
W kwietniu do sprzedaży trafił komiks pochylający się nad kwestią, która na co dzień rozpala umysły wielu użytkowników portali społecznościowych (i nie tylko ich). Mowa o tzw. kulturze unieważniania (szerzej znanej jako cancel culture). Przekonajcie się, czy poza podjęciem głośnego tematu „Stacy” ma do zaoferowania coś jeszcze i czy warto zapoznać się z tym tytułem.
Biorąc pod uwagę nieustannie pojawiające się w mediach społecznościowych ślady świadczące o kolejnej próbie stworzenia jakiegoś trendu bądź zdobycia rozgłosu, to można domniemywać, że niejeden twórca ucieszyłby się, gdyby popularność zdobył związany z nim hashtag. Cóż, marzenie jednego jest koszmarem drugiego. Gianni to cieszący się popularnością scenarzysta, ale nie na długo dane mu było pozostać na firmamencie świata streamingu i telewizji. Podczas jednego z wywiadów z jego ust padło kilka słów za dużo, a trzy z nich wywołały lawinę komentarzy. Na antenie Gianni najpierw streścił swój niebywale realistyczny sen, w którym odurzył, porwał i zniewolił dziewczynę nazwaną przez niego Stacy, a następnie stwierdził, że jego ofiara była mięciutka. To niesmaczne podsumowanie dość niepokojącej opowieści wywołało sporo oburzenia, a od protagonisty odwrócili się nie tylko producenci, ale również i jego przyjaciele.
Gipi stworzył opowieść pełną złości, niezgody i niechęci. Co ciekawe obdarzył nimi nie tylko media społecznościowe, niektóre elementy współczesnej kultury popularnej oraz otoczenie Gianniego, ale nieco cierpkich spostrzeżeń padło również pod adresem głównego bohatera. Autor z jednej strony krytycznym okiem spogląda na przemysł rozrywkowy, przy okazji wskazując na hipokryzję tworzących go osób, a z drugiej snuje bardzo kameralną opowieść o kruchości życia, przemijalności dobrobytu i walce o swoje. Gipi sprawnie łączy wszystkie wątki i na różne sposoby (m.in. za sprawą zmian w sposobie narracji) całkowicie angażuje odbiorcę. Czytało się to bardzo dobrze i choć protagonisty nie obdarzyłem nawet krztą sympatii, to i tak z ogromnym zainteresowaniem śledziłem poczynania Gianniego (oraz jego złowrogiego alter ego).
No właśnie, skoro o złym Giannim mowa. „Stacy” to także opowieść o stawaniu w szranki z własnymi demonami. Gipi zdecydował się tu na ciekawą zagrywkę wobec czytelników. Pozwala nam wierzyć, że poczynania alter ego głównego bohatera są niczym więcej niż tylko kolejnym snem, ale do końca nie możemy być pewni, czy aby na pewno tak jest. Finału oczywiście Wam nie zdradzę, ale powiem tylko, że wątek ten czyni całą opowieść jeszcze bardziej emocjonującą i angażującą.
W zaprezentowanej w komiksie historii trudno też nie dostrzec autobiograficznego wątku i próby zmierzenia się Gipiego z własną przeszłością. Wiosną 2021 roku w mediach społecznościowych opublikował on komiks poruszający temat przemocy wobec kobiet. Spostrzeżenia artysty nie spotkały się z przychylnym odbiorem, a powstałe wówczas przemyślenia zostały przekute w „Stacy”, przez co omawiany tytuł można odczytywać nie tylko skupiając się na jego treści, ale warto także spojrzeć na niego jak na dzieło autoterapeutyczne. Jak stwierdził Gipi: „Stacy” to zła książka, zrodzona ze złości (...). Poszedłbym o krok dalej i powiedział, że jest to wręcz złość skrystalizowana, co czyni z niej pozycję nader interesującą i to niezależnie od tego, czy zgadzamy się z wnioskami autora.
Pod względem wizualnym „Stacy” wypada bardzo dobrze. Na początku nie wszystkich może przekonać szkicowy styl artysty, nawet sam potrzebowałem kilku stron, by się do niego przyzwyczaić (zwyczajnie preferuję Gipiego w kolorze), ale możecie mi uwierzyć — podczas lektury szybko przychodzi przekonanie, że taka kreska idealnie pasuje do tej opowieści. Kilka słów warto też poświęcić zabawie z kadrowaniem. W prosty, a jednocześnie genialny sposób autor rozgraniczył rzeczywistość od snu. Uwielbiam, gdy twórcy w ten czy inny sposób korzystają z ogromu możliwości oferowanych przez komiksy.
Jeśli chodzi o sposób wydania, to mamy do czynienia z bardzo dobrze przygotowanym komiksem. Otrzymaliśmy format zbliżony do standardowego amerykańskiego, twardą oprawę, dobrej jakości papier oraz druk i zadowalające tłumaczenie. Można jedynie pomarudzić na brak dodatków, ale z drugiej strony ciężko powiedzieć, co miałoby się w nich znaleźć. Na myśl przychodzi mi wyłącznie jakieś posłowie od autora, ale tu istniałoby ryzyko powielenia treści komiksu, więc może lepiej, że nie dostaliśmy żadnych dodatków, a po lekturze zostajemy jedynie z własnymi przemyśleniami.
„Stacy” jest komiksem ważnym i poruszającym aktualne tematy. To opowieść niewolna od bólu i złości, którą warto poznać.
Oceny końcowe komiksu „Stacy”
Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.
Scenariusz |
Gipi |
Rysunki |
Gipi |
Przekład |
Jacek Drewnowski |
Oprawa |
twarda |
Liczba stron |
264 |
Druk |
czarno-biały |
Data premiery |
14 kwietnia 2025 |
Dziękujemy wydawnictwu Timof Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Zdj. Timof Comics