silnym konturze mogliśmy ostatnio podziwiać m.in. w „Mockingbird”, tu jednakże jej prace, począwszy od zeszytu 3. do 5., są wykańczane przez innych artystów, tj. Scotta Hannę i Andreę Di Vito. Abstrahując od faktu, czy przyczyną tego zabiegu był brak czasu głównej artystki, czy realizacja jakiegoś edytorskiego eksperymentu, niestety da się wyraźnie zauważyć przenikanie stylów pomiędzy poszczególnymi rysownikami. Ostatecznie więc kreska staje się wraz z zaawansowaniem lektury mniej konsekwentna i mniej charakterystyczna dla Niemczyk, przez co nieco... hmm... inna niż prace, do których artystka nas przyzwyczaiła. Dodatkowo, może to zupełnie subiektywne odczucie, ale styl Niemczyk (zwłaszcza w wersji „wzbogaconej” przez innych artystów) nie do końca odpowiada moim oczekiwaniom w zakresie ilustrowania heroic fantasy, którym to gatunkiem ta historia usilnie stara się być.

Wydanie polskie to miękka oprawy ze skrzydełkami w formacie analogicznym do zakorzenionego u nas Marvel Now 2.0. Tłumaczenie jest zadowalające, nie wybija z historii i nie wpływa na jej tempo. W zakresie dodatków dostajemy kilka okładek alternatywnych, w tym część w formie miniatur. Oryginalne okładki zeszytowe umieszczono – na szczęście – w treści historii. Do tego – w ramach promocji – dostajemy zapowiedzi „Conana – Miecza Barbarzyńcy: Kultu Kogi Thuna” oraz „Conana Barbarzyńcy: Życia i śmierci Conana” księgi pierwszej i drugiej oraz w ramach polecanek dwa tomy serii „Conan” od Dark Horse Comics, wydane w ostatnim czasie przez Egmont, tj. „Narodziny legendy” i „Miasto złodziei”.
Podsumowanie
„Era Conana: Bêlit” jest OK – teoretycznie i przy założeniu, że nie spodziewacie się kompetentnej historii, a historii skrajnie przewidywalnej i obrosłej w klisze. Do tego, o ile lubię styl i warsztat Kasi Niemczyk, to w tej serii wizualnie coś nie gra. Może to nieoczywiste zestawienie nowoczesnego stylu z kojarzoną z mrokiem i nieco bardziej poważną oprawą tematyką, a może wykończenie rysunków tworzone przez innych twórców. Największy minus (a może i plus, zależy jak na to patrzeć) to fakt, że w całej miniserii nie uświadczycie Conana. Pytanie więc: czy okaże się ona w jakikolwiek sposób kontekstowo niezbędna dla zrozumienia historii, w których Bêlit trafi już na naszego herosa? Szczerze w to wątpię. Jeżeli rozważasz ten tytuł skuszony „Erą Conana” na okładce, to może poczekaj na pojawienie się Bêlit w głównej serii i jeżeli wtedy poczujesz niedosyt postaci, rozważ powrót do tego tytułu. Niestety obawiam się, że wszystko, czego potrzebujecie dla zrozumienia Bêlit jako bohaterki, da się streścić w jednym zdaniu o żołniersko prostej konstrukcji. Tylko dla fanów uniwersum Conana i tylko na własną odpowiedzialność.
Oceny końcowe
Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.
* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

Specyfikacja
|
Scenariusz |
Tini Howard |
|
Rysunki |
Katarzyna Niemczyk, Scott Hanna |
|
Oprawa |
miękka ze skrzydełkami |
|
Liczba stron |
112 |
|
Druk |
kolor |
|
Format |
167 x 255 mm |
|
Tłumaczenie |
Bartosz Czartoryski |
|
Data premiery |
Luty 2020 roku |
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.
zdj. Egmont / Marvel Comics