Frank Herbert „Diuna” – recenzja książki

W maju do księgarń trafiło wznowienie powieści „Diuna” stworzonej przez Franka Herberta, która już w grudniu – miejmy nadzieję – doczeka się drugiej filmowej adaptacji. Jak po latach wypada jedna z najpopularniejszych pozycji z klasyki literatury science fiction?

Ciężko napisać coś odkrywczego o książce uznawanej od lat za klasykę science fiction.

Diuna”, wydana pierwotnie w 1965 roku, to kultowa powieść science fiction autorstwa Franka Herberta. Nagrodzona prestiżowymi statuetkami Hugo oraz Nebuli, stanowi dziś prawdziwy klasyk literatury. Omawiana tu powieść to pierwsza część sześciotomowej sagi, wydanej na przestrzeni dwóch dekach, między 1965 a 1985 rokiem. W skład tej historii wchodzą jeszcze następujące tytuły: „Mesjasz Diuny”, „Dzieci Diuny”, „Bóg Imperator Diuny”, „Heretycy Diuny” oraz „Diuna: Kapitularz”. Niestety, Frank Herbert zmarł niedługo po wydaniu szóstego tomu, a jako że ten kończy się cliffhangerem, fani sagi mieli nie poznać jej zakończenia. Na szczęście – a według niektórych nieszczęście – syn Herberta, Brian, miał do dyspozycji masę materiałów pozostawionych przez ojca, a nawet szkic tomu siódmego. Tak też powstały dwie kolejne odsłony „Diuny”, zatytułowane „Łowcy Diuny” oraz „Czerwie Diuny”. Poza główną sagą, „Diuna” za sprawą Briana Herberta oraz znanego przede wszystkim z książek na podstawie „Gwiezdnych wojen”Kevina J. Andersona, doczekała się naprawdę pokaźnej ilości historii osadzonych w tym uniwersum. Starczy jednak powiedzieć, że cieszą się one znacznie, znacznie mniejszą renomą niż pierwowzór.

Tył okładki pokrótce przedstawia nam zarys historii powieści Herberta. Arrakis, zwana Diuną, to jedyne we wszechświecie źródło melanżu. Z rozkazu Padyszacha Imperatora, planetę przejmują Atrydzi, zaciekli wrogowie władających nią dotychczas Harkonnenów. Zwycięstwo księcia Leto Artydy jest jednak pozorne – przejęcie planety ukartowano. W odpowiedzi na atak Imperium i Harkonnenów, dziedzic rodu Artydów, Paul, staje na czele rdzennych mieszkańców Diuny i sięga po imperialny tron. Na pierwszy rzut oka opis ten może wydawać się co najmniej specyficzny. Czytelnik zostaje zasypany obco brzmiącymi wyrazami, a tytułowa planeta najwyraźniej jest... bardzo imprezowa? Spokojnie, nazwy trzeba po prostu przyswoić, a wspomniany melanż to nic innego jak pewna substancja, odgrywająca ważną rolę w świecie wykreowanym przez Herberta. Tak naprawdę intryga przedstawiona w „Diunie” powinna stanowić przykład dla twórców pragnących w swych powieściach wielowątkowych, inteligentnych i zaskakujących historii.

Diuna” to bezsprzecznie jeden z najbardziej przemyślanie wykreowanych światów w historii science fiction. Jego ogrom i bogactwo przywodzi na myśl innego klasyka, tym razem gatunku fantasy – „Władcę Pierścieni”. Herbert fascynuje czytelnika swoją wizją i drobiazgowymi opisami. Częścią tego świata są również jego bohaterowie. Silni, inteligentni i wyraziści, napisani w doprawdy kunsztowny sposób. Miłym dodatkiem, który pomoże nam w zrozumieniu niektórych niuansów świata „Diuny”, są słowniczek oraz mapa krainy Arrakis, umieszczone na końcu książki.

Dużym nietaktem jest jednak mówienie o „Diunie” wyłącznie w kategoriach gatunku science fiction. Opus magnum Herberta w niezwykle ciekawy i głęboki sposób porusza także wątki filozoficzne, kulturalne i religijne. Obfituje w dużą ilość rozważań nad życiem człowieka i swego rodzaju egzystencjalnych refleksji. Powieść ta, mimo upływu ponad pięciu dekad od wydania, wciąż pozostaje niezwykle aktualna. Mam tu przede wszystkim na myśli temat nie tak popularny w latach 60. ubiegłego wieku, a mianowicie ekologię. Herbert w jednym z wątków swojej powieści bardzo wyraźnie i dosadnie porusza bowiem temat zielonej planety.

Książkę czyta się naprawdę szybko, nawet mimo jej dużej objętości. Czytelnik z łatwością wsiąka w świat przedstawiony, przede wszystkim dzięki fascynującemu światu i intrygującej historii. Warto też zaznaczyć, że w „Diunie” od wydawnictwa Rebis mamy do czynienia z tłumaczeniem Marka Marszała. Ci, znający przekład nieco starszych wydań tej sagi czy „Władcy Pierścieniw wersji Jerzego Łozińskiego, mogą jednak odetchnąć z ulgą. Marszał przetłumaczył „Diunęzgodnie z duchem oryginału.

Nowe wydanie „Diuny” ma jeden zasadniczy problem – ukazało się po wydaniu z 2007 roku. Pamiętacie to piękne, piękne wydanie? Twarda oprawa, elegancki wygląd, a całość wzbogacona o niesamowite ilustracje Wojciecha Siudmaka. No więc nowe wydanie nie jest aż tak tragiczne, jak twierdzą niektórzy krzykacze na rozmaitych forach. Widać, że jest tańsze, ale wciąż w granicach rozsądku. To po prostu tak, jakbyśmy dostali odpicowane, dwupłytowe wydanie dobrego filmu, dodatkowo w steelbooku, a po kilku latach w sklepach pojawiłby się ten sam film, tańszy, wykastrowany z dodatków, jako część serii „The best of”. Film wciąż dobry, tylko opakowanie trochę mniej wow. Przynajmniej wydawca nie zdecydował się na okładkę filmową...

Wielkimi krokami zbliża się premiera filmowej adaptacji „Diuny” w reżyserii Dennisa Villeneuve'a. Jest to więc idealny pretekst, by odświeżyć sobie tego klasyka literatury lub – jeśli wciąż pozostaje on na Waszej kupce wstydu – w końcu się z nim zapoznać. Najnowsze wydanie „Diuny” oferowane przez Dom Wydawniczy REBIS może nie bije na głowę wydania z 2007 roku, ale stanowi przyjemną, nieco tańszą alternatywę doprawdy kultowej powieści.

Ocena: 5+/6

diuna-tom-1-b-iext59931025.jpg

Gdzie kupić?

Specyfikacja książki

  • Autor: Frank Herbert
  • Przekład: Marek Marszał
  • Wydawnictwo: Dom Wydawniczy REBIS
  • Liczba stron: 784
  • Cena okładkowa: 39,90 zł
  • Oprawa: broszurowa klejona
  • Format: 132x202 mm
  • Data premiery: 18 maja 2020 roku

Książkę do recenzji otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Domu Wydawniczego REBIS.

zdj. główne: Dom Wydawniczy REBIS