
W kwietniu do sprzedaży trafił komiks oparty na motywach z powieści „Na srebrnym globie” Jerzego Żuławskiego. Przekonajcie się, czy warto za sprawą nowości od Timof Comics wyruszyć na Księżyc.
Przed lekturą postrzegałem „Lunatyków” jako adaptację rodzimego klasyka science fiction, a znając dzieło Adama Fydy i Marka Ospalskiego mogę stwierdzić, że się myliłem. Otóż nie otrzymaliśmy mniej lub bardziej wiernego przekładu „Na srebrnym globie” na język komiksu, a w zamian za to mamy do czynienia z pozycją stworzoną na wybranych motywach powieści Żuławskiego. Takie podejście pomogło w uczynieniu omawianej pozycji bardziej atrakcyjną dla tych odbiorców, którzy są zaznajomieni z fabułą oryginału.
Na kartach „Lunatyków” śledzimy losy księżycowej ekspedycji mającej na celu sprawdzenie, czy ciemna strona naturalnego satelity naszej planety skrywa przestrzenie nadające się do życia. Autorzy dołożyli wszelkich starań, by fabuła ich dzieła była w miarę wiarygodna, dzięki czemu otrzymaliśmy przedstawiciela fantastyki naukowej, w którym naukowa część nie jest obecna wyłącznie w nazwie, a przedstawione w komiksie wydarzenia zostały poprowadzone w sposób niewymagający od czytelników zbyt dużego zawieszenia niewiary.
W ręce miłośników komiksów powędrował utwór będący mieszanką opowieści drogi, horroru lovecraftowskiego i historii o przetrwaniu. Niekiedy z kadrów wręcz wylewa się gęsty klimat pełen lęku towarzyszącego bohaterom. Jest duszno i nie brak tu desperacji czy mało przyjemnych stanów odczuwanych przez członków księżycowej wyprawy. Czyta się to z ogromnym zainteresowaniem, a był nawet moment, gdy zacząłem się zastanawiać, czy nie udzieliło mi się nastawienie osób w napięciu przemierzających niegościnne pustkowia srebrnego globu. Z pewnością sprzyjały temu sugestywne prace Adama Fedy.
A skoro o warstwie wizualnej mowa. Nawet biorąc pod uwagę wszystkie zalety fabuły, to i tak rysunki wskazałbym jako największą wartość „Lunatyków”. Fyda wspaniale oddał atmosferę w znacznej mierze stworzonego przez siebie scenariusza. Można powiedzieć, że miał nieco ułatwioną sprawę, ale też należy wówczas przypomnieć, że wielu artystów zawodziły słowa, zaś Fyda okazał się twórcą całkowitym, dobrze radzącym sobie z prowadzeniem opowieści i fantastycznie ilustrującym swoje pomysły. Zwłaszcza do gustu przypadły mi szczegóły. Kadry ukazujące srebrny glob nie świecą pustkami, a jakby tej miłej niespodzianki było za mało, to jeszcze otrzymaliśmy zachwycające detale na planszach przedstawiających wydarzenia, do jakich doszło na Ziemi (jak choćby zadbanie o to, by pojawiały się prawdziwe tytuły gazet - np. „Ilustrowany Kuryer Codzienny”).
Komiks został solidnie wydany. Otrzymaliśmy twardą oprawę, spory format umożliwiający porządne przyjrzenie się warstwie wizualnej oraz dobrej jakości papier i druk. Szkoda tylko, że między okładkami omawianej pozycji nie znajdziemy dodatków.
„Lunatycy” są kolejnym dowodem na to, że polski komiks science-fiction ma się dobrze (choć nie obraziłbym się, gdyby pojawiało się więcej pozycji stworzonych w tym gatunku). Obyśmy jak najczęściej otrzymywali równie interesujące pozycje.
Oceny końcowe komiksu „Lunatycy”
Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.
Scenariusz |
Adam Fyda, Marek Ospalski |
Rysunki |
Adam Fyda |
Przekład |
Jakub Jankowski |
Oprawa |
twarda |
Liczba stron |
136 |
Druk |
kolor |
Data premiery |
14 kwietnia 2025 |
Dziękujemy wydawnictwu Timof Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Zdj. Timof Comics