Baner
Iść po(d) prąd. Recenzja komiksu „Robota jak każda inna”

Jedna z grudniowych nowości od wydawnictwa Timof Comics umożliwia czytelnikom kolejną wyprawę do dawnej Ameryki. Przekonajcie się, czy warto z tej szansy skorzystać i sprawdzić co to jest za „Robota jak każda inna”.

W dziele Alexa W. Inkera śledzimy losy niespełnionego życiowo elektryka i przemocowca, który podjętymi przez siebie decyzjami przyczynia się do śmierci człowieka, a następnie trafia do zakładu karnego. Na łamach komiksu przedstawiono amerykańską prowincję dobry wielkiego kryzysu, a także sportretowano sposób, w jaki ówcześnie funkcjonował w USA system penitencjarny. W obu kwestiach można mówić o obrazie typowym, wielokrotnie już pokazywanym w różnych tekstach kultury.

Zamiast amerykańskiego snu na planszach obserwujemy krainę rodem z koszmaru, gdzie ludzie często kierują się zazdrością i rasizmem, ubóstwo zmusza wielu do obierania przestępczej ścieżki, a czyjeś życie zależy od humorów brutali i analfabetów. Sporo miejsca poświęcono również degradacji więzi rodzinnych, pogoni za marzeniami oraz nadziei i jej utracie. Może i Inker nie odkrywa Ameryki na nowo, ale poza wtórnością motywów nie mogę złego słowa napisać o fabule i sposobie, w jaki została poprowadzona.

Robota jak każda inna 

Opowieść odpowiednio angażuje już od pierwszej strony, nie brakuje w niej mocnych fragmentów, ale w wielu miejscach jest ona również zaskakująco intymna. Nie raz i nie dwa „Robota jak każda inna” z portretu amerykańskiego społeczeństwa końcówki lat XX ubiegłego wieku przeistacza się w kameralną historię o człowieku złamanym przez własne niepowodzenia i nałogi, którego czyny wpłynęły nie tylko na jego własną rodzinę, ale także na inne domostwa. Inker w niebywale płynny sposób przechodzi pomiędzy szerszymi ujęciami a osobistymi momentami, zaś emocjonalną i jednocześnie emocjonującą fabułę po mistrzowsku prowadzi od pierwszej do ostatniej strony.

Strona wizualna także zasługuje na wszelkie pochwały. Lekko karykaturalny styl Inkera świetnie współgra z treścią i epoką, w jakiej została osadzona akcja komiksu (momentami kreska kojarzyła mi się z dawnymi rysunkami ukazującymi Billy’ego Buntera — część z nich też cechowało przerysowanie). Wrażenie robi również ograniczona paleta barw, która pomogła w nadaniu omawianej pozycji charakterystycznego klimatu w stylu retro.

Komiks został dobrze wydany. Oprawa jest miękka, ale tomik sprawia wrażenie solidnego. Tłumaczenie oraz jakość druku i papieru plasują się na zadowalającym poziomie. Między okładkami nie znajdziemy żadnych dodatków.

W tym roku Timof zabierał już czytelników za ocean i za każdym razem były to niezapomniane wyprawy. Po opowieściach opartych na prawdziwych wydarzeniach bądź opowiadających o prawdziwych osobach (poruszające i dobrze opowiedziane „Kent State” oraz niemniej udany „Harlem”) przyszedł czas na historię fikcyjną, ale podobną do wielu, jakie rzeczywiście wydarzyły się dawno temu w Ameryce. Przyszedł czas na historię, o jakiej trudno będzie zapomnieć, bowiem „Robota jak każda inna” jest jednym z najlepszych komiksów tego roku.

Oceny końcowe komiksu „Robota jak każda inna”

5+
Scenariusz
5+
Rysunki
5
Tłumaczenie
4+
Wydanie
4
Przystępność*
5+
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6. 

Specyfikacja

Scenariusz

Alex W. Inker

Rysunki

Alex W. Inker

Oprawa

miękka ze skrzydełkami

Druk

Kolor

Liczba stron

180

Tłumaczenie

Dorota Malina

Data premiery

26 listopada 2024 roku

Dziękujemy wydawnictwu Timof Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Zdj. Timof Comics