W dniach 24-27 października odbyła się 15. edycja Festiwalu Kamera Akcja. Przekonajcie się, jak w tym roku wypadła impreza lub powspominajcie ze mną seanse i wydarzenia, do jakich doszło w miniony weekend.
Tegoroczna edycja FKA była jednym z bardziej wyczekiwanych przeze mnie wydarzeń. Za taki stan rzeczy odpowiadała m.in. sekcja Ikony kina, w ramach której na uczestników czekały pokazy „Ninoczki” w reżyserii Ernsta Lubitscha z Gretą Garbo w roli głównej, „Psychozy” Alfreda Hitchcocka oraz „Tańcz, dziewczyno, tańcz” od Dorothy Arzner. Jako osoba chętnie sięgająca po starsze filmy nie mogłem przejść obojętnie obok możliwości obejrzenia na dużym ekranie przynajmniej jednego z wymienionych dzieł. Do tego dochodziły też i inne atrakcje, jak chociażby spotkanie z Christianem Friedelem, czyli odtwórcą roli Rudolfa Hössa w głośnym dramacie „Strefa interesów”.
Kaja Klimek i Christian Friedel podczas aktorskiego masterclass po seansie „Strefy interesów”
Z radością przyznaję, że wydarzenie nie tylko zapowiadało się dobrze, ale rzeczywiście takie było. FKA to przestrzeń do ciekawych rozmów, interesujących spotkań oraz szansa na wzięcie udziału w warsztatach związanych z kinem (lub pisaniem o nim). Na długo zapamiętam poprowadzony przez Kaję Klimek masterclass z Christianem Friedlem. Aktor okazał się przesympatycznym człowiekiem, a jego opowieści zza kulis były pełne ciepła i humoru. Równie udanie wypadły też m.in. dyskusja po seansie „Megalopolis” czy Prime Time, czyli panel z producentami i scenarzystami rodzimy seriali i produkcji telewizyjnych.
Michał Pabiś-Orzeszyna, Dorota Kośmicka, Sławomir Łonisk, Monika Galliot-Salińska, Łukasz Dzięcioł, Joanna Wiernik podczas spotkania Prime Time
Na co dzień raczej stronię od seriali (nie tylko tych polskich), a paradokumentów i reality show nie oglądam wcale, ale w ramach poszerzenia swoich horyzontów uznałem, że warto przejść się na spotkanie im poświęcone. I cieszę się, że to zrobiłem. Łukasz Dzięcioł („Kruk”), Monika Galliot-Salińska („Pierwsza miłość”), Dorota Kośmicka („Rodzinka.pl”), Sławomir Łonisk („Blondynka”) i Joanna Wiernik („Down the Road”) w niesamowicie interesujący sposób opowiadali o swojej pracy, wyzwaniach przed nimi stojących i sytuacji, w jakiej obecnie jest polski rynek.
Festiwal Kamera Akcja okazał się udany również ze względu na selekcję filmów. Czymś niezapomnianym i szalenie ekscytującym była możliwość obejrzenia „Psychozy” na dużym ekranie. Przy okazji miło było przekonać się, że Hitchcock wciąż silnie oddziałuje na odbiorców. Może i moment przybycia Lily i Sama do motelu Batesa sam w sobie był całkiem spokojny, ale przecież poprzedzało go wiele momentów pełnych napięcia i ono wciąż towarzyszyło widzom. Podczas przywołanej sceny nagle zamigotała jedna z lamp znajdujących się przy ekranie. Gdzieś na sali ktoś zakrzyknął O Jezu!, a wśród uczestników rozległy się chichoty - niektóre dość nerwowe i jakby pełne ulgi, że to tylko lampa. Alfred, ty draniu, ponad sześćdziesiąt lat po premierze jedno z twoich największych dzieł wciąż trzyma nerwy odbiorców na krawędzi.
Wprowadzenie do „Psychozy” w wykonaniu Michała Oleszczyka i Sebastiana Smolińskiego, czyli autorów podcastu „Foreign Correspondents: Deeper into Hitchcock”
Ale nie samymi ikonami kina tegoroczne FKA stało. „Apetyt na więcej. La Cocina”, czyli obraz ukazujący Stany Zjednoczone od kuchni (dosłownie), spełnił pokładane w nim oczekiwania, inne obejrzane filmy też przypadły mi do gustu, a najmilej wspominam seans „Kneecap. Hip-hopowa rewolucja”. Ta podszyta hip-hopem i narkotykami opowieść o buncie i współczesnej walce o przetrwanie lokalnego języka porywa z miejsca. Jeśli nadarzy się ku temu okazja, to z pewnością obejrzę ponownie.
W momencie pisania tych słów jest wtorek, niebo pokrywają szare chmury, a chodniki wciąż są mokre od niedawnych opadów deszczu. Spoglądając przez okno na ten mało radosny obraz przypominam sobie zaskakująco słoneczne i ciepłe, a przecież tak niedawne dni, podczas których odbywał się Festiwal Kamera Akcja. Nie tylko ze względu na towarzyszącą wydarzeniu aurę mam teraz ochotę zawołać niczym Osioł ze „Shreka” po wysłuchaniu piosenki o Duloc — ja chcę jeszcze raz!
Zdj. Krystian Śmietański