
Wydawnictwo Lost In Time poszerzyło swoją ofertę o komiksy w oryginale publikowane przez Dark Horse’a. Na początek otrzymaliśmy zbiór, w którym znajdziemy m.in. prace Mike’a Mignoli. Przekonacie się, czy warto wyruszyć na przygody w towarzystwie Fafhrda i Szarego Kocura.
Wielu czytelnikom perypetie dwójki awanturników, Fafhrda (czy jak woleli tłumacze książek - Fafryda) i Szarego Kocura, mogą być całkowicie nieznane. Ostatni raz ich przygody ukazały się w Polsce dwie dekady temu i nie zdziwiłbym się, gdyby po omawiany zbiór sięgnęły teraz osoby, których nawet nie było na świecie, gdy nieistniejące już wydawnictwo Solaris zaoferowało miłośnikom fantasy poznanie tytułowych łotrzyków. Czy zatem, biorąc pod uwagę nikłą rozpoznawalność bohaterów, można mówić o ryzykownym kroku ze strony Lost In Time? Absolutnie nie! Lista twórców robi niemałe wrażenie. Mignola, Chaykin, O’Neil, Simonson — widząc takie nazwiska aż chce się odłożyć inne komiksy, by jak najszybciej zapoznać się z tym.
O ile decyzja o wypuszczeniu „Fafhrda i Szarego Kocura” do sprzedaży nie dziwi, o tyle zastanawiające są potencjalne powody, dla których do tej pory żadne wydawnictwo nie dołączyło tego zbioru do swojej oferty. Czyżbyśmy mieli do czynienia z tytułem mającym niewiele do zaoferowania ponad znane nazwiska? Ponownie odpowiadam przecząco.
Między okładkami „Fafhrda i Szarego Kocura” zamieszczono czternaście opowiadań. Ich fabuła nie jest przesadnie skomplikowana, a dodatkowo sam świat przedstawiony nie wyróżnia się na tle innych komiksów fantasy. Momentami miałem nawet wrażenie, że czytam scenariusz do sesji RPG, którego autor postawił na uniwersalność i łatwe dostosowanie do realiów przedstawionych w dowolnym systemie. Miejscami wspomniane kwestie nieco doskwierały, ale przez większość czasu spędzonego na lekturze bawiłem się dobrze.
Tu Fafhrd i Szary Kocur stają w szranki z nekromantą i działającymi poza prawem organizacjami, tam wyruszają w długą wędrówkę i mierzą się z traumami, jeszcze gdzie indziej udają się na morskie dno. A to tylko garść z wielu przygód tytułowych bohaterów! Całość poznaje się szybko i przyjemnie — duża w tym zasługa świetnego zrównoważenia poszczególnych opowieści. Mimo okazjonalnego poruszania niełatwych tematów atmosfera ani razu nie stała się przytłaczająca.
Warto jeszcze wspomnieć, że dla czytelników niezbyt często bądź w ogóle niesięgających po pozycje z lat 70. niemałym szokiem mogą okazać się opowiadania napisane przez Dennisa O’Neila. Ten styl narracji nie dla każdego będzie przystępny, ale podpowiadam, że opłaca się zacisnąć zęby i zapoznać się również z nimi. Całkiem szybko przychodzi przyzwyczajenie się do tak prowadzonej fabuły, a dodatkowo jest to też fantastyczna okazja do bliskiego spotkania z historią komiksu.
Podobnie rzecz się ma z warstwą wizualną. Howard Chaykin jest artystą, którego czarno-białe prace oglądam ze zdecydowanie większą przyjemnością niż te w kolorze, ale i tak całkiem miło oceniam czas spędzony w towarzystwie jego pstrokato pokolorowanych rysunków, jakie można zobaczyć na łamach omawianego omnibusa. Podczas lektury często przypominały mi się pierwsze komiksy z serii „Star Wars” od Marvela. Mało kto pamięta o tym, że Chaykin nie tylko był autorem pierwszego plakatu promującego „Nową nadzieję” (wówczas wciąż zatytułowaną po prostu „Star Wars”), ale także odpowiadał za ilustracje komiksowej adaptacji filmu oraz pierwszej opowieści z tzw. Rozszerzonego Uniwersum (obecnie funkcjonującego jako Legendy). Mam spory sentyment do tych opowieści, co przełożyło się na pozytywne wrażenia płynące z oglądania zamieszczonych w „Fafhrdzie…” plansz.
W zbiorze znajdziemy też prace Waltera Simonsona oraz Mike’a Mignoli. Dla miłośników talentu drugiego z wymienionych artystów „Fafhrd i Szary Kocur” idealnie spisze się w roli pomostu pomiędzy wydanym przez Egmont „Uniwersum DC według Mike’a Mignoli” a opowieściami o Hellboyu. Co prawda fabułę historii zilustrowanych przez Mignolę poznaje się z przyjemnością, ale z innym rysownikiem o przygodach tytułowych awanturników zapomniałbym natychmiast po lekturze. Mignola wzniósł te opowiadania na wyższy poziom. Pełne czerni i specyficznego stylu (coraz mocniej przypominającego to, co później pojawiło się na kartach „Hellboya”) plansze fenomenalnie współgrają ze scenariuszem i w niebagatelny sposób wzbogacają jego klimat. Ogląda się to z ogromną przyjemnością i wiem, że nie raz i nie dwa powrócę do tego tytułu - nawet nie po to, by coś poczytać, a właśnie po to, by go przekartkować i nacieszyć oczy wspaniałościami, jakie wyszły spod ręki Mignoli i odpowiadającej za nałożenie kolorów Sherilyn Van Valkenburgh. W posłowiu artysta wspomniał, że ze wszystkich rzeczy, jakie robił przed Hellboyem, tę serię lubi najbardziej. Mogę napisać to samo. Ze wszystkiego, nad czym pracował Mignola przed stworzeniem „Hellboya”, to „Fafhrd i Szary Kocur” najmocniej przypadli mi do gustu.
Komiks został bardzo dobrze wydany. Otrzymaliśmy powiększony format amerykański, twardą oprawę oraz dobrej jakości druk i tłumaczenie. W ramach dodatków zamieszczono teksty autorów oraz galerię okładek.
„Fafhrd i Szary Kocur” to zbiór, jaki może przynieść sporo zadowolenia wielu czytelnikom. Zwłaszcza jeśli są oni miłośnikami gier RPG, zaczytują się w opowieściach fantasy i/lub wielbią talent Mike’a Mignoli.
Oceny końcowe komiksu „Fafhrd i Szary Kocur. Omnibus”
Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.
Scenariusz |
Fritz Leiber, Howard Chaykin, Dennis O’Neil, George Alec Effinger |
Rysunki |
Mike Mignola, Howard Chaykin, Walter Simonson, Jim Starlin, Al Williamson, The Crusty Bunkers, Al Milgrom |
Przekład |
Paulina Braiter-Ziemkiewicz |
Oprawa |
twarda |
Liczba stron |
320 |
Druk |
kolor |
Data premiery |
24 kwietnia 2025 |
Dziękujemy wydawnictwu Lost In Time za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Zdj. Lost In Time / Dark Horse