Leonardo DiCaprio, gwiazda m.in. „Zjawy” i „Wilka z Wall Street”, zdradził, że jego największym zawodowym żalem jest odrzucenie roli w kultowym „Boogie Nights” Paula Thomasa Andersona. W rozmowie z reżyserem, która ukazała się w najnowszym numerze magazynu „Esquire”, aktor przyznał, że to była rola, którą powinien był przyjąć, ale zobowiązania do „Titanica” uniemożliwiły mu podjęcie tej decyzji.
Leonardo DiCaprio żałuje, że nie zagrał w „Boogie Nights” Paula Thomasa Andersona
„Powiem to, mimo że jesteś tutaj: Moim największym żalem jest, że nie zagrałem w Boogie Nights” – przyznał DiCaprio. „To był film, który miał ogromne znaczenie dla mojej generacji. Nie wyobrażam sobie nikogo innego w tej roli niż Marka [Wahlberga]. Kiedy w końcu obejrzałem ten film, pomyślałem, że to arcydzieło” – dodał. DiCaprio był pierwotnie wybrany przez Andersona do roli Eddiego Adamsa, młodego człowieka, który staje się gwiazdą porno pod pseudonimem Dirk Diggler. Jednak wówczas DiCaprio był już zaangażowany w realizację „Titanica”, który uczynił go wielką filmową gwiazdą.
Sprawdź też: Pingpongowy mistrz w wykonaniu Timothée Chalameta. Zwiastun „Marty Supreme”
Mimo że nie udało się im pracować razem nad „Boogie Nights”, po niemal 30 latach, DiCaprio i Anderson spotkali się na planie filmu „Jedna bitwa po drugiej”, który ma premierę we wrześniu. DiCaprio gra postać Boba Fergusona, wypalonego rewolucjonistę, który stara się uratować swoją nastoletnią córkę. W trakcie rozmowy z Andersonem aktor wyznał, że współpraca z reżyserem była jego marzeniem od dwóch dekad. „Jestem zachwycony, że w końcu mogłem z tobą pracować Paul, przez jakieś dwadzieścia lat tego chciałem, a pomysł na wypalonego rewolucjonistę, który próbuje wymazać swoją przeszłość, zniknąć i prowadzić normalne życie, wychowując córkę, bardzo mi się spodobał”. – powiedział.
„Jedna bitwa po drugiej” zadebiutuje w kinach 24 września.
źródło: Variety/zdj. depositphotos