
W styczniu wydawnictwo Lost In Time wypuściło do sprzedaży komiks, co do którego już teraz mam pewność, że znajdzie się w moim zestawieniu tegorocznych ulubieńców. Dlaczego? Przekonajcie się!
Są chwile, gdy czuję się niczym bohater „Matrixa”. Nie tak dawno recenzowałem komiks sprawiający wrażenie, że został napisany z myślą o mnie, a niecały miesiąc później do moich łapek trafił tytuł, o którym mogę powiedzieć to samo. Gdy dobrnąłem do ostatniej strony „Jednorękiego i Sześciu palców”, to zapewne miałem minę podobną do oblicza Neo doświadczającego déjà vu. Nieczęsto zdarza się, bym w tak krótkim czasie zapoznał się z dwoma pozycjami idealnie trafiającymi w moje oczekiwania względem opowieści kryminalnych.
„Jednoręki i Sześć palców” zaczyna się niczym list miłosny do kryminału jako gatunku. Widzimy skąpane w półmroku pomieszczenia, obserwujemy zmęczonego życiem detektywa, przemierzamy rozświetlone neonami i skąpane w deszczu ulice oraz jesteśmy świadkami odkrycia nowej zbrodni, która wiąże się ze starymi sprawami. W dalszej części scenarzyści również nie szczędzą nam standardowych rozwiązań fabularnych, ale robią to całkowicie świadomie.
Twórcy wykorzystują gatunkowe klisze jako ramę do opowiedzenia historii o człowieczeństwie i powodach stojących za ludzką gotowością do działania. Podczas lektury niczym w domu poczują się miłośnicy twórczości Philipa K. Dicka oraz adaptacji jednego z jego dzieł. Zadowoleni powinni też być fani „Matrixa” czy japońskiego cyberpunku — opis wydawcy nie wprowadzał w błąd i rzeczywiście w scenariuszu wybrzmiewa echo „Ghost in the Shell”. Cieszy nie tylko treść omawianej pozycji, ale również jej forma. Punkty widzenia przeplatają się i całą historię poznajemy zarówno z perspektywy policyjnego detektywa jak i mordercy.
Czyta się to szybko i przyjemnie (mimo niekiedy mało przyjemnych widoków zamieszczonych na poszczególnych kadrach), a po skończeniu miałem ochotę wrócić do pierwszej strony i zacząć jeszcze raz. Dobrze napisana opowieść science-fiction, która dodatkowo fabularnie i wizualnie nawiązuje do czarnego kryminału, jest dla mnie niczym komiksowa ambrozja. To papierowy nektar bogów karmiący moje oczy i duszę. Z bogatej oferty Image Lost In Time nie mogło wybrać lepszej pozycji.
Skoro już napomknąłem o warstwie wizualnej, to teraz wypadałoby skupić się tylko na niej i dodać jeszcze kilka słów na ten temat. Za rysunki odpowiada dwóch artystów i obaj świetnie podkreślają klimat towarzyszący opowieści swojego bohatera. Zwłaszcza do gustu trafiły mi plansze autorstwa Laurence’a Campbella. Do spółki z kolorystą Lee Loughridgem stworzył on dzieła niepokojące i fantastycznie współgrające ze scenariuszem. Prace Campbella i Kumara są odpowiednio brudne i mroczne, obaj panowie lubią bawić się czernią, za pomocą której tworzą odpowiednią atmosferę. Niekiedy miałem wrażenie, że rysownicy byliby również idealnymi kandydatami do zilustrowania jakiejś historii w stylu „Siedem” w reżyserii Davida Finchera.
Komiks został solidnie wydany. Otrzymujemy twardą oprawę i powiększony format amerykański. Jakość papieru i druku oraz tłumaczenie są na zadowalającym poziomie. Między okładkami nie znajdziemy żadnych dodatków, a szkoda, bo chętnie zapoznałbym się z jakimiś szkicami (zwłaszcza autorstwa Campbella) lub posłowiem scenarzystów.
Wydawnictwo Lost In Time zaproponowało czytelnikom kolejną perełkę od Image Comics. Jeśli lubicie opowieści kryminalne i bliskie są Wam „Blade Runner”, „Ghost in the Shell”, niektóre odcinki pierwszych sezonów „Czarnego lustra” czy „Matrix”, to nie zastanawiajcie się, tylko czytajcie!
Oceny końcowe komiksu „Jednoręki i Sześć palców”
Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.
Scenariusz |
Ram V, Dan Watters |
Rysunki |
Laurence Campbell, Sumit Kumar |
Przekład |
Bartosz Czartoryski |
Oprawa |
twarda |
Liczba stron |
312 |
Druk |
kolor |
Data premiery |
27 stycznia 2025 |
Dziękujemy wydawnictwu Lost In Time za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Zdj. Lost In Time