„Inhumans kontra X-Men” – recenzja komiksu

W grudniu 2019 roku wydawnictwo Egmont wypuściło na rynek komiks „Inhumans kontra X-Men” będący zwieńczeniem konfliktu pomiędzy tytułowymi grupami popularnych herosów ze świata Marvela. Czy warto po niego sięgnąć? Sprawdźcie naszą recenzję.

Materiał może zawierać treści stanowiące, w ocenie części odbiorców, spoilery do komiksu „Śmierć X”, jak również serii „Extraordinary X-Men”, wydanych w Polsce w ramach inicjatywy Marvel Now! 2.0 przez wydawnictwo Egmont.

No i stało się. Konflikt budowany od startu serii „Extraordinary X-Men” poprzez historię „Śmierć X” wreszcie doczekał się konkluzji. Jako że „Śmierć X” miałem przyjemność recenzować (pod linkiem znajdziecie materiał jej dotyczący z odrobiną kontekstu wydawniczego), to szczerze zachęcam do przeczytania tej historii przed sięgnięciem po naszego dzisiejszego bohatera. Nie tylko dlatego, że „Śmierć X” przedstawia wydarzenia istotne dla „Inhumans kontra X-Men”, ale przede wszystkim dlatego, że jest to niezła historia sama w sobie, którą – najzwyczajniej w świecie – przyjemnie mi się czytało. To właśnie w „Śmierci X” konflikt między dwoma antagonizowanymi frakcjami został sprawnie zarysowany, a motywacje kluczowych bohaterów rozstawione na fabularnej szachownicy. Co mogłoby stać się iskrą, która zajmie ogniem stos spornych interesów? Jak wypada kolejne wielkie wydarzenie w komiksowym uniwersum Marvela?

Tytułem przypomnienia, mutanci to kolejne stadium ewolucji człowieka – istoty obdarzone, w rozumieniu normalnych śmiertelników, pewnymi nadzwyczajnymi umiejętnościami manifestującymi się w okresie dojrzewania (ponieważ tak właśnie działa ewolucja – budzisz się pewnego dnia i nagle masz skrzela :)). Z kolei Inhumans to wynik kosmicznego eksperymentu – dziś, po setkach lat, osoby posiadające gen Inhumans mogą doprowadzić do odblokowania potencjału i mocy poprzez kontakt z substancją nazywaną terrigenem. W przeszłości terrigen w formie kryształów i mgieł przechowywany był w sercu stolicy Attilan, a przemiany kolejnych pokoleń stanowiły uświęcony rytuał. Od wydarzeń przedstawionych w miniserii „Nieskończoność” Jonathana Hickmana po świecie przemieszczały się chmury terrigenu, powodując spontaniczne przemiany nowych członków społeczności Inhumans, wpływając przy tym negatywnie, zwykle śmiertelnie, na posiadaczy genu X. Kilka miesięcy temu samozwańczemu rewolucjoniście mutanckiej sprawy – Scottowi Summersowi, znanemu również jako Cyclops – udało się zniszczyć jedną z dwóch terrigenowych chmur stanowiących dla Inhumans przedmiot kultu, w wyniku czego sprowokowany król Inhumans – Black Bolt – zabił Scotta. Po tych wydarzeniach mutanci i Inhumans zawarli niełatwy rozejm oraz rozpoczęli wspólne badania naukowe celem znalezienia rozwiązania problemu śmiertelnego wpływu terrigenu na mutantów bez konieczności niszczenia drugiej ze świętych chmur. Od incydentu z Cyclopsem zastęp młodych Inhumans porusza się w okolicach pozostałej chmury terrigenu pod pretekstem ochrony mutantów, którzy mogliby znaleźć się na jej drodze, a w praktyce po to, by strzec obłoku przed ewentualnym kolejnym atakiem. Słynna szkoła dla uzdolnionej młodzieży została wprawdzie przeniesiona do wymiaru Limbo, bezpiecznego od śmiercionośnej substancji przenoszącej się w ziemskiej atmosferze, ale wśród społeczności mutantów nadal narasta niechęć względem rojalistycznych Inhumans, żywe jest również wspomnienie o męczeńskiej śmierci Cyclopsa. Tyle że pamięć o tych wydarzeniach nie do końca zgodna jest z rzeczywistością. Zaledwie kilka osób wie, że tak naprawdę Scott Summers zmarł podczas pierwszego kontaktu z terrigenem na samym początku historii „Śmierć X” w mało bohaterski sposób. Cała reszta wydarzeń z jego udziałem była zaledwie zbiorową psioniczną wizją wywołaną przez pogrążoną w żałobie Emmę Frost – ukochaną Scotta – chcącą w ten sposób oddać mu hołd oraz przekształcić jego poświęcenie w siłę napędową zemsty na Inhumans. Sytuacja eskaluje w momencie, gdy Hank McCoy, znany również jako Beast, odkrywa wzrastające stężenie terrigenu w całej ziemskiej atmosferze. Wkrótce środowisko całej planety wysyci się gazem i stanie się zabójcze dla każdego z posiadaczy genu X. Po przekazaniu tej informacji przywódcom najbardziej znanych drużyn mutantów (czytaj: najbardziej rozpoznawalnych z wydawniczego punktu widzenia) wszyscy wspólnie stają przed wyborem opuszczenia Ziemi na zawsze lub podjęcia próby zniszczenia drugiej z chmur terrigenu, co nie obędzie się bez konfrontacji z całą populacją Inhumans. Jak się okazuje, Emma Frost i Magneto mają już na tę okoliczność przygotowany bardzo konkretny plan działania zakładający czasowe unieszkodliwienie całej rodziny królewskiej opozycyjnej frakcji.

xmen-vs-inhumans-plansza-1.jpg

Na tom składa się łącznie siedem zeszytów, w tym sześć właściwej skali oraz numer zerowy, stanowiący swoiste podsumowanie dotychczasowych wydarzeń w Uniwersum prowadzących do tytułowej historii. Nie oszukujmy się – jeżeli w tytule miniserii pojawiają się nazwy co do zasady pozytywnych bohaterów lub ich drużyn, w formie sugerującej konflikt, to zwykle oznacza to etap przyjacielskich kuksańców w układach, które zawsze chcielibyśmy zobaczyć, a następnie rozwiązanie konfliktu przez dążenie do jakiegoś wspólnego celu. Żaden wydawca o zdrowych zmysłach nie chciałby bowiem uczynić z całej rasy postaci posiadających własne serie i rzesze fanów negatywnych bohaterów (choć nie można tego powiedzieć o polskim rynku wydawniczym w stosunku do Inhumans, którzy są reprezentowani zadziwiająco skromnie). W tym przypadku nie będzie inaczej – przed Jeffem Lemire'em i Charlesem Soule'em karkołomne zadanie wystrugania kompetentnej historii ze status quo, które, co prawda, można naginać… ale bez przesady.

Co trzeba autorom oddać – czyta się to całkiem przyjemnie. Na przemian dostajemy argumenty przemawiające za i przeciw stanowiskom poszczególnych grup bohaterów, przy czym zaznaczyć trzeba, że postaci przewinie nam się przez kadry istne mrowie – zarówno pierwszoligowych, jak i świeżych nabytków Uniwersum. Teoretycznie każdy dostaje swoje pięć minut w postaci jakiegoś dialogu czy sceny, natomiast nie sposób nie zauważyć, że niektóre z postaci – zwłaszcza te, których Soule i Lemire nie piszą w indywidualnych seriach – potrafią zachowywać się w sposób drastycznie odstający od znanych nam, lubianych i równolegle wydawanych inkarnacji. Niestety, problem ten dotyczy między innymi Laury Kinney, czyli aktualnej Wolverine, której sposób bycia wyraźnie odstaje od tego, do czego przyzwyczaił nas w swoim runie Tom Taylor. Szkoda.

Fabularnie wychodzimy tu wprawdzie z całkiem ciekawie zarysowanego konfliktu pomiędzy dwoma frakcjami o rozbieżnych interesach, ale ostatecznie, skoro obie reprezentują pozytywnych protagonistów, należy się spodziewać, że wcześniej czy później pojawi się prawdziwy złoczyńca tej historii, przeciwko któremu wszyscy będą mogli się zjednoczyć, ale najpierw czeka nas wyboista droga pełna zwrotów akcji i zmian w układach sił. O zakończeniu historii można powiedzieć tyle, że jest po prostu w porządku. Podejrzewam, że ani ono, ani zwrot akcji pod koniec nie zaskoczą nikogo, kto śledził historie związane z mutantami od jakiegoś czasu. Przez natłok wydarzeń i kalejdoskop postaci nie jest to też historia, w której dowiecie się czegoś więcej, czy to o mutantach, czy o Inhumans. W ostatnim przypadku trzeba zauważyć, że nie mamy na rynku polskim wydawanych równolegle żadnych serii „Inhumans”, więc w zasadzie co do młodszego pokolenia tych bohaterów będziecie musieli wierzyć kompletnie na słowo wyłącznie temu komiksowi, mimo że nie ma on zbyt wiele w tej materii do powiedzenia... W ostatecznym rozrachunku, jak to często bywa, skutki samego wydarzenia będą raczej drugoplanowe, kosmetyczne i bez wpływu na szerszą narrację całego Uniwersum.

xmen-vs-inhumans-plansza-2.jpg

Oprawa graficzna to prace trzech artystów: w zeszycie zerowym Kennetha Rocaforta (subiektywnie nie ukrywam, że przyjąłbym cały tom w jego estetyce), a w serii głównej zamiennie brudną szarpaną kreskę Leinila Francisa Yu (znanego m.in. z „Avengers” Hickmana i „Wojny domowej” – tie-inu do „Tajnych wojen”) i bardziej gładką, plastyczną Javiera Garrona. Nic ponad solidny superbohaterski standard. Niestety, miejscami w trakcie dynamicznych scen akcji, zwłaszcza na finale w stylu Yu, sposób kadrowania okazuje się nieco konfundujący w departamencie tak wzajemnego rozmieszczenia postaci względem siebie, jak i sekwencji wydarzeń. Na plus wypada przedstawienie wszelkich urządzeń, mechanizmów i robotów – nie ukrywam, że Sentinela według projektu z ostatniego zeszytu chętnie zakupiłbym w formie figurki celem ozdobienia mojej komiksowej półki.

Wydanie polskie to miękka oprawa ze skrzydełkami w standardzie Marvel Now! 2.0 i charakterystycznym, czarnym grzbietem. W ramach dodatków dostajemy na końcu tomiku kilkanaście okładek alternatywnych oryginalnych wydań zeszytowych oraz zapowiedzi tomu zawierającego tie-iny do wydarzenia z serii „Extraordinary X-Men”, jak również tom pierwszy serii „Astonishing X-Men”.

Podsumowanie

„Inhumans kontra X-Men” to jedna z tych wielkich widowiskowych historii, które niestety nie pozostaną na długo w Waszej pamięci. Po niezłym zawiązaniu konfliktu dostajemy w ostateczności przewidywalną opowieść o starciu pomiędzy grupami bohaterów – którego zapewne dałoby się uniknąć minimalnym dialogiem – zmierzającą do oczekiwanego zwrotu akcji i ujawnienia się prawdziwego złoczyńcy. Fani mutantów pewnie i tak po nią sięgną, natomiast dla całej reszty – lektura absolutnie nieobowiązkowa.

Oceny końcowe

3+
Scenariusz
4+
Rysunki
5
Tłumaczenie
5
Wydanie
3
Przystępność*
4
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

kpSYnKxmqaWYlaqfWGao,inhumans_kontra_x-men_okladka.72.jpg

Specyfikacja

Scenariusz

Jeff Lemire, Charles Soule

Rysunki

Javier Garrón, Kenneth Rocafort, Leinil Francis Yu

Oprawa

miękka ze skrzydełkami

Druk

Kolor

Liczba stron

208

Tłumaczenie

Maria Jaszczurowska

Data premiery

4 grudnia 2019 roku

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.

źródło: Egmont / zdj. Marvel