„Kaczogród. Carl Barks” tom 8: „Latający Holender i inne historie z lat 1958-1959” – recenzja komiksu

W lipcu na sklepowych półkach wylądował już ósmy tom „Kaczogrodu” Carla Barksa. Jak się prezentuje? Sprawdźcie naszą recenzję.

Przygody Kaczora Donalda to zapewne dla wielu jedna z pierwszych styczności z komiksem w życiu. W moim przypadku tak właśnie było, więc powrót do Kaczogrodu zapowiadał się niezwykle przyjemnie już z samego powodu nostalgicznego smaku. Okazuje się jednak, że czynnik nostalgii przy odbiorze komiksu „Kaczogród: Latający Holender i inne historie z lat 1958-1959” miał bardzo małe, jeśli nie znikome znaczenie. To po prostu zbiór dobrych lub bardzo dobrych historii, które przy tym bawią i uczą – niezmiennie od przeszło 50 lat.

Tak jak poprzednie tomy, także i ten otwiera krótkie, acz ciekawe wprowadzenie, dotyczące tym razem talentu malarskiego Carla Barksa. Jak się okazuje, twórca takich postaci jak Sknerus McKwacz, Diodak czy Magika De Czar nie tworzył tylko świetnych komiksów z bohaterami wymyślonego przez niego Kaczogrodu, ale również cieszące się niemałą popularnością obrazy z nimi. Niektóre z nich możemy podziwiać we wspomnianym wstępie.

Tom ósmy „Kaczogrodu zawiera historyjki stworzone w latach 1958-1959. Jest ich całkiem sporo, bo aż 18. Najciekawszą i najlepiej skonstruowaną historią zdaje się być tytułowy „Latający Holender”. Sknerus wraz z Donaldem i siostrzeńcami – Hyziem, Zyziem oraz Dyziem – ruszają w ślad za zagubionym statkiem, mającym przynieść McKwaczowi fortunę. „Latającego Holendra” napędza przede wszystkim relacja na linii Sknerus-Donald. Interakcje tej dwójki potrafią wywołać niezłego banana na twarzy, niezależnie od wieku.

kaczogrod tom 8 plansza.jpg

Moim osobistym faworytem pozostaje „Kaczor mleczarz”, gdzie śledzimy karierę Donalda jako mleczarza. Jedna ze scen komiksu ukazuje nawet, że sposób na „horom curke” był znany już w latach 50. ubiegłego wieku. Co by nie mówić, Kaczor Donald jednak wyprzedzał swoje czasy. Nieco krótszymi, ale dającymi sporo frajdy historyjkami są „Echo, echo, echo”, „Potężny potentat” oraz „Kojot w kurniku”. Pierwsza przedstawia rywalizację między Donaldem a Gogusiem o względy Sknerusa, co – jak można się domyślić – obfituje w sporą gamę złośliwości ze strony dwóch kaczorów. „Potężny potentat” ukazuje absurdalny poziom bogactwa pewnego kowboja, co nie robi większego wrażenia na wujku Sknerusie (a na Donaldzie wręcz odwrotnie).

Ostatnia z wymienionych przeze mnie historyjek to już kwintesencja charakteru Kaczora Donalda. Myśleliście, że domeną Karola Krawczyka są niepohamowane, niekontrolowane i absolutnie fantastyczne napady złości (już aby nie używać tego dźwięcznego określenia na literkę „k”)? W „Kojocie w kurniku” Kaczor Donald udowodni, że jest niekwestionowanym królem szaleństwa.

Historią zamykającą tom jest „Na złotym globie” i trzeba przyznać, że to bardzo dobra opowieść na zakończenie. Gdy świat obiega informacja o odkryciu księżyca w całości zbudowanego ze złota, Sknerus oraz jego konkurenci urządzają istny wyścig w kosmos. Najlepszą częścią tej historii jest jednak nie sam wyścig, a wydarzenia mające miejsce już na samym księżycu, na czele z wyśmienitą puentą.

To oczywiście tylko część historyjek, które znajdziemy w ósmym tomie „Kaczogrodu”. Większość opowiastek poświęcona jest w pierwszej kolejności Sknerusowi lub Donaldowi. Znalazło się tu jednak również miejsce na krótką opowiastkę o osobiście przeze mnie nielubianym Diodaku. Diodak chce w niej popływać w swym nowym basenie, ale obawia się, że sąsiedzi wyśmieją jego rękawy do pływania. Tak. Dokładnie. Diodak to kaczka, która nie umie pływać. Oczywiście, w tle zebranych tu komiksów, przewijają się takie postacie jak Daisy, Goguś czy Bracia Be.

kaczogrod tom 8 plansza 1.jpg

Czytanie albumu umilają nam również tzw. jednostronicówki – nazwa chyba tłumaczy wszystko – oraz oryginalne okładki komiksów. Tych pierwszych mamy 6 i najczęściej rozgrywają się na przestrzeni 7 plansz. Ich przeczytanie najłatwiej przyrównać do zobaczenia błyskotliwego mema, który powoduje u człowieka mimowolnie wypuszczenie powietrza nosem. Muszę jednak przyznać, że jedna z nich – „Na wszystko jest sposób – gdzie Sknerus dowiaduje się, że ceny prądu idą w górę, jest zilustrowana tak komicznie, że 7 plansz w zupełności wystarczyło do powalenia mnie na łopatki. Na samym końcu zaś, w stałym elemencie każdego tomu – małej encyklopedii „Kto jest kim w Kaczogrodzie – zostają nam przybliżone postacie związane z morzem. Możemy przeczytać krótkie sylwetki m.in. takich bohaterów jak Kwasko de Kaczor, Brutalny Benek czy Kapitan Plaga.

Podsumowanie

Jeśli w dzieciństwie byliście fanami Kaczora Donalda, to bezsprzecznie jest to pozycja dla Was. To niezmiernie relaksująca lektura, stanowiąca miłą odskocznię od przepełnionych akcją, dramatem czy grozą komiksów. Już po pierwszych kilku stronach „Latającego Holendra” porzuciłem wszelkie plany zakupowe związane z „Batmanem”, „Chłopakami” czy „Żywymi trupami”, by móc zakupić poprzednie tomy „Kaczogrodu”. Carl Barks niewątpliwie stworzył coś wyjątkowego i ponadczasowego, trafiającego do każdego pokolenia – bez wyjątku.

Oceny końcowe

5
Scenariusz
5
Rysunki
6
Tłumaczenie
6
Wydanie
6
Przystępność*
+5
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

6899906670768.jpg

Specyfikacja

Scenariusz

Carl Barks

Rysunki

Carl Barks

Oprawa

twarda

Druk

Kolor

Liczba stron

256

Tłumaczenie

Jacek Drewnowski, Marcin Mortka

Data premiery

15 lipca 2020 roku

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.

zdj. Egmont / Disney